10 stycznia, 2015

ROZDZIAŁ 11

                                                   *Z perspektywy Harrego *
Dzisiaj już się tak nie stresowałem naszym spotkaniem. Oczywiście jako kumple. Nic więcej. Bawiłem się tak, jak ona chciała. Kiedyś umawiałem się z dziewczynami ale one były inne niż ona. Nie miały żadnych większych ambicji, a już na drugiej randce chciały się tylko całować. Nie mogłem z nimi pogadać na banalne tematy, które nie prowadzą do niczego. Wtedy mi to nie przeszkadzało, wręcz byłem dumny z siebie, że przyciągam taką uwagę. Ale jak teraz na to patrzę sądzę, że byłem zbyt pusty. Pusty i młody. Może zmieniłem się, bo się starzeje i dostrzegam inne rzeczy w dziewczynach. Wiedziałem że ona jest wyzwaniem, a ja kochałem takie wyzwania. W dodatku takie owinięte tajemnicą. Jasne, że wolałbym ją zdobyć jak najszybciej, ale wiedziałem, że w jej przypadku się to nie stanie. O ile w ogóle.
Ubrałem rozpinaną bluzę i długie spodnie bo po chmurach widać było, że w końcu będzie padać. Coś o tym wiedziałem. Londyńska pogoda zawsze daje w kość.
Podjechałem pod jej motel i o dziwo czekała już na mnie. Miała na sobie krótkie spodenki, top i cieniutki sweterek.
-Hej
-Hej – uśmiechnęła się
-Mam coś dla ciebie – podałem jej czekoladki, gdzie każda miała inny smak
-Ty naprawdę chcesz mnie utuczyć  - zaczęła się śmiać
-Nie miałem takiego zamiaru, chodź do auta podjedziemy
-A co mamy dziś w planach ?
-Plany stworzą się same – uśmiechnąłem się zagadkowo w jej stronę
-Tajemniczo
-Staram się
Wsiedliśmy do auta. Postanowiłem, że dziś zwiedzimy katedrę Westmisterdzką. Chciałem jej pokazać zza bramy gdzie mieszka nasz premier i zabrać ją do Muzeum Figur Woskowych.
Po zwiedzaniu dwóch pierwszych pozycji na liście czas nadszedł i na trzecią.
-O, zawsze tam chciałam jechać
-Serio,– zapytałem zdziwiony
-No co w tym dziwnego ?
-Nic, nic – delikatnie się uśmiechnąłem
Na spokojnie oglądaliśmy postacie woskowe, przy niektórych zrobiłem jej zdjęcia bo powiedziała tak :
-O nie ja muszę mieć zdjęcie
Zacząłem się śmiać
-Czemu musisz mieć zdjęcie? – powiedziałem tłumiąc śmiech
-No, man w życiu ich widzieć na żywo nie będę, halo. Moja jedyna okazja.
Także robiłem za fotografa co sprawiało mi niewyobrażalną przyjemność. Sprawiło mi przyjemność samo przebywanie z nią. Obserwowałem jej ruch, jej uśmiech kiedy śmiała się z najbanalniejszych rzeczy. To była prosta dziewczyna o niezwykłym uśmiechu. Nieraz ją szturchałem, że ma być cicho bo nam siarę robi. Zawsze  odpowiadała mi tym samym ` W życiu potrzeba trochę wstydy i uśmiechu ` i śmiała się dalej. O jednym nie pomyślałem. O tym, że ja też tam jestem. Jako figurka woskowa. Na szczęście byłem wyższy i zauważyłem, że strzałeczka prowadzi do One Direction
-Tam nie idziemy – powiedziałem obracając jej ramiona w przeciwna stronę
-Czemu nie? – zapytała oburzona
-Tam nic nie ma – powiedziałem szybko
-Na pewno coś jest – nie dawała za wygraną
-Nie, nie ma – zrobiłem się cały czerwony
-Harry czemu się rumienisz ?- zapytała i podniosłą głowę do góry- czekaj czy to jest.. – i pobiegła
-Ej czekaj mała ! – pobiegłem za nią
Może dlatego, że była to późna pora nikogo przy naszych figurach nie było. I dobrze. Przez jej  napad śmiechu, by mnie poznali
-Nie wierzę– nie mogła uspokoić śmiechu, a z jej oczu ciekły łzy – Harry stań przy sobie
Byłem cały czerwony i zażenowany
-Zmieniłem się trochę – powiedziałem poważnie
-ymym – spojrzą na mnie – nie, tylko włosy ci urosły – powiedziała ciągle chichocząc
-Oj nie śmiej się, to żenujące – powiedziałem  szturchając ją w bok
- Przepraszam, naprawdę, ale tego się nie spodziewałam – powoli się uspokajała
-No nie wiem, to nie wybaczalne – powiedziałem udając obrażonego
-Przejdzie ci – pokazała pokazując mi język
- I jeszcze mi język pokazuje
-Ups –wzruszyła ramionami
-Chcesz zdjęcie? – zapytałem cały czas się z nią drocząc
-Chyba żartujesz. Mam cię teraz codziennie, co za dużo to nie zdrowo. Zresztą z jednym ledwo wytrzymuje – odskoczyła na bok
-Ja ci dam wytrzymuje ! Najchętniej bym ci dał w dupę
- No, no – pokiwała palcem – ty mi lepiej nic nie dawaj- i zaczęła się śmiać
Prawda jest taka, że w tamtym momencie kiedy widziałem jej radość,  uśmiechnął się cały mój świat. Przy niej zapominałem o tym bagnie który pozornie sprawiał, ale mi radość to ona mi go sprawiała. Znam ją 6 dni, a wprowadziła do mojego życia promyczek szczęścia, który z dnia na dzień się powiększał. Mimo wszystkiego czułem gdzieś tam w środku, że ona cierpi. Od środka.
W końcu wyszliśmy z tego muzeum.
-Ah, dziękuję, było naprawdę super – spojrzała na mnie
-I tak jestem śmiertelnie obrażony – powiedziałem drocząc się z nią
-Spacerek na przeprosiny ? – zapytała
-Brzmi kusząco – uśmiechnąłem się
-Prowadź
Szliśmy rozmawiając o wszystkim i o niczym. Nie były to szczegóły z jej życia. Rozmowa była lekka i przyjemna. I właśnie dzięki temu uświadomiłem sobie, że mogę rozmawiać z nią o wszystkim. Tematy się nam nie kończyły. Jasne, ktoś pewnie by powiedział „ to logiczne znacie się tydzień „ ale tu nie o to chodzi. Mogłem znać kogoś od 2 godzin, a rozmowa była grobowa, z nią tak nie było. Może dlatego, że była taka mądra, a może dlatego ,że interesowała się wszystkim po trochu. Była ciekawska ale też miała pojecie o na naprawdę różnorodnych rzeczach. Prawda, mieliśmy pewne problemy z komunikacją, nie zawsze mnie rozumiała, brakowało jej słów, ale jeżeli pragnie się dogadać wszystko jakoś idzie. Zresztą żyjemy w 2015 roku, mieliśmy Internet i słownik. I tak ją podziwiałem, że potrafi tak angielski. W sumie nie było to dziwne , większość ludzi potrafiła mówić w naszym języku, ale zawsze mogła po prostu tego nie robić, zbuntować i się i powiedzieć „naucz też się coś po polsku”.
Nagle zobaczyliśmy na drodze grupkę chłopaków którzy śpiewali. Często na tej ulicy można było spotkać jakieś happeningi czy tego rodzaju rzeczy. Zatrzymała się i zaczęła ich słuchać. Spojrzała się na mnie
-Możemy na chwilkę zostać ?– zapytała cichutko
-Jasne – odpowiedziałem zdziwiony
Najczęściej przecież ludzie przechodzą dalej i nie podziwiają młodych ulicznych talentów
Stanęła naprzeciwko nich i obserwowała. A kiedy skończyli zaczęła bić brawo i rzuciła im coś do futerału. Tym bardziej się zdziwiłem.
- Brawo, to było naprawdę dobre.
-Dzięki – odpowiedzieli.
Było ich trzech. Jeden grał na wiaderkach, dwaj mieli gitarę. Nagle zaczęli gadać do siebie a ona krzyknęła
- O Boże Polacy !
Dalej nic nie zrozumiałem bo zaczęli gadać pomiędzy sobą.
Mimo, że czekałem na nią jakieś 15 minut, byłem szczęśliwy tym widokiem. Jak była wśród swoich i ekscytowała się. Zauważyłem, że wymienili się numerami, po tym do mnie podeszła
-Przepraszam
-Nie, spoczko – uśmiechnąłem się szczerze – cieszę się, że znalazłaś swoich
-Tak, haha, zobaczysz też kiedyś zaśpiewam
Popatrzyłem na nią wzrokiem by wyjaśniła mi o co jej chodzi. Od razu zrozumiała.
-Mieszkam w Krakowie, jak już wiesz. Tam jest pełno grajków, happeningów i tym podobnych rzeczy- uśmiechnęła się w dal- też to robiłam – śpiewałam, tańczyłam  , miałam nawet swoje,, stałe miejsce” zawsze stała grupka na około mnie – zaczęła się śmiać – tak, to było cudowne, sprawić by ci ludzi się uśmiechnęli, a małe dzieci ciągły swoich dziadków i krzyczały „ patrz to Wiktoria” – spojrzała na mnie – nie myśl sobie, że ja tam sławna jestem, nic z tych rzeczy, w tamtej dzielnicy po prosu każdy mnie znał. Dwa razy w tygodniu śpiew i raz w sobotę taniec
-Wow, nie spodziewałem się tego- powiedziałem naprawdę wstrząśnięty
-No widzisz. Nie chciałam z tego powodu zbierać pieniędzy od ludzi. Ale i tak mi najczęściej dawali. Pieniądze albo jakieś upominki, nie rozumiałam czemu . Przecież dla mnie to była sama radość, dawać im trochę szczęścia. I ja się przy tym świetnie bawiłam – wzruszyła ramionami- potem zrobiło się głośno i nawet śpiewałam w takim klubie. To w sumie było fajne bo zarobiłam sobie pieniądze, ale nie zapomniałam o ulicy. Mimo wszystko to tam nauczyłam się śpiewać, panować nad stresem i dawać ludziom rozrywkę. Tańczyłam potem jeszcze z Filipem – spojrzała na mnie – Harry, czemu tak na mnie patrzysz?
-Bo nigdy nie spotkałem kogoś kto jest tak prostym człowiekiem a jest tak niezwykły
Zarumieniła się , ale nic nie odpowiedziała
-Dlaczego w  sumie mówisz w czasie przeszłym?– zapytałem
-Bo nie robie tego od 2 lat
-Czemu?- to prawie zabrzmiało jak krzyk i oskarżenie
-Wpłynęły na to siły wyższe – odpowiedziała szybko
-Ale czy ty zdajesz sobie sprawę jaki masz niezwykły głos? – dotknąłem jej ramienia
-Gdzie tam – odpowiedziała i szybko zmieniała temat
Nagle zaczęło padać. Dokładnie to lunęło deszczem. Dla mnie to norma ale Viktoria się trochę wystraszyła
-O cholera – spojrzałem na niebo- chodźmy gdzieś się schować
Pobiegłem i chwyciłem ją za rękę. Pociągnąłem ją do ciemnego zaułku pomiędzy blokami
-Jejku ale deszcz
-U nas to norma – powiedziałem
-No tak, tak angielska pogoda
Zauważyłem, że cała się trzęsie. Zdjąłem swoja bluzę i dałem jej
-Nie, nie trzeba – powiedziała speszona
-Trzeba – spojrzałem na nią- masz
Założyła ale nadal się trzęsła. Zacząłem się śmiać
-Straszny zmarźlak z ciebie
-A żebyś wiedział - pokazała mi język
-O ty – odwzajemniłem jej gest i przyciągnąłem ją do siebie obejmując jej trzęsące się ciało. O dziwo nie opierała się. Podniosła głowę do góry i powiedziała
-Tylko sobie za dużo nie myśl- uśmiechnęła się, a ja spojrzałem na nią z góry. Musiało to komicznie wyglądać. Przytuliłem ją jeszcze mocniej i spoglądnęłam na nią mając głowę na odpowiedniej wysokości
-Nie Harry, to nie film romantyczny, nie będziemy się całować- powiedziała i opuściła głowę na moją klatkę piersiowa. Znajdowała się centymetr nad moim pępkiem. Zamknąłem oczy i uświadomiłem sobie, że trzymam w rękach szczęście.
-Idziemy coś zjeść?-zapytała
-Jasne –spojrzałem na nią
Zabrałem ją do pobliskiej restauracji. Nagle podeszła do mnie dziewczynka
-Mogę zdjęcie?
Spojrzałem na Viktorię z zapytaniem czy mogę. Zrozumiała, uśmiechnęła się i potwierdziła kiwając głową. Po odejściu dziewczynki powiedziała
-No to będzie o mnie głośno – uśmiechnęła się, ale widać było lekką złość
-Może nie – powiedziałem, ale chyba zbyt mało przekonywująco
-Już widzę te stronki w internecie,  z  kim to Harry Styles nie spędza wieczoru – uśmiechnęła się ale była lekko smutna
-Jesteś zła?
-A mam prawo?
Nie odpowiedziałem. Nie chciałem tego. Naprawdę. To było najgorsze. Kochałem fanów, ale niekiedy niszczyli mi wszystko nie wiedząc o tym. Tak, zdawałem sobie sprawę, że to nieodzowna część sławy, jednak chciałem kiedyś po prostu być niewidzialnym.
Po skończonym posiłku zabrałem ją nad Tamizę w ramach przeprosin i obiecałem, że tam nie będzie moich fanów.
-Oni są przecież wszędzie
Uśmiechnąłem się. Miała racje, ale znam naprawdę piękne miejsce, ciche i osamotnione. Wcześniej jednak poszliśmy do auta po dwa koce.
-Naprawdę tu pięknie – była zachwycona
-Mówiłem – rozłożyłem jeden koc na piasek a drugim okryłem nas.
Zauważyłem, że ciągle patrzy w gwiazdy.
-Nad czym myślisz?
-Zastanawiam się, ile osób mi zazdrości – powiedziała spoglądając na mnie
-Niepotrzebnie – uśmiechnąłem się
-Czemu? –zapytała zdziwiona
-Bo jest ich tysiące – powiedziałem spoglądając w niebo
Uśmiechnęła się i zrobiła coś czego kompletnie się nie spodziewałem. Oparła się o moje ramię. Niby normalna rzecz, ale z jej zasadami to graniczyło z cudem. Delikatnie przejechałem ją palcami po plecach, a na końcu, kiedy poczułem jej ramię, delikatnie złapałem. Spojrzałem się na nią, ale ona niewzruszona, choć zaczerwieniona, patrzyła w niebo. Uznałem, że to dobry znak i objąłem ja mocniej opierając tym samym moją głowę o jej i również spoglądałem w niebo.
-Masz jakieś marzenia?
Zdziwiło mi to pytanie
-Marzenia?
-No tak, takie krótko terminowe albo daleko terminowe
-Nie raczej nie mam marzeń – odparłem zdziwiony
-Jak to, żadnych? – spytał oburzona
-No może odpocząć od Londynu gdzieś w Los Angles zaraz po skończeniu myśleniu o piątym krążku
-Kto bogatemu zabroni – odpowiedziała śmiejąc się - A takie na przyszłość?
-Nie, nie mam. A ty masz jakieś marzenia?
Zamilkła spoglądała dalej w gwiazdy, doszedłem do wniosku, że mnie nie słyszy
-Masz jakieś marzenia?
-ym, tak- opuściła głowę na dół
-Jakie? –zapytałem zaciekawiony
-Właśnie się spełniło jedno, jestem w Londynie – spojrzała na mnie, a z jej oczu zaczęły płynąć delikatne łzy
-Ej nie płacz Viktoria, co jest? – objąłem ją jeszcze mocniej –to dobrze, że spełnia ci się marzenie
Głowę miała blisko mojego ucha, więc szepnęła
-One nie są moje Haz, nie są moje -oparła się głową o moje ramię i zaczęła płakać. Nie wiedziałem o co dokładnie chodzi. Doszedłem do wniosku, że koniec końców i tak mi powie. Po 10 minutach podniosła się z mojego ramienia.
-Masz mokra bluzkę, przepraszam.
-Nie przejmuj się, to tylko bluzka – powiedziałem, przykrywając ją bardziej kocem – powiesz o co chodzi, czy mam się domyślać?
-To nie miało tak wyglądać- posmutniała- nie chcę żebyś wziął mnie za niestabilną emocjonalnie, choć w sumie, wiesz, jestem nią. Jestem niestabilna emocjonalnie- powiedziała zupełnie poważnie
-Gdzie tam, to się zdarza – starałem się dodać jej otuchy.
-Naprawdę, jestem niestabilna i musisz wiedzieć, że takie i gorsze rzeczy napadają mnie nagle.
Lekko się przeraziłem, musiała to zauważyć, więc szturchnęła mnie w ramie i powiedziała śmiejąc się
-Spokojnie 18 wyjeżdżam
-A propo, nie możesz tego odwołać  czy coś ?
-Nie bardzo – powiedziała wzruszając ramionami – muszę jechać na egzamin i 19 być z Lou, Kubą i Filipem. To dość ważny dla nas dzień
-A wrócisz?
-A chciałbyś?– zapytała śmiejąc się
Tylko pokiwałem jej głową.
Zaczęła się śmiać jeszcze bardziej
-Tak, na początku sierpnia.
-Mam tyle czekać na wspólne oglądnie gwiazd?
-Wiesz, nigdy nie widziałam ich przez teleskop, tak z bliska.
-Ja w sumie też nie, ale nigdy też nie widziałem w nich tego co ty.
Położyła się na koc i zaczęła mi pokazywać Mały Wóz, Duży Wóz i inne gwiazdozbiory. Tak naprawdę to mało z tego pamiętam, ciągle patrzyłem na jej twarz. Na jej mokre włosy które z minuty na minutę były bardziej suche i stawały się bardziej kręcone, na jej usta układające się w różne kształty wymawiając wyrazy, na jej oczy zapatrzone w niebo, które kochała bardziej niż cokolwiek.
-A jakie masz własne marzenia?- wyrwało mi się to pytanie, nie wiedzieć czemu – odwróciła głowę w moją stronę
-To są moje marzenia – odparła
-Nie, to są czyjeś marzenia, które nie wiedzieć czemu spełniasz. A twoje?
Popatrzyła się na mnie
-Nie mogę mieć własnych marzeń dopóki tych nie spełnię.
-Dlaczego?– zapytałem zdzwoniony
-Nie da się tego wyjaśnić. Musze skupić się na jego marzeniach.
-Kim on jest ? –zapytałem nachalnie
-A co ci do tego ?- zapytał oburzona
-Nie muszę wiedzieć kim on jest, ale kim on jest dla ciebie.
-Za dużo chcesz wiedzieć – obróciła głowę do gwiazd.
Zamilkła .Chyba przesadziłem.
-Przepraszam. Jestem zbyt ciekawski i nieprzystosowany do tego, że ktoś ma takie tajemnice.
-To nie tajemnice ale prywatność Harry.
-Wiem, przepraszam.
-Ah, ale mi się trafił celebryta – uśmiechnęła się.
Było już dobrze. Zamilkliśmy. Sądziłem , że to koniec tej rozmowy.
-On jest tam- pokazała mi na niebo.
Nie zrozumiałem na początku o czym ona mówi. Dopiero widząc spływającą łzę z prawego oka domyśliłem się, że chodzi o chłopaka dla którego spełnia marzenia. Czułem, że chciała mówić dalej.
-Dlatego pokazałam ci na niebo, bo on tam musi być. Był najwspanialszym człowiekiem jaki chodził po tej planecie. A ja mam swoją teorie- tu zrobiła krótką przerwę- tylko ludzie uśmiechnięci i dobrzy na końcu znajdą się pomiędzy gwiazdami. Niebo kocha szaleńców. Szaleńcy kochają niebo. Możesz teraz uznać mnie za kretynkę, więc to dobry powód by uciec i już nigdy więcej się ze mną nigdy więcej nie spotykać. Nie obrażę się. W końcu poznałeś jedną tysięczną część mnie. Jego. Igora.
Nie miałem słów. Cholernie mnie zaskoczyła. Nie wiedziałem co powiedzieć. Więc milczałem.
-19 jest jego rocznica, dlatego muszę jechać 18.
Pokiwałem głową, że zrozumiałem. Nagle połączyłem wątki.
-Od dwóch lat nie żyje, prawda?
-Tak
-Jak umarł?
Poczułem jak jej ciało zesztywniało. Wstała, wzięła koc i powiedziała oburzona.
-Nigdy więcej o to nie pytaj.
Wystraszyłem się . Naprawdę nigdy nie widziałem nikogo w takim stanie. Cała się trzęsła. Zabrałem koc i poszliśmy do auta. Przez cała drogę milczeliśmy. Nie, nie oczekiwałem, że mi powie . Nie chciałem na nią naciskać. Kiedy jechaliśmy pod jej motel, powiedziałem
-Ej, Viktoria przepraszam, nie chcę naciskać, nie mów mi , nie musze wiedzieć, naprawdę.
-Spojrzała na mnie , trzymając w jednej ręce czekoladki a w drugiej klamkę
-Przepraszam, nie potrzebnie się uniosłam. 
-Naprawdę spokojnie, moja wina, nie mów skoro nie chcesz.
Wzięła głęboki wdech
-Nie, czas spojrzeć prawdzie w oczy -spuściła wzrok - ah, on Igor, umarł.
-Nie! Nie mów, nie chcę cię zmuszać.
Spojrzała na mnie, tak smutnym wzrokiem jakiego  naprawdę w życiu nie widziałem u nikogo
-On Igor – mocniej zaścieła czekoladki – umarł, umarł przeze mnie.
Otworzyła drzwi i wybiegła z auta.

8 komentarzy:

  1. świetny rozdział! pisz dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Taki piękny :') czekam z niecierpliwością na next'a :D

    OdpowiedzUsuń
  3. wow wow wow wow! czytałam z bananem na ryjku, bardzo fajny rozdział. Chętnie będę czytała następne rozdziały, widać że dużo się napracowałaś przy rozdziale :) życzę dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  4. super rozdział *.* czekam na kolejne i zapraszam do mnie x http://fanfiction-tweet.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Awww Świetne *__*
    jestem na bieżąco bardzo mi się to podoba ;)) @nxd69

    OdpowiedzUsuń
  6. Pomysł na opowiadanie ciekawy, ale wykonanie już trochę mniej ;( Nie chcę być nie miła! nie, broń Boże. Chcę jedynie pomóc.
    Dialogi zapisujemy tak:
    - Hej. ( spacja po myslniku).
    Poza tym ważne są przecinki, ale i kropki, których często nie stawiasz na końcu zdania.
    Myślę, że przyciągniesz czytelnika jesli dodasz więcej opisów do rozdziałów oraz zmienisz szablon :) Wiadomo. wygląd przyciąga. To nie jest hejt, nie traktuj tego tak. To rady.
    Powodzenia i weny w pisaniu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziękuję bardzo za radę !
      Hmm a w czymś poprawiła wygląd.
      Jakaś podpowiedź ?

      Usuń