26 grudnia, 2015

EPILOG + KONKURS!


Hej kochani ! xx
  To już jest OSTATNI wpis ,, The Starnger" zakończenie 1 części... Mam nadzieję, że Wam się spodobało i że zobaczymy się w lutym !
   Z tej okazji organizuje KONKURS. A mianowicie, w komentarzach piszcie jak wyobrażacie sobie dalsze losy Wiktorii i Harr'ego oraz reszty. Ja oraz moja edytorka tekstu wybierzey najlepszy komentarz i wyśle drobny prezent odemnie, dlatego podpisujcie się userami albo emailami bym mogła sie z Wami skontaktować. ( przy dużym zainteresowaniu wyśle dwóm osobom) . Macie czas do końca roku.
   Powodzenia! I dziękuje za ten rok i miesiąc z moim opowianiem ! ♥




      Nikt w wieku dziewiętnastu lat nie myśli o śmierci. Nikt zdrowy. Ja niestety musiałam przejść do 
mniejszość. Z dnia na dzień. Może i ona miała przyjść za kilka lat, może lada dzień. W końcu ona ma
dopaść każdego, czyż nie? Ja jednak miałam przewagę, wiedziałam, że ona nastąpi i nie będzie łatwo.
       Dziewiętnastolatkowie  nie myślą o śmierci. Myślą o tym co chcą osiągnąć czy zdobyć. Wszystko to 
skrupulatnie zapisałam po otrzymaniu wyników: 1. Skok spadochronem 2. Dziecko 3. Koncert AC/DC 
4. Zbudowanie domu 5. Występ taneczny na deskach amerykańskich teatrów. Małe i duże rzeczy 
ułożone w podpunktach. Nikt nie mógł mi ich obiecać, ale to utrzymywało mnie przy życiu, przy 
nadziei, że mogę umrzeć zapamiętana, że mogę umrzeć dokonując czegoś. 
      Dziewiętnastolatkowie nie myślą o miłości. Cóż za bullshit. Każdy nastolatek myśli o miłości, lecz 
nie każdy ją okazuje. Mnie ta miłość spotkała. Silna, namiętna owiana problemami. Prawdziwa. ,, Im 
bliżej śmierci jesteś tym mocniej czujesz miłość”. Wiedziałam to. Ludzie mogli mówić o nas wszystko. 
Jak bardzo niedobrani jesteśmy, że jestem tylko z nim dla pieniędzy, że stracił głowę dla młodej Polki. 
Ale ja go kochałam. Tak jak dziecko – miłością niewinną i zatraconą. Dwudziestoczterolatek ma inne 
potrzeby niż ja. Czy byłam zła za zdradę? Tak. Czy się tego spodziewałam? Tak. Dlaczego mu 
wybaczyłam?,, Serce ma swoje racje, których rozum nie zna”.
     Wiedziałam, że mam oparcie w Louis’ie. Z wrogości zawsze szybciej do przyjaźni. Wiedziałam, że go 
teraz nienawidzi i bałam się, że to wszystko przyśpieszy jeszcze bardziej ich rozpad. Nigdy nie 
chciałam być tego przyczyną. Przynajmniej Niall doceniał Dianę. Widzę jaka jest szczęśliwa, lecz 
hamuje się przede mną. Nie rozumiem dlaczego.
     Kiedy masz wszystko nie myślisz, że możesz to stracić. Napajasz się tym przejmując się małymi 
drobnostkami. Ale przychodzi dzień, w którym tracisz wszystko, albo musisz stracić. Doskonale 
wiedziałam, że nigdy nie pozbędę się Filipa, Kuby i Luizy, zbyt bardzo byli do mnie przywiązani. 
Musiałam więc odjechać. Nie zniosłabym, gdyby codziennie nade mną się litowali i zajmowali się 
mną. Wzięłam więc kartkę i dodałam  5. Wyjazd –daleko! Choć w taki sposób zaoszczędzę im 
cierpienia.
   Najgorzej jest z miłością, to uczucie. Kujące. Kiedy raz pokochasz dogłębnie już wiesz, że żadna inna 
miłość nie będzie się z tym równać. Możesz z tym walczyć, ale to pozostanie w środku. Nigdy nie 
będę żałować, że poznałam Harr’ego, nigdy, że się w nim zakochałam. Żałowałam tylko jednego. Nie 
mogę wyzwolić go od bólu.,, Miłość jest pragnieniem – by komuś coś dawać, nie otrzymywać”. Nie 
mogłam mu już nic dać. Zawsze będę jego chorą dziewczyną u boku. A jeśli umrę za trzy lata? Nie 
mogę pozwolić mu tak cierpieć. Co jeśli znów mi się oświadczy? Nie mam serca znów odrzucać czyjeś 
miłości. Już raz ktoś umarł, gdy wyznawał mi miłość i nigdy więcej to się nie stanie. Nigdy.
    Wzięłam kartkę i długopis. Spojrzałam w okno. Jesień w Anglii ma swój specyficzny charakter. 
Mimo, że przez chmury przebijało się słońce, widać było, że zacznie padać. Spojrzałam znów na 
kartkę. 6.Zerwać z Harry'm.
     Włożyłam kartkę do notatnika i schowałam ją do szafki. Opadłam swobodnie na łóżko Wiedziałam 
już, który najpierw podpunkt zrealizuje, choć zdawałam sobie sprawę, że to będzie najtrudniejsze. 
     Odejdę od Harr’ego.

23 grudnia, 2015

ROZDZIAŁ 33

Słoneczka xx
 Bardzo przepraszam, za tak dłuugą przerwę. Niestety zatrzymały mnie różne sprawy związane ze szkoła i życiem prywatnym. Ale .. przed Wami ostatni rozdział, a już w DRUGI DZIEŃ ŚWIĄT, dostaniecie Epilog - czyli zakończenie 1 cześci mojego fanfictiona ,,The Stranger". Mam nadzieję, że Wam się spodoba i powitamy w tym samym składzie ( a może większym już w lutym z 2 częścią ,,Tomorrow") To see you soon xx Wesołych, zdrowych oraz fanowskich świat xx

  *Z perspektywy Ryan’a*
  Byłem na wyjeździe zanim o wszystkim się dowiedziałem. Moja asystentka podbiegła do mnie z gazetą i krzyknęła ,,Słyszałeś!?”. Podobno Los Angeles to bardzo rozwinięte miasto, a informacje o wypadku Viktorii doszły do mnie za późno. Próbowałem dodzwonić się do menagerki Harr’ego, ale bez skutku. Odwołać sesji nie mogłem, musiałem ustalić szczegóły wydarzenia, które miało odbyć się w czerwcu. Mieliśmy przedstawić jedno wyjątkowe przedstawienie,, Love” balet z różnymi innymi gatunkami, wyjątkowy, nie tuzinkowy występ. Musiałem omówić szczegóły, ale wypadek wyprowadził mnie z równowagi. Co ona w ogóle robiła w Londynie!
   Pamiętam jak zabrałem jej gazetę, a wieczorem poszukałem jakiś informacji co dokładnie się stało. Dowiedziałem się, że  Viki spowodowała wypadek, że chłopcy, szczególnie Louis, są pokłóceni z Harry’m, że trasa koncertowa jest pod wielkim znakiem zapytania, że zespół po wydaniu 5 krążków faktycznie kończy działalność, że Viktoria jest w śpiączce. Jest w śpiączce!? Co tam się stało! Fani nosili kwiaty, miśki, słowa otuchy…
  Wiem, że kazała mi się nie zbliżać do niej, ale nie mogłem tak tego zostawić. Musiałem wrócić do Londynu.
  Pierwszy raz odwiedziłem ją jak była w 2 tygodniu śpiączki. Tak jak myślałem nie byłem tam mile widziany, ale o dziwo milej niż Harry.
- Louis możesz mi wytłumaczyć co się stało? Dlaczego ona jest w śpiączce!?
- Co ty tu robisz?!
- Przyjechałem z LA, próbowałem się dodzwonić do Elizabeth, ale tak jakby ten numer już nie istnieje.
- Bo nie istnieje.
- Co?!
- Kurwa, czy Viki nie mówiła, ze masz się trzymać od niej z daleka?
- Tak, ale kiedy nie mam pewności co się u niej dzieje, jak mogę spokojnie nie wchodzić jej w życie?!
   Nigdy dobrze nie dogadywałem się z Louisem, a tym bardziej z Harry’m. Byłem chamem, gnojkiem, człowiekiem bez uczuć, pozbawionym skrupułów. To nie tak, że jak zobaczyłem Viktorię Majewską to moje życie od razu się zmieniło - takie rzeczy dzieją się tylko w bajkach. Ona swym tańcem i dobrocią pokazał mi inną drogę, inne możliwości. Wiem, że nie miała łatwego dzieciństwa, ja – całkowicie odwrotnie. Otworzyła mi oczy, że muszę przestać być takim dupkiem.
- Chodź Ryan, pogadamy – zabrał mnie na dół Niall.
   Ten irlandzki chłopak, skromny, szczęśliwie zakochany miał w sobie radość dziecka. Był dokładnie taki jak Viktoria. Spokojny, szczęśliwy, dobry. Wytłumaczył mi cała sytuacje. Na koniec dodał ,,Nie musisz go nienawidzić, on już sam się nienawidzi". Jak miałem mu wybaczyć!?Zranił osobę na której mi zależało, która nie była tylko kobietą przy której moje hormony szalały. Była człowiekiem przy której miałem siły się zmieniać. Kiedy tańczyliśmy razem moje uczucia rosły wraz z iloścą zatańczonych krokó Zobaczyłem go, szedł przygaszony, ale to nie zmieniło faktu, że byłem na niego wściekły. - Stary! Czemu nic mi nie powiedziałeś! Jak ty w ogóle mogłeś jej to zrobić! - Nie mam zamiaru ci się z tego tłumaczyć.  Szarpnąłem go.
- A może powinieneś!
- Z tego co mi wiadomo miałeś się od niej odczepić raz na dobre.
- Może jak widać się pomyliła i to nie ja powinienem zostawić ją raz na dobre.
  Podszedłem do niego bardzo blisko i już miałem mu pokazać, że tancerze też mają mięśnie, ale poczułem szarpnięcie z tyłu.
- On już dostał za swoje.
  Obróciłem się. To był Louis.
- I bardzo dobrze ktoś go potraktował –powiedziałem
- Nie musisz mi dziękować. Ona i tak jest w śpiączce. Dam ci znać kiedy się wybudzi, możesz jechać – odpowiedział mi Louis.
  Odszedłem, ale usłyszałem jeszcze :
- Dziękuje Louis.
- To, że uratowałem cię od otrzymania kolejnego ciosu, który ci się należał nie znaczy, że ci wybaczyłem.
  Przychodziłem co drugi dzień. Nadal nic się nie działo. Nadal się  nie obudziła.. Aż miesiąc po wypadku Louis do mnie zadzwonił. Pojawiłem się tam od razu.
  Kiedy przyszedłem odesłali mnie do domu. Miałem przyjść na następny dzień.
Pierwsze co zobaczyłem to jej oczy. Ten błękit przenikał każdego.
   Uśmiechała się do mnie. Czekała na mnie.
- Cześć piękna.
- Cześć Ryan
- Wiem, ze nie chciałaś mnie już nigdy widzieć, ale nie mogłem nie przyjść.
- Rozumiem.
- Słyszałem, że nie jesteś w ogóle na niego zła.
- Nie jestem.
- Aha. Może ja pójdę? Po prostu chciałem tylko cie zobaczyć.
 Spojrzałem się na nią i zmierzałem do drzwi.
- Ryan stój. Przepraszam.
- Ty? Ty nie masz za co…
- Mam. Posłuchaj. Dalej organizujesz ten balet w Los Angles?
-Tak.
- Czy znalazłaby się dla mnie mała rola. Proszę.
- Ale próby zaczynają się w styczniu.
- Dam radę.
- Viki, wiesz, że ja się o ciebie martwię. Nie chcę narażać cię na ból.
- Wyzdrowieje, proszę Ryan.
-  A co na to Harry.
- On nie musi o niczym wiedzieć.
- Ale .. przecież. Jesteś z nim.
- Ale nie wiem czy będę.
- Viki, ja…
- Przyjadę na casting tylko kiedy jest?
- Casting jest w grudniu, ale Vix…
- Także w grudniu będę w LA.
Koniec . Postanowione. Taka była Viktoria. Twoje słowo przeciwko jej słowom…
Bywałem u niej ¾ razy w tygodniu. Rozkwitała, ale wciąż była słaba. Wokół niej byli najbliżsi, ale nie raz, nie dwa zdarzali się fani którzy przecisnęli się przez ochronę. Ona była cudowna, każdemu poświęcała uwagę. Słuchała ich, rozmawiała, doradzała. Fani byli z każdego zakątka świata, a ona jeszcze nie zaczęła robić kariery. To było piękne. Każdy ją podziwiał, jej siłę, odwagę, sposób wybaczania.
   Harry też się zmienił. Zaczął się uśmiechać. Przebywał z ludźmi. Odprowadzał jej fanów. Opiekował się nią. To straszne jak ich miłość została naruszona. Każdego dnia, kiedy ich widziałem, i myślę, że nie tylko ja tak miałem, widziałem w nich coś pięknego. Oczywiście byłem tym kolesiem, który kochał się w niej, a mimo to ich związek był dla mnie czymś niezwykle pięknym. Ile odwagi trzeba mieć, by wybaczyć drugiej osobie tak okropny czyn? Ile miłości trzeba mieć by ofiarować siebie w zupełności? Ile uczucia trzeba komuś darować, by zatracić się w miłości i to jej podporządkować życie?  Wiedziałem, że nigdy nie poznam odpowiedzi na te pytania, bo tylko jedna miłość na milion jest w stanie to przeżyć.
   Co do One Direction... praktycznie nie istniało. Każdy wiedział, że to koniec, lecz jeszcze nikt o tym głośno nie mówił.  Między chłopakami ( no może pomijając stosunki Harry- Niall) było okropnie. Atmosfera była tak bardzo napięta, że nikt nawet nie próbował wierzyć, że coś się zmieni. Doskonale wiedzieli, że muszą wydać ostatni krążek, zrobić
krótkie turnee po Ameryce i  koniec. Mieli odejść od siebie od stycznia.
          Sprawa pomiędzy nimi wyglądała następująco. Niall bronił zawzięcie Harr’ego, a Louis, Filip i Kuba z wielką nienawiścią nie mogli nawet na niego patrzeć. Liam początkowo był na stronie Lou, ale z czasem widząc zachowanie Viki przechodził na stronę Nialla. Zayn w ogóle nie brał udziału w owej kłótni, bo cały czas był na Hawajach ze swoją ,,świeżą” żoną. Media natomiast były po stronie Louisa, rozumieli ból. A co z fanami? Fani jak zawsze dzielili się na dwa obozy. Mimo wszystko fandom przetrwał – nie tak jak zespół.
      To był koniec listopada, miałem wyjechać już do LA, ale wcześniej miałem przekazać Viki wiadomość, że dam jej główną rolę i niech przyjedzie od lutego na próby.. przecież ja wiedziałem od początku, że tylko ona się nadaje na to miejsce. Zobaczyłem ją wśród dzieci, pierwszy raz tak szczęśliwą, śpiewała im piosenkę, której nie znałem. Nagle usłyszałem krzyk pielęgniarki i śmiech jej lekarza
- No tak artyści, cały czas ich ciągnie do ucieczek.
- Przepraszam , musiałam.   
    Dopiero teraz to zobaczyłem. To były dzieci chore na raka, a ona z każdym zrobiła sobie zdjęcie, załatwiła autografy od chłopaków, śpiewała, bawiła się. Dała im małe szczęście, choć sama go potrzebowała. Ile potrzebuje jeszcze argumentów, by twierdzić, że na nikogo lepszego nigdy nie trafie?
   Kiedy w końcu porozmawiała z lekarzem, wszedłem do jej sali:
- Viki nie przyjeżdżaj do LA, masz rolę. Filipowi też coś załatwię. Przyjedź w lutym, przesunę próby
- Nie musiałeś…
- Musiałem.
 Nagle wszedł  Harry, Niall i Liam
- Przepraszam, Ryan mógłbyś wyjść – powiedział Niall.
- Właśnie się żegnam z Viki, mogę?
- Dajcie spokój o co chodzi ? – zapytała
    I stało się coś czego nikt nigdy by nie podejrzewał. Harry klęknął przed Viktorią i powiedział:
- Ja kochać ciebie. Do you marry me?
   Pamiętacie ten moment swojego życia, gdzie świat staje wam przed oczami, a serce nadal bije chodź pragniecie, by przestało? Właśnie tak się czułem.
   Spojrzałem na Viktorię. Była spokojna, choć przerażona. Nie potrafiłem się poruszyć. On tak serio? Co go opętało? Halo?!
- Jesteś dla mnie ważny Harry – spojrzała na mnie i na chłopków. – Ale muszę ci odmówić. Nie chodzi o ten wypadek.. ale to nie jest najlepszy czas.
- Ja nie chcę cię stracić, a wiem, że to jedyne wyjście… - odpowiedział.
 Viki spojrzała w okno.
- Przykro mi Harry. Nie mogę.
- Kochasz mnie jeszcze?
  Czemu od razu nie uciekłem? Nie umiem znieść tego bólu w jej oczach. Zagryza wargi. Wiem, wiem co kombinowała. Chciałem krzyknąć, by tego nie robiła. Przecież halo, oni są najlepsza parą na świecie. Ona chciała go…
- Nie. Przepraszam Harry.
    Chciałem się rzucić i krzyknąć, że ma w to nie wierzyć. Ale nie umiałem nawet się ruszyć. A tym bardziej zabrać powietrza. Viki dlaczego ty to robisz, on jest dla ciebie całym życiem! Dlaczego?
Chłopcy spuścili głowy i wyszli. Ja spojrzałem na nią ze znakiem zapytania, a ona. Ona tylko smutnie się uśmiechnęła, otarła łzę i powiedziała cichutko:
- Tak jest lepiej.
   Wychodząc zapytałem,, Dla kogo?” Ale nie dostałem odpowiedzi. Kiedy wchodziłem do samochodu zaczepił mnie Harry.
- Możemy pogadać?
  Spojrzałem się przerażony.
- Spokojnie. Jak faceci.
    Zaprosiłem go do pobliskiej kawiarni. Usiadł i wyjął swój notatnik, telefon i słuchawki.
- Harry ja..
- Wiem, Ryan to nie twoja wina, że ona...
  Znów nie umiałem mu powiedzieć jaki ślepy jest, czemu tylko ja to widziałem? Dlaczego to tylko ja widziałem, że ona próbuje go chronić? A raczej próbować..
- Kocham ją i nigdy nie przestanę. O cokolwiek ona mnie poprosi, nigdy nie odejdę z jej życia. Zawsze będę tuż obok i jeżeli lekko się potknie to będę ją dźwigał – spojrzał się na mnie. – Nigdy już nikogo tak nie pokocham. Jeżeli jedynym sposobem by ją uratować byłoby oddanie życia, zrobiłbym to bez wahania. Bo to miłość, prawda? Ty też ją przecież kochasz. Widzę jak się na nią patrzysz. Wiem, że dostanie tą rolę. Dlatego mam dwie prośby. Zaopiekuj się nią. Zamieszkajcie razem, jeżeli  będziecie ze sobą traktuj ją z szacunkiem, dbaj o nią jak o księżniczkę, pilnuj by włos jej z głowy nie spadł. Spełniaj każdą jej zachciankę. A kiedy trafi wam się dziecko, traktuj je jak księcia, oddaj cały świat jemu i jej . Świat to nadal za mało dla niej, a mimo tego postaraj się pod koniec każdego dnia powiedzieć ,,Dałem jej wszystko tego dnia”. Nigdy się z nią nie kłóć, to ona sprawiła w końcu ze ty i ja jesteśmy teraz innymi facetami. To dzięki niej inaczej patrzymy na świat i potrafimy cieszyć się z zachodzącego słońca i zaczynamy doceniać każdy krok i wers naszej sztuki.  Opiekuj się nią. A kiedy będziesz widział, że cierpi, albo umiera nie odchodź, bądź z nią do ostatniego tchu. Daje ci wolną rękę, kochaj ją i pilnuj. Ale kiedy zobaczę, że już nie uśmiecha się jak kiedyś, kiedy dowiem się że ją krzywdzisz, Ryan zniszczę cię. Powierzam ci moje całe życie. Jeżeli ją skrzywdzisz nigdy nie zaznasz spokoju.
- Harry przecież ja nie chcę...
- A tu moja druga prośba, czy mógłbyś ułożyć do tej piosenki układ?
- Jasne, pokaż.
   Podał mi słuchawki i wysłała piosenkę na telefon. Melodia była wolna, a słowa smutne, ale prawdziwe :
,, Lay me down” ( org. Sam Smith)
Tak, wierzę
Że pewnego dnia będę tam, gdzie byłem
Właśnie ram, tuż obok Ciebie
I jest ciężko, dni wydają się takie ciemne
Księżyc i gwiazdy są niczym bez Ciebie

Twój dotyk, twoja skóra, od czego mam zacząć?
Żadne słowa nie wyrażą tego  jak bardzo za Tobą tęsknie
Zaprzeczam tej pustce, tej dziurze, w której się znajduję
Tym łzom, one opowiadają swoją własną historię
 
Powiedziałaś mi, żebym nie płakał jak odejdziesz
Ale to przytłaczające uczucie, jest zbyt silne.

Czy mogę położyć się przy Twoim boku, obok Ciebie
I upewnić się, że masz się dobrze
Zatroszczę się o Ciebie
I nie chcę być tu, jeśli nie mogę być z Tobą, dziś w nocy

Sięgam do Ciebie
Czy słyszysz moje wołanie?
Ten ból przez który przechodzę
Tęsknie za Tobą, tęsknie za Tobą jak szalony

Ułóż mnie do snutej nocy, połóż mnie pryz sobie x2

Czy mogę położyć się przy Tobie, obok Ciebie, Ciebie?

- Harry, ja nie  mogę .. - powiedziałem odrywając słuchawki od uszu
  Jego już nie było. Była tylko kartka

,, Zaopiekuj się moją Viktorią.”
   I zrozumiałem, że to właśnie jest miłość. Poświecenie pomimo wszystko. Kochasz, ale wiesz, że ta miłość  kiedyś sprowadzi smutek i poświęcasz się. Mówisz, że nie kochasz, przy świadkach, choć twoje życie opiera się tylko na tym człowieku. A kiedy zostaniesz powiadomiony, że ona już nic do ciebie nie czuje, oddajesz ją w inne ręce, myśląc, że jej serce należy do ,,tego innego kolesia”.
  To jest miłość. Kochasz, ale wiesz, że to go zabije.  Poświecenie przeciwko cierpieniu. Przeciwko śmierci.

07 listopada, 2015

ROZDZIAŁ 32



Rozdział zbudowany jest z dwóch części. Jedna to teraźniejszość ( teskt normalny), a druga to wspomnienia Harr'ego, przeszłość ( tekst pogrubiony). Mam nadzieję, że zrozumiecie i Wam się spodoba.- ily xx #TheStrangerFF

              Proszę głosujcie na mnie w blogu miesiąca -                      TUTAJ ! Dziękuje xx
                                                           * Z perspektywy Harr’ego*

- Ale ja nie mogę. Ja naprawdę nie mogę.
- Ci. Ona się o niczym nie dowie.
- Ale ja ją kocham.
- To nic Harry. Ja ciebie też kocham.
     Siedziałem tu już trzeci tydzień. Dzień po dniu. Czasami wracałem do domu po nowe ciuchy, czy 
też po szybki prysznic. Wyglądałem strasznie. Byłem zapuszczony, a do Harr’ego Styles’a wiele mi 
brakowało. 
    W pierwszym tygodniu po wypadku prasa dobijała się do mnie oraz jej bliskich. Teraz się uspokoili, 
ale co jakiś czas słyszałem jak mieszają mnie z błotem. I mieli racje. Zasłużyłem na to. Byłem 
przekonany, że to Louis pomógł im dojść dlaczego to się stało. Działał na szkodę zespołu, a ja nie 
umiałem być na niego zły.
    Nasza trasa miała zacząć się w listopadzie, miało to nastąpić za dwa dni. Ale nie nastąpi. 
Jednomyślnie przełożyliśmy to na styczeń. Wolałem być z nią choć nikt mnie tu nie chciał.
    Nasze życie się zmieniło. Piosenki pisaliśmy w szpitalnym korytarzu. Było ciężko. Tylko Niall ze mną 
rozmawiał, Liam od czasu do czasu zamienił ze mną dwa słowa. Z Louisem w ogóle nie rozmawiałem. 
Filip i Kuba nie chcieli mnie znać. Czy byłem zły? Tak, na siebie. Tylko i wyłącznie na siebie. 
 -Harry staczasz się.
- Cii. To nic. To nic.
- Dzwoni do ciebie.
- Za chwilę próba, muszę iść.
- Odwołali ją. Musisz się spiąć, Harry za chwilę masz trasę.
- Chcę do Viktorii. Nienawidzę Londynu.
- Harry-krzyknął Niall – powinieneś odpocząć.- Odpuść stary, bo zwariujesz.
- Jak wtedy?
- Tak.
- Słuchaj. Wiem, że pewnie obwiniasz za to siebie, jak i połowa ludzi na tym świecie. Ale ja wiem, że to 
nie jest twoja wina. Byłeś na wykończeniu, stoczyłeś się w ciągu tygodnia. Ja wiem, że to ona. To ona 
cię zmanipulowała. Viktoria też się o tym dowie i będziecie znów razem. Ona cię kocha. Musisz z nią 
tylko pogadać.
- O ile się obudzi Niall.
- No w końcu wyszedłeś do ludzi.
- Tylko do was.
  Mówili, że wyglądam strasznie. Pierwszy raz od czterech lat ubrałem dres. Opadał na mnie. Moje 
kości policzkowe zwracały na siebie uwagę. Tłuste włosy, zagubione oczy. Drgawki. Spity głos. 
Popadałem w…
- Harry, stajesz się alkoholikiem – powiedział Liam
- Ja..
- Stary, przecież widzę , że z nią piszesz, gadasz, co jest? –zapytał zmartwiony Zayn
- Tęsknie. Brakuje mi jej.
- Przecież my też wyjeżdżamy w trasy, a żaden z nas nie jest na skraju alkoholizmu.
- Ja się od niej uzależniłem. Brakuje mi jej polskiego akcentu, jej oczu, jej uśmiechu, jej dotyku.
- Świrujesz stary - odpowiedział szorstko Louis
- Nie, ja po prostu zakochałem się do szaleństwa.
- Stary, zbieraj się na nogi. Bo jak zobaczy cię w takim stanie, to ja nie wróżę ci dobrej przyszłości – 
powiedział Louis.
- A co jeśli nie wróci?
     Ilekroć patrzyłem przez okno Sali numer 25, wszystko powracało.Jej głos, gdy widziała mnie pół-nagiego, jej płacz kiedy wybiegła z domu. Modliłem się, że nic jej się nie stało, choć nie byłem w stanie racjonalnie myśleć. Alkohol robił swoje.
- Pewnie obwinia pan się o wszystko.
Obróciłem się. Za mną stał doktor. Pokiwałem głową.
- Ja też się obwiniałem.
   Spojrzałem się na niego. Popatrzył się w stronę Viktorii.
- Moja żona pięć lat temu miała podobny wypadek. Pokłóciliśmy się. Ona była w ciąży, ja 
wystraszyłem się odpowiedzialności. Zapadła w śpiączkę.
- Wybudziła się?
- Tak, ale po zrobieniu badań wykryli u niej raka. Było za późno, umarła trzy tygodnie później.
    Spojrzałem na niego przerażony.
- Bardzo mi przykro.
   Lekko się uśmiechnął.
- Nie trzeba. Bardzo długo obwiniałem się o to co się stało. Do tej pory przychodzą do mnie takie 
myśli, a kiedy widzę ciebie i znam historię wypadku… -spojrzał na mnie. – Nie obwiniaj się. To do 
niczego nie prowadzi. Wiesz, że osoby w śpiączce słyszą ludzi? Dlaczego ty nie pójdziesz i z nią nie 
porozmawiasz?
- Nie mogę. Chłopcy nie dopuszczają mnie do niej i wcale im się nie dziwie.
- A chciałbyś?
   Spojrzałem na niego niepewnie.
- Oczywiście, że tak. Chciałbym dotknąć jej reki i powiedzieć jej prawdę.
- Myślę, że da się to zrobić – doktor uśmiechnął się do mnie.
   Poczułem się jak chłopczyk, który musi być ciągnięty za rękę, by się nie zgubić.
- Kto z was ma teraz wartę?
- Niall i Louis.
- Ja się tym zajmę. Ty będziesz miał 15 minut – doktor poszedł w stronę sali Viktorii. – Przepraszam, że 
tak krótko.
    Dla mnie 15 minut to było już coś. Moc dotknąć jej ręki, przez 15 minut od trzech tygodni graniczyło z cudem.
Jak się okazało doktor pod pretekstem zbadania Viki wyprawił z sali chłopaków. Kiedy oni poszli do 
kawiarni ja usiadłem obok jej łóżka. Była blada i niewinna. Wydawało się, że po prostu śpi, a nie, że
zapadła w śpiączkę. Dotknąłem jej chłodnej dłoni. Respirator odbijał równomiernie jej rytm serca. 
Biło tak samo. Biło. Pi-pi-pi
     Czy ona naprawdę mnie słyszy? Nigdy nie wierzyłem w te brednie, te słyszenie przez śpiączkę, że to 
miłość rozbudzi umierających, że zaświaty istnieją. Pierwszy raz chciałem się mylić.
- Cześć księżniczko. 
   Nie odpowiedziała. Czego ja się spodziewałem?
- Ja… ymm
    Zbyt dużo chciałem jej powiedzieć na raz.
- Viki, ja naprawdę nie chciałem. Do niczego nie doszło. To znaczy doszło. To znaczy.. Może ja zacznę 
od początku?
-  Kiedy wyjechałaś mój świat się zmienił. Powróciło to co było zanim pojawiłaś się w moim życiu. Ja 
wiem, że pisaliśmy, ale nie miałem cię, kiedy wstawałem, kiedy kładłem się spać. Znów zamknąłem 
się w sobie i w swoim za dużym mieszkaniu. Ono bez ciebie nie żyło. Ja nie żyłem. Zacząłem pić. 
Opuszczać próby. Nie żyłem. Bo i po co miałbym żyć, kiedy nie słyszałem twojego cudownego głosu. 
Ja wiem, że ty dzwoniłaś, ale ja nie potrafiłem odebrać. Ja nic nie potrafiłem. Ja się od ciebie 
uzależniłem. Wiem, że to brzmi irracjonalnie, jak w filmach, których nie lubisz, ale ja je zrozumiałem, 
Viki. Bo jeżeli kogoś kochasz, tak bezinteresownie, tak na zabój, to cały świat jest tylko marnym 
pyłkiem. Ja bałem się, że ty mnie tam zdradzisz, że ty mnie nie kochasz. 
     Przytuliłem się do jej ramienia i zacząłem płakać. Wszystkie emocje które gromadziły się we mnie przez 3 tygodnie nagle wyszły
- Viki ja…
- Staczasz się Harry, staczasz! – pisali ludzie na twiterze.
PUK-PUK.
- Zostaw mnie! Nigdzie nie idę!
- Harry to ja. Elizabeth.
- Zostawcie mnie!
    Weszła w czerwonej sukience, poczułem mocne perfumy. Ożywiły mnie.
- Harry jak ty wyglądasz! Musimy cię zebrać.
- Zostaw mnie!
- Nie, ja cię nie zostawię. Nie jestem nią.
    Przybliżyła się do mnie.
- Ja nie jestem nią. Jestem Elizabeth. Czemu to na mnie nigdy tak nie patrzyłeś jak na nią?
- Co?
- Harry, to ja jestem zawsze obok ciebie, kiedy najbardziej potrzebujesz wsparcia. Harry to dzięki 
mnie jesteś tu gdzie jesteś. Harry czy ty nie rozumiesz, że ja cię kocham.
     Wyrwało mnie ze wspomnienia szarpnięcie i straszny alarm.
- Co się dzieje?!
- Proszę się posunąć – krzyknęła pielęgniarka
- Coś ty jej zrobił?! – wrzeszczał Louis
- Harry co się stało?- zapytał się Niall
- Tlen, dajcie tlen!
     Po dwóch minutach podszedł do nas lekarz. Uśmiechnięty.
-  Wybudziła się.
    Wszyscy odetchnęli z ulgą.
- Zadzwonię do Kuby- powiedział Louis.
- Czy my możemy ją zobaczyć? – zapytał Niall.
- Ona jest słaba. Potrzebuje snu. Zresztą chciałbym z nią najpierw porozmawiać – powiedział lekarz.
- Jasne, rozumiem – odpowiedział Niall.
- Widzisz cuda się zdarzają Harry, ona cię słyszała – powiedział doktor idąc do jej sali.
   Po pół godzinie wyszedł oznajmiając:
- Ona cię chce widzieć Styles – odchodząc dodał. - Wszystko pamięta.
    Spojrzałem na niego przerażony i skierowałem się do drzwi.
- Cześć.
- Hej, Harry.
- Ja… Ty, ty podobno wszystko pamiętasz.
- Tak.
- Ja.. ja nie wiem co mam powiedzieć.
- Nic nie mów.
- Ja.. przepraszam Viki. Jak byłaś w śpiączce miałem ci tyle do powiedzenia,a teraz nie wiem jak mam ci to wytłumaczyć.
- Nie tłumacz. Ja ci wybaczyłam.
    Spojrzałem na nią.
- Ale jak to? Ja chciałem ci wszystko wytłumaczyć, wyjaśnić.
- Jeżeli będziesz na to gotowy. Ale najpierw się wyśpię. Musze odpocząć.
- Jasne pewnie.
     Louis i Kuba spojrzeli na mnie wściekłym wzrokiem. Wiedziałem, że mają za złe, że to ja pierwszy z 
nią porozmawiałem, że to ona mnie pierwsza poprosiła.
- Dlaczego!
- Co ona sobie myśli!
- To ja się tu martwię cały czas, a ona, ot tak!
     Po godzinie zawołała mnie pielęgniarka. Opowiedziałem Viktorii o moim załamaniu, którego do 
końca nie rozumiałem. O rzeczach jakich robić nie chciałem, a nie mogłem przestać robić i o niej
- Kochałaś mnie?
- Kocham Harry.
- Ale dlaczego… - powiedziałem choć alkohol krążył w mojej głowie, przybierając na sile.
- Harry, głuptasie. Nie da się wyjaśnić dlaczego kogoś kochasz. Kochałam cię od początku. Nie za 
sławę, bo Harry wtedy zaczynałeś. Za charakter, za twoją dobroć, a ona? Za co ona cię kocha? Może 
za sławę? Może z bogactwo? Zapytałeś ją?
- Ona mnie kocha za mój charakter.
- Harry, ty naiwniaku – podeszła do mnie. - Ze mną nie będzie ci źle. Nie stoczysz się. Nie opuszczę 
cię.
- Ja.. ja jestem pijany.
   Podeszła do mnie, ściągając mi koszulę i całując mnie.
- I wtedy przyszłam.
- Tak.
- Dlatego ci wybaczyłam
   Spojrzałem na nią niepewnie.
- To znaczy będziemy razem? Zostaniesz tu?
- Nie wiem Harry co będzie. Ledwo co przeżyłam. Nie znaczy, że przestałam cię kochać, tylko, że – 
podeszła pielęgniarka. – Muszę iść na rezonans.
    Atmosfera między nami wszystkimi była napięta. Kuba, Filip i Louis nie rozumieli Viktorii. Diana 
oraz Luiza przesiadywały u niej i rozmawiały jakby nic się nie stało Niall oraz Liam starali się ogarniać 
rzeczy w zespole.
    Ja natomiast przychodziłem do niej każdego wieczora i śpiewałem jej piosenki. Nie rozmawialiśmy 
o przyszłości, bo Viktoria co chwilę powtarzała,, Harry, przyszłości na razie nie ma”.
   Aż miesiąc po wypadku doktor poprosił nas wszystkich do sali Vikorii.
- O co chodzi Viki? – usiadł na łóżku Kuba.
    Viktoria pokiwała głową na doktora, ten wyszedł i zamknął drzwi.
- Musze wam coś powiedzieć.
- Może w końcu wytłumaczysz nam dlaczego mu wybaczyłaś. – powiedział Louis pokazując na mnie 
palcem.
   Kuba zjechał go wzrokiem.
- Od razu jak się wybudziłam lekarz White porozmawiał ze mną o wypadku. Nie straciłam pamięci, 
przeżyłam. Zbyt dużo cudów, prawda? Miał podejrzenia, których nie da się tak szybko wytłumaczyć. 
Tylko obserwacja i badania, które i tak nie są w 100% pewne, ale dają już punkt odniesienia.
- Viki co się dzieje!? – zapytała przerażona Luiza
   Viktoria spojrzała na nas wszystkich, zatrzymując wzrok po kolei na każdym
- Jestem chora. Mam stwardnienie rozsiane.
    Spojrzała na mnie.
- Przyszłości nie da się zaplanować Harry. Czasu do mojej śmierci też nie.