25 października, 2015

ROZDZIAŁ 31

                                           
UWAGA: Rozdział jest wulgarny i troszkę brutalny ( tak tylko mówię)

                                              KONIEC 1 CZĘŚCI -> 32,33, EPILOG

                                                                         *Z perspektywy Louisa*


- Kim pan dla niej jest!
- Czy ona żyje?!
- Kim pan dla niej jest!
- Zapłacę za całe leczenie, ale niech ona żyje!
- Weźcie go! Dajcie mu tabletki uspakajające!
- Puśćcie mnie! Muszę ją zobaczyć!
- Jak się pan nazywa?
- Viktoria Majewska.
- On zwariował, nawet nie wie jak się nazywa!
- Kurwa mać! Wszyscy mnie znają w tym głupim Londynie.
- Uspokójcie go!
- Louis Tomlinson! Co z nią jest!?
       Wrzask, tabletki, 5 godzin czekania. I dalej nic. W końcu po 10 godzinach wynegocjowałem, 
że może się czegoś dowiem.
     Myśleli, że się uspokoiłem, a ja cały czas byłem w szoku. Tamten obraz nigdy nie zniknie z 
mojej głowy. Krew na moich rekach będę czuł do końca życia. I ją w pół żywą, w połowie całą.
     Piłem kawę za kawę. Po 11 godzinach zadzwonił do mnie Igor. Choć nie odbierałem przez pięć 
połączeń za szóstym się złamałem.
- Gdzie jesteś? Mieliśmy się spotkać po mojej szkole.
- W szpitalu.
- Co ci jest?!
- Przyjedź na Hospital Street 11, jedź wolno. Nic mi nie jest.
- Ale..
- Spokojnie Filip. Błagam.
   Nie mogłem mu tego powiedzieć przez telefon. Jeszcze jemu by coś się stało, a tego byłoby za 
dużo.
   Pamiętam jak biegłem tyle ile Bóg dał mi w tlenu w płuca. To wyglądało okropnie i niestety 
takie było. Kierowca tego tira na szczęście wyszedł bez szwanku, ale Viktoria…
- Jestem- mówił przestraszony Filip- Co jest!?
- Viktoria ma operacje.
- Co! Dlaczego! Co jej zrobiłeś!?
   Ja? Ja podszedłem i trzymałem jej pół-zmarłe ciało na kolanach, modląc się by przeżyła.
- Co jej zrobiłeś!
   Ja? Ja każdą cząstką chciałem dopaść Harr’ego i go zabić.
- Co jej kurwa zrobiłeś!
   Ja? Ja? Ja poszedłem tylko zapłacić. Ja ją zostawiłem.
- To nie ja Filip.
    Zadzwonił po Kubę i Luizę i tak po 12 godzinach w czwórkę czekaliśmy na lekarza, który miał 
nam powiedzieć co z Viki.
   Po 14 godzinach zaczęli dzwonić chłopcy, gdzie jestem z Harry’m. Zakończyłem rozmowę. Przez 
następne cztery godziny mojego już dojścia do granic możliwości wydzwaniali moi menagerowie i 
wtedy Kuba powiedział.
- Ja nie mam pieniędzy, by opłacić jej szpital.
   Odpowiedziałem.
- Ja pokryje wszystkie koszty- i dodałem.- I załatwię Harr’ego.
   Choć każdy z nas inaczej przeżywał czekanie to wszyscy byliśmy zgodni. Harry dostanie za swoje. 
Zero litości. Zero zrozumienia.
   Po 20 godzinach czekania zjawili się Niall z Dianą oraz Liam. Zayn z Perrie byli na romantycznym 
weekendzie, także nie mogli przyjść i przeżywać niewyobrażalnych męk.
   Diana z Luizą płakały. Kuba oraz Filip chodzili nerwowi. Niall udawał silnego, ale widziałem jak 
łamie się z każdą minutą. Ja czekałem. Mój pierwszy szok minął. Moje emocje kumulowały się 
w środku. Mimo wszystko, każdy z nas odchodził od zmysłów, a lekarza nadal nie było widać.
   W końcu minęła 22 godzina czekania. Wyglądaliśmy strasznie. Śmierdzieliśmy, byliśmy głodni i 
śpiący, ale nikt z nas nie potrafił zamknąć oczu. Nie rozmawialiśmy ze sobą. Myślałem, że powoli 
zapominam słów, aż nagle wyszedł lekarz z sali operacyjnej i u każdego odżyły emocje. Wszyscy 
rzuciliśmy się na niego, a on ze stoickim spokojem zapytał:
- Kto jest z rodziny?
   Myślałem, że eksploduję.
- Kurwa, czekam tu od jebanych 22 godzin! Nie obchodzi mnie czy jestem z rodziny i tak masz nam powiedzieć co z nią!
  Lekarz obrócił się do Kuby.
- Mąż?
- Nie, brat- odpowiedział.
- Mogę?
- No, kurwa pewnie, że możesz – odkrzyknąłem.
  Lekarz spojrzał na mnie, a potem na potakującego Kubę.
- Jest w bardzo ciężkim stanie. Usunęliśmy jej śledzionę, ale jej narządy wewnętrzne są w bardzo 
kiepskim stanie. Szczerze? Cud, że w ogóle przeżyła. Te dwie doby zdecydują o wszystkim.Jeżeli 
trzy razy jej serce stanie, przygotujcie się na najgorsze.
    Wszyscy spojrzeliśmy na niego przerażeni.
- Idźcie spać. Naprawdę wyglądacie okropnie. Ona i tak jest w śpiączce farmakologicznej.
- Śpiączce! – krzyknęła totalnie załamana Luiza.
- Tak, podczas operacji musieliśmy ją uśpić, to normalna procedura.
- Ale ją wybudzicie?! –zapytała Diana
- Tak, po 48 godzinach jak wszystko będzie dobrze. To naprawdę cud.
    To cud? To naprawdę cud?
Pobiegłem do roztrzaskanego auta, był w częściach. Ciało Viktorii wypadło przez przednią szybę, 
kilka metrów dalej. Auto było praktycznie pod kołami tira. Żaden obraz nie jest w stanie tego 
opisać, także kiedy policja kazała mi opisać całe zdarzenie zapytałem ich czy oni potrafią opisać 
najgorszą rzecz jaką przeżyli. Skończyło się na tym, że po 24 godzinach sprawa była prawie 
zamknięta. Kierowca nie złożył skargi, a wina i tak leżała po stronie Viki. Ale teraz nikt o tym nie 
myślał.
    Postanowiliśmy się podzielić partiami po dwie osoby na pięć godzin. Pierwszą rundę wziąłem ja 
z Kubą. Za nic w świecie nie poszedł bym teraz spać.
   Około 28 godziny pojawił się ON. W czystych ciuchach, ale mokry. W tym momencie wszystkie emocje, które kumulowały we mnie od ponad doby wybuchły. Rzuciłem się na niego i jak w zegarku, w każdej sekundzie dostawał w inną cześć twarzy. Oczy miałem zamknięte, więc słyszałem 
tylko odgłosy bólu i błagania o litość. Poczułem szarpnięcie. Odciągnęli mnie, lecz nie czułem 
bólu.
- Ty sukinsynie! Zapłacisz za to cwelu! Nigdy ci tego nie wybaczę!
- Wszystko dobrze? – podbiegła do niego pielęgniarka.
- Aż za dobrze! Sukinsyn powinien być na miejscu mojej siostry- wrzeszczał Kuba.  
- Zaraz panów wyproszę! Wezwać policję? – zapytał ochroniarz, jeden z trzech jacy mnie trzymali.
- Nie . Wszystko dobrze.
- Pan krwawi. Zapraszam do mnie, opatrzę pana.
- Nie trzeba. Możecie go wypuścić.
- Na pewno? –zapytał inny ochroniarza.
- Tak.
    Puścili mnie, a ja ponownie rzuciłam się na Stylesa. Jego twarz za mało krwawiła. Kopałem go w 
rękę, rzuciłem na ziemie i przyłożyłem mu pięścią w nos, aż usłyszałem łamanie się kości.
    Ochroniarze rzucili się na mnie, wrzeszcząc, a pielęgniarka krzyczała, że złamałem mu nos i 
rękę. Ciągle za mało.
    Dokładnie sekundę później pojawiła się czerwona lampka nad salą Viktorii. Jej serce stanęło. 
Wszyscy rzuciliśmy się do szyby i oglądaliśmy jej reanimacje. Sekundy mijały jak godziny, a minuty 
jak lata. Pi-pi-pi odzyskaliśmy ją.
     Kiedy przyjechała karetka odebrali mi ją  z moich ramion. Pierwszy raz w życiu spanikowałem, 
choć nie miałem ku temu podstaw. Klęczałem obok rozbitego szkła, a krew oblewała moje 
ubranie oraz ciało. Lekarz krzyknął ,, Tylko dzięki panu ona żyje”, ale ja nie wiedziałem co to 
znaczy życie, kiedy nie byłem pewny czy jeszcze ją zobaczę.
- Musi pan wyjść ze szpitala, pojedzie pan na policje
- Czemu!- krzyknąłem
- Naruszył pan własność osobistą, złamał mu pan nos i rękę.
- Nigdzie nie idę, kurwa! To on powinien iść.
- Nie składajcie skargi, ja jej nie poręcze.
- Ale on...
- Nie.
- I tak już pan być tu nie może
- Co za skurwiele – odpowiedziałem
- Będę cie informował – powiedział Kubę
- Nie ruszę się stąd. Będę na zewnątrz.
- Musisz iść spać, za chwilę i tak zmiana warty.
- Ja mogę przy niej być – cicho zaproponował Harry
- Po moim trupie sukinsynie-znów zacząłem się rwać.
   Ochroniarze ciągnęli mnie po szpitalnym korytarzu.
- Nie pozwól na to Kuba, ten frajer nie może być przy Viki, nie może!
- Powinienem tu być. Jak się wybudzi musi wiedzieć, że to nie było tak.
- A jak sukinsynie! Nigdy nie widziałem nikogo w gorszym stanie. Patrz do czego doprowadziłeś!
- To nie tak!
- Zamknij się Harry. Wątpię, że jak się obudzi będzie chciała widzieć ciebie.
    Paliłem fajkę za fajką. Nim się ocknąłem już trzeci raz byłem w przydrożnym sklepie po 
następną paczkę.
- Pańska żona rodzi?
- Słucham?
- Najczęściej tak faceci właśnie wyglądają.
- Nie. Moja przyjaciółka jest w ciężkim stanie.
- Może pan pójdzie spać.
   Sen? Co to jest sen. Właśnie przyjechał Niall i Filip i mieli pilnować Viki, czekać na jakieś wieści. 
Harry ciągle tam był.
    Po 30 godzinie przyszły dziewczyny. Było to około piątej nad ranem. Przywitałem się z nimi i 
położyłem się na ławce. Obudziły mnie krzyki i szarpania Liam’a.
- Co jest?!
- Właśnie przyszedłem na moją zmianę, Viki drugi raz musiała zostać reanimowana.
    A więc została tylko jedna szansa. A ja nie mogłem nic zrobić. Kiedy płaciłem za paliwo i 
usłyszałem pisk opon pierwsze co przyszło i do głowy to bandyta który nas napadnie. Dopiero, kiedy ochroniarz krzyknął,, ukradli pana auto!” zrozumiałem co się stało.
    Po 39 godzinie czekania miałem serdecznie dość stania na dworze. Po prostu wszedłem do szpitala i czekałem na swoją kolej. Harry ciągle tam był. Nie patrzeliśmy na siebie, tym bardziej nie rozmawialiśmy. On wiedział, że wszystko zepsuł.
     Zbliżała się 47 godzina. Godzina dzieliła nas od tak ważnej informacji. Wszyscy byliśmy razem 
Kuba, Luiza, Filip, Niall z Dianą . Wpatrzeni w jej salę odliczaliśmy każdą minutę.
    I stało się. Jej serce przestało bić. Wokół nas biegali lekarze oraz pielęgniarki.
- Czy to koniec? – zapytałem.
   Nikt mi nie odpowiedział. Może nikt nie znał odpowiedzi, może była zbyt oczywista.
 Płacz, krzyk, modlitwa. Lekarz wyszedł. Oddech.
- Tak jak państwu mówiłem trzy razy i… - spojrzał na nas.- Zapadła w śpiączkę. Nie wiemy kiedy 
się wybudzi.
   Lekarz spojrzał po nas, a przechodząc obok Harr’ego dodał:
- O ile się obudzi.

                                                           C.D.N

17 października, 2015

ROZDZIAŁ 30

 
        Coraz bliżej zbliżamy się do końca 1 części. Odliczanie czas start -> 30, 31, 32, 33, EPILOG

   Otworzyłam oczy i pierwsze co widziałam to brudny sufit. Obróciłam się na bok, a tam nikogo nie 
było. Nikogo kto powtarzałby mi  łamanym polskim jaka piękna jestem. Nikogo kto głaskałby moje
włosy szepcąc, że czeka ze śniadaniem. Nikogo co całą energię poświęcałby na patrzeniu się na moje 
śpiące oczy.
  To był trzeci tydzień października. Mieszkałam w małym mieszkanku w Krakowie. Uczyłam sie pilnie, bo co innego miałam robić? Z Harry'm miałam kontakt. Bardzo małoy, ale był. Dzwoniliśmy do siebie, sms-owaliśmy na moich zajęciach. Ale to nie  było to, Harry miał za chwilę wyjechać w promo trasę i miał dla mnie coraz mniej czasu. I ta odległość.
   Nie chcę tak żyć. Wiem, że to oznacza całkowitą zmianę w moim życiu. Ale tego chcę, poświęcania 
swojego życia dla jedynej prawdziwej miłości. Nie chcę spełniać marzeń Igora. Chce żyć własnym 
życiem. Życiem wśród przyjaciół i Harr’ego. Być w centrum skandali, brać wszystkie złe słowa na 
barki, ale żyć koło faceta, który nie widzi świata poza mną. 
    Wstałam szybko i spakowałam do walizki wszystkie rzeczy jakie miałam pod ręką. Poszłam do 
szkoły aktorskiej i znalazłam dyrektora.
- Odchodzę.
- Słucham?!
- Wyjeżdżam do Anglii.
- Dostałaś kontrakt?
- Nie. Zakochałam się.
- O nie. Przemyśl to. To błąd. Masz duży talent.
- Teatr to nie jest to co chcę robić. To było marzenie mojego zmarłego przyjaciela.
- Przyszłaś tu, bo chciałaś uczcić jego pamięć?
- Nie. Zadośćuczynić odrzuconą miłość.
    Dyrektor spojrzał się na mnie z żałością.
- Wiem, to jest chore. Ale ja chcę tańczyć. I być z Harry’m. 
     Dyrektor się uśmiechnął.
- Wiem, że sobie poradzisz. Byłaś najzdolniejszą dziewczyną na roku.
    Przytuliłam się do niego i pobiegłam do taksówki.
- Na lotnisko!
      Nie myślałam o tym czy bilet jest, ile będę musiała czekać na lotnisku. To się nie liczyło. Liczył się 
on. Czas i pieniądze nie były ważne. Gdy przyjechałam od razu pobiegłam do kasy.
- Najszybszy lot do Anglii.
- Za tydzień.
- Słucham! Dziś nic nie leci?
- Leci.
- To poproszę bilet- spojrzałam na nią - Nie ma biletów?!
   Kobieta uśmiechnęła się.
- Nie, nie ma.
- Ani jednego małego bileciku na jakimś zepsutym miejscu?
- Widzę ogromną desperację.
- Jadę odzyskać miłość.
    Kobieta uśmiechnęła się, a następnie spoważniała.
- To chyba pani szczęśliwy dzień. Mamy miejsce, ale bardzo drogie, bo w pierwszej klasie.
- Cena nie jest ważna.
- Tak myślałam. Dwa tysięcy.
   Zakręciło mi się w głowie, ale robiłam to dla niego.
- Będę płacić kartą.
   Leciałam najprawdopodobniej nad Francją. Nie myślałam o tym, że lecę tysiące kilometrów nad 
ziemią, co normalnie doprowadzałoby mnie do mdłości. Nigdy nie byłam tak zdeterminowana, tak 
gotowa poświęcić dosłownie wszystko. Choć te dwa tysiące miały być moim ubezpieczeniem na 
studia, ciężko zapracowane przez dwa lata, teraz wiedziałam, że dzięki nim zdołam zbudować 
przyszłość.
     Kiedy przyleciałam do Londynu od razu wzięłam taksówkę do domu Harr’ego. Chciałam zrobić mu 
niespodziankę. Skoczyć mu na ręce i krzycząc ,,Kocham cię, już nigdy cię nie opuszczę. Bądźmy 
razem, bez względu ma wszystko, okey?”. On zdziwiony obsypie mnie pocałunkami szepcąc w 
przerwach ,, Okey, moja mała Vix”.
     Podjechałam pod jego dom, otworzyłam drzwi i rzuciłam torbą.
- Harry?
   Skradłam się do jego pokoju, choć w sumie to miała być nasza sypialnia. Było ciemno. To już była 
prawdziwa jesień. Godzina prawie 23.00, lecz mimo mroku mogłam dostrzec dwie postacie. Jedną był 
z nich Harry. Obok niego była jakaś kobieta. To zawsze da się rozpoznać. Stałam na progu drzwi i 
oglądałam to przedstawienie. Oczy miałam otwarte, ale gdybym nawet je zamknęła doskonale 
znałabym ten scenariusz. Nie mogę powiedzieć, że byli blisko siebie, bo ich ciała stanowiły prawie, że 
jedność. Usta Harr’ego przyssane były do jej ust. Podniecenie tej kobiety słychać było w całym domu. 
Radość Harr’ego czuć było na wylot. Oglądałam to przysługując się każdemu wydanemu odgłosowi z 
ich strony. Nie krzyczałam, nie uroniłam żadnej łzy. Wyciągnęłam jedynie telefon i napisałam do 
Louisa ,, Przyjedź po mnie do Harr’ego. Szybko!” i liczyłam, że odczyta to w tej sekundzie.
   Spojrzałam jeszcze raz na nich i powiedziałam:
- Harry.
    Od razu odciągnęli się od siebie.
- Viktoria?
- Tak.
- Co ty tu robisz?
   Wtedy zobaczyłam jej twarz. To była Elizabeth. No tak mogłam się tego spodziewać.
- Przyjechałam do ciebie. Zrezygnowałam z…
   Zobaczyłam jego twarz. Zakłopotany, smuty z poczuciem winy, proszący o wybaczenie.
 Uciekłam. I płakałam.
- Stój! Stój! Błagam stój!
    Biegłam i biegłam. Wybiegłam na ulicę i zaczęłam krzyczeć jak tylko byłam w stanie. Krzyczałam jak 
bardzo go nienawidzę i jak bardzo go kocham.
   Nagle zjawił się Louis zabierając mnie z jezdni, krzycząc do mnie niezrozumiałe słowa, a ja biłam go z 
całej siły, on nie opierał się, każdą łzę umieściłam na jego T-shircie. Wziął mnie do auta.
- Co jest Vix!? Co ty tu robisz?
  Nie wiedziałam co jest. Nic nie rozumiałam.
- Vix!?
- On… on ..on mnie zdradził.
- Co!!
   Spojrzałam na niego.
- Chcę do domu.
- Z kim cię zdradził!?
   Opuściłam na dół głowę
- Chcę do domu.
   Louis z całej siły trzymał kierownicę, a jego oczy szalały w ciemności.
- Zawiozę cie do Kuby.
- Chcę do domu.
   Spojrzał na mnie. Widziałam jak się martwił. Widziałam, że był bezbronny.
- Muszę zatankować Vix.
- Chcę do domu.
   Louis podjechał na stację benzynową.
- Vix, idę zapłacić. Zostań tu proszę.
-Chcę do domu.
   Spojrzałam na niego. Płakał. Zobaczyłam jak ściera ręką łzy z policzka .
- Vix, zawiozę cię do domu, proszę nic nie rób.
    Spojrzał znów przed siebie.
- Lou, on mnie zdradził.
   Usłyszałam tylko trzask drzwiami i powtarzane przez niego ,,sukinsyn”. Spojrzałam na kierownicę. 
Zostawił kluczyki. 
   Spontaniczne czynności nigdy nie przychodziły mi z trudem. Spontaniczne decyzje, a tym bardziej 
słowa były wyznacznikiem mojego charakteru. Większość ludzi widziała w tym zaletę, ja zresztą też, 
lecz miałam się przekonać, że mój charakter nie jest rozsądny.
   Wsiadłam za kierownicę. Chciałam do domu. Powtarzałam sobie w to w myślach jadąc drogą. Nie bałam się. Chciałam jechać do domu. W lusterku widziałam próbującego mnie dogonić Louisa. Nie uda mu się. Jechałam 80km/h. Odległość była coraz większa.
   Czasami znasz koniec historii, a i tak ją czytasz, by się upewnić, sprawdzić czy jesteś taki mądry. 
Zauważyłam światła, które w błyskawicznym tempie przybliżały się do mnie. Długie światła. 
Domyśliłam się, że to nie było auto. Cień był zbyt duży, a ja przybliżałam się do niego coraz bardziej. 
Nie słyszałam żadnych klaksonów, choć mogę się założyć, że obległy cały Londyn.
    Znałam już zakończenie tej historii. Wiedziałam, że zginę.

14 października, 2015

ROZDZIAŁ 29

  Dziękuje za 10000 wejść! Jesteście dla mnie niesamowitym wsparciem. Z tej okazji powiem wam, jak będzie się nazywać druga część- " TOMORROW". Jesteście ciekawi co będzie się działo? Piszcie na twitterze #TheStrangerFF. To dzięki wam dalej pisze, jesteście najlepsi.


Nadszedł ten dzień musiałem wyjechać do Polski. Nie poruszałam  tego tematu ani z Harrym ani z Filipem. Zresztą z Louizą i Kubą też nie rozmawiałam. Był to temat tabu, a tu musiałam dzisiaj wyjechać.
  Dzień wcześniej po między mną a Harrym nastała "cicha noc". Cały dzień przebiegł nam bardzo szybko, ale kiedy przyszedł wieczór doszłam do wniosku, że powinniśmy porozmawiać. Czuć było między nami napięcie, którego nie zdołaliśmy przekroczyć.
- Harry, jutro mam samolot o 12.00.
- Dobrze.
- Jesteś zły?
- Nie. Smutny.
- Harry kochanie, to musiało się w końcu zdarzyć.
- Wiem, ale nie zdążyłem się tobą nacieszyć a ty mi już wyjeżdżasz.
- Przepraszam Harry.
- To nic nie da.
- Harry to nie jest koniec świata. Mamy internet, samoloty. Poradzimy sobie.
- To nie jest wcale takie proste Viki. Ty wyjeżdżasz się uczyć. Ja mam za chwile trasę. Dodam, światową trasę. Będziemy w różnych strefach czasowych.
- A więc co sugerujesz, że to się nie uda?
- Nic nie sugeruje.
- To powiedz mi to w twarz, że to nie ma szans.
- Tego nie powiedziałem!.
- Ale myślisz to Harry. Wiesz ile osób tak żyję? Miliony! Fakt, to jest ciężkie, ale nie niemożliwe. Wszystko się da jeżeli obie strony tego pragną. Ale teraz to ty musisz się zastanowić. Czy my pragniemy tego samego?
- Viktoria.
- Nie Harry, nie Viktoria. To ty musisz wiedzieć czego tak naprawdę chcesz.
- Chce ciebie.
- A więc i poświęceń. Harry życie to nie prosta układanka.
- Wiem Vix.
- Jutro chce tam jechać sama.
- Dlaczego?!
- Nienawidzę pożegnań.
- Ale ja chciałbym się z tobą pożegnać. Nie wiem kiedy cię znowu zobaczę.
- Ja chciałabym żebyś zdecydował się czego chcesz. Pożegnamy się jutro, zanim pójdziesz do studia.
  Tak więc nasza rozmowa nie przebiegła zbyt romantycznie. Właśnie jechałam na lotnisko. Gdy przyjechałam tu 3 miesiące temu przywitały mnie gorące promienie słoneczne, a dziś jak na złość, tak jakby zbuntowanie się przyrody - padało. Może określenie "padało" dokładnie nie przybliża tego załamania atmosferycznego. Wiatr wiał na wszystkie strony, a parasole Anglików niszczyły się przy ich otwarciu. A więc ulewa, wielkim skrótem mówiąc rozniosła nawet lotnisko. Kiedy dojechałem na miejsce, okazało się, że mój samolot z przyczyn atmosferycznych jest opóźniony o 6 godzin.
  Miałam dość Anglii. Dość pogody i kłód pod nogami. Lecz brakowało mi Harrego. Ale dzielnie czekałam w swoich krótkich spodenkach i kurtce jeansowej na odprawę paszportową.
  Żegnaj Anglio!

                                              *Z perspektywy Harr'ego*

- Wiec co" perfect" też dajemy jako singiel?- powiedzieć Niall.
- Tak myślę że to zajebisty pomysł - odparł Louis.
- A ty Harry co sadzisz?- zapytał Zayn.
- Ubrała się za lekko. Będzie padać.
- Co?!- wszyscy popatrzył się na mnie.
- Viktoria ubrała się za lekko. Będzie lać, a ona ma krótkie spodenki.
- O czym ty pieprzysz stary?- zapytał Louis.
- Będzie jej zimno. Jest wrzesień.
- Stary to wróci i zmieni spodnie. Możesz się skupić? - powiedział wkurzony Liam.
- Nie wróci.
- Ktoś mi wytłumaczy o czym on pieprzy?- odezwał się Zayn.
  Wszyscy spojrzeli się na mnie.
- Wyjechała.
- Gdzie?- Niall zawsze był cierpliwy.
- Do Polski. Na studia. Będzie jej zimno.
     Chłopcy spojrzeli się na siebie.
- Dlaczego nie jesteś z nią?- zapytał zdziwiony Louis.
- Nie chciała mnie.
- Kretynie!- zawołali wspólnie.
- Oczywiście że Cię chciała, jedz do niej!- odparł Niall
- Nie ma sensu. Za nim dojadę będzie 11.30. Zobaczę pewnie tył samolotu.
- O której ma samolot?- zapytał Zayn.
- O 12.00.
- Mam pomysł! - krzyknął Liam- pomożemy ci pożegnać się z Viktorią i to w najbardziej romantyczny sposób.
- To znaczy?- powiedziałem lekko zdziwiony a zarazem przerażony pomysłem Liama.
- Stary! Nam bardziej zależy niż tobie. Weź się w garść- obrócił się do Zayna.- Dalej masz wtyki w tej policji, twój kumpel serio mógłby dla nas coś zrobić?
- Hmm, tak myślę, że tak, a o co chodzi?- zapytał Zayn.
- A ty niall masz nastrojoną gitarę?
- Zawsze!- powiedział entuzjastycznie.
- Kocham cię, bro. Louis nie wiem jak to zrobisz, ale załatwić gerbery. Dużo gerberów, cały bukiet.
- Stary co ty kombinujesz- zapytałem.
- Nie zdążymy się przebrać, ale trudno, ja załatwię z kumplem lotnisko, Zayn- obrócił się do niego- powiedz swojemu kumplowi, że potrzebujemy eskorty na koncert.
- Eskorty?
- Koncert?
- Liam, powiedz o co chodzi!
  W końcu po długich namowach w drodze na lotnisko dowiedziałem się, że robimy mini koncert na lotnisku. Mianowicie Zayn miał załatwić eskorte,  Louis kwiatki - które miałem dać Viki, po zaśpiewaniu akustycznie piosenki. Nie byliśmy rozśpiewani, a 4/5 z nas była ubrana w dres, ale chłopcy byli zdeterminowani. Nawet bardziej niż ja. Zobaczyłem wtedy, że zawsze mogę na nich liczyć, że są mi jak bracia i że akceptują Viktorię. A to liczyło się dla mnie najbardziej.
  Kiedy przyjechaliśmy była 11.30, ale okazało się że samolot ma opóźnienie o 6 godzin. Liam poszedł załatwić nam mikrofony, a ja szukałem Viki w tłumie. Znalazłem, cała się trzęsła i patrzyła się za okno. Na pewno była zła, na mnie, na pogodę, na wszystko. I wcale się jej nie dziwiłem. Sam byłem zły na siebie i liczyłem że to się zmieni.
- Nie możemy grać bez ochrony, oni się na nas rzucą- powiedział Louis.
- Średnia wieku na tym lotnisku wynosi 30- odpowiedział Zayn.
- Patrzcie, jedna dziewczynka ma naszą torbę - uśmiechnął się Niall.
- Nie mogę czekać!- powiedziałem.
- Uczucia ci się włączyły- dokuczał mi jak zawsze Tommo.
- Wszystko załatwione, spokojnie- odparł Liam- policja i ochrona lotniska mają wszystko pod kontrolą.
- Mogę ten mikrofon?.
  Zabrałem go a chłopcy stanęli za mną, tak że widzieliśmy wszystkich. Ludzie siedzieli, a więc byliśmy na całym widoku lotniska.
- Halo?
  Wszyscy ludzie spojrzeli na nas. Ona także.
- Byłem dupkiem. Bo przecież jak kobieta mówi " nie chce" to znaczy że o niczym innym nie marzy. Ale mam kumpli, który nie przegapią okazji, bym zrobił z siebie kretyna. A więc nie przedłużając.

( tłumaczenie - " Change your ticket " One Direction)
1. Obserwując Cię jak się ubierasz
Mieszasz w mojej głowie. 
Zdejmij tą torbę z ramienia.
 Wracaj do łózka, wciąż zostało 
nam trochę czasu,
 to nie musi być koniec.

2. I mówisz ze nie jest trudno
 dotrzymać sekretu
 Dziewczyno, nie zostawiaj mnie 
samego w tym hotelu.
 I te cienie mogą ukryć nas 
przed ulicami 
Jeden weekend, obiecuje, że nigdy nie powiem

Ref: powinnaś zostać
Powinnaś zostać kilka dni dłużej
No dalej pozwól mi zmienić swój bilet do domu
Powinnaś zostać
Pobyć ze mną jeszcze kilka dni

3. Czyż nie jesteśmy już po starania
 się mocno żeby coś zdobyć. 
Robiliśmy to gdy byliśmy młodsi

Ref: ...

4. Dlaczego nie damy sobie trochę czasu
Dlaczego nie damy sobie chociaż trochę czas
Dlaczego nie zrobimy tego dobrze
Dziewczyno nie chce cię żegnać 

  Zapadła cisza, a po niej ogrom oklasków i pisków.
- No dalej, leć do niej, my pójdziemy do studia- powiedział mi na ucho Liam.
- Kwiatki, Styles, kwiatki- krzyknął Louis.
  Pobiegłem do niej i przytuliłem. Nie było słów, płaczu, tylko my. Przytuleni do siebie, spędziliśmy tak 6 godzin. Po każdym pocałunku powtarzaliśmy ceremonialne "kocham cię " mimo, że doskonale o tym wiedzieliśmy.
  Gdy weszła do samolotu, ja stałem w oknie i patrzyłem jak wylatuje. Ona, moja szalona, zabójcza miłość, w którą nigdy bym nie uwierzył. Nie wiedziałem co nas czeka, jak to się wszystko potoczy, kiedy ją znowu zobaczę. Jedynie widziałem, jak samolot odrywa się od pasa startowego.
  Żegnaj Viktorio !




08 października, 2015

ROZDZIAŁ 28

W listopadzie będzie rok! Dobijemy do 10 000 wyświetleń wcześniej? *o*
                                         *Z perspektywy Filipa*

25,09.2015r.
                                              Kochany Pamiętniku !
                    Musimy się ukrywać. Wiem o tym, ale to silniejsze ode mnie. Chciałbym wyjść na ulicę, trzymając go za rękę. Ale zdawałem sobie sprawę, że nie może po  prostu wyjść i powiedzieć,, Jestem gejem”, choć wiem, że by bardzo chciał.
                  Nigdy ci nie opowiedziałem jak dokładnie się to zaczęło. Pierwszy raz widzieliśmy się na lotnisku i zrobił na mnie negatywne wrażenie. Dwa dni stał przed domem Kuby w którym mieszaliśmy i powiedział ,, z jakiś dziwnych powodów musiałem tu przyjść i powiedzieć ci, że ja do Viktorii nic nie mam, też chcę ją chronić”. Zdziwił mnie ale też zaimponował. Sądziłem, że jej nie trawi, a tu stoi pod moimi drzwiami z takim oświadczeniem. Powiedział, że wie jak to jest być piętnowanym, wytykanym, a co dopiero obracać się w takim towarzystwie. Dodał, że jedynym plusem jest to, że o dziwo fani ją tolerują, bo jest sobą. Podziękowałem mu za pomoc  i dobre chęci, ale wiedziałem, że cel jego przyjścia jest całkiem inny. Dlatego też uprzedziłem VIki. Ja wiedziałem i on też wiedział. Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Oświadczył mi, że nie może mi dać stabilizacji, a ja odpowiadałem mu za każdym razem, że tego nie potrzebuje. Tylko sex, żadnego związku. Pełno tajemnic, a zarazem zero prywatności. Większość fanów przypuszczała, że to Harry jest gejem, albo jeszcze lepiej, że są razem. Ale my wiedzieliśmy, że prawda jest całkiem inna. Louis każdej nocy kładł się obok mnie delikatnie dotykając swoimi małymi dłońmi mojej klatki piersiowej, a odchodząc mówił,, wrócę tu jutro”. Żadnych zobowiązań. Ale pewnego dnia został na całą noc. Zjedliśmy całe śniadanie nie odzywając się do siebie ani słowem. Powiedział ,, naprawdę, to będzie ciężkie, ja nie mogę się ujawnić”. Odpowiedziałem ,, nie oczekuje tego od ciebie”. Pamiętam jak dotknąłem jego twarzy i mówiłem mu ,, nie bój się, przebrniemy przez to”, a kiedy odjeżdżał do domu złapał mnie za rękę, mówiąc ,, nigdy nie czułem się tak bezpiecznie, zarazem będąc na ostrzu”. Nie obiecywał, że wróci. Wiedziałem, że to zrobi. Miał w sobie cos pociągającego ze złego chłopca, choć w środku był zagubiony. Jedną noc przepłakał, powtarzając, że on tak nie potrafi. Chciał się ujawnić, a kiedy prasa zapytała go o potencjalną dziewczynę, wymijająco odpowiedział mając zaciśnięte ręce. Co noc budził się krzycząc ,, fool”. Oprócz tego martwił się o Viki i Harr’ego. Chciał na nowo mieć z nim kontakt. Wiedział, że Hazz panikuje i jako pierwszy odkrył, że zabronił jej chodzić do Ryan’a.  Chciał z nim pogadać, ale ten zawsze przechodzi na inny temat.
               Jednej rzeczy byłem pewien. Z dnia na dzień coraz bardziej…

- Filip o 13 mnie przyjadą. Ty pojedziesz z naszą sweet parą.
- Pewnie, a nie będzie to podejrzane, no wiesz ja Zayna widziałem raz w życiu.
- Spokojnie tam będzie taki ruch, że nikt się nie domyśli.
- Oby. Nie chciałbym żebyś miał przeze mnie problemy.
- Spokojnie kochanie. Nie wytrzymałbym tam bez ciebie.
      Uśmiechnąłem się do niego
- Spotkamy się na miejscu.
    Jechałem z zakochańcami, którzy bez problemu mogli okazywać swoją miłość. Nigdy nie sądziłem, że zajdziemy tak daleko z Wiktorią. Nie rozumiałem tylko dlaczego poszła w stronę aktorstwa i choć nigdy z nią o tym nie rozmawiałem, domyślałem się, że ma to związek z Igorem.
    Ja z Harry’m mieliśmy smokingi, ale Wiki przy nas wyglądała jak jedyna gwiazda. Miała na sobie turkusową sukienkę przechodzącą na dole w białą. Wyglądała oszałamiająco. Wcale się nie dziwiłem, że Harry tak szybko stracił dla niej głowę. Sam bym to zrobił kilka lat temu, gdyby nie ON. Odkąd ją zobaczyłem wiedziałem, że zawszę będę się nią opiekował, tak jak ona zrobiła to tamtego pamiętnego dnia. Kiedy po  raz kolejny trzech chłopaków przybiło do mnie  i naśmiewali się z moich ciuchów powtarzając, że jestem najgorszym kujonem, pojawiła się ona. Dziewczyna, która miała 7 lat, a robiła wrażenie na wszystkich. Stanowcza z własnym stylem. Zawsze u boku brata. Tym razem go nie było, a ona stanęła pomiędzy nami. Podała mi rękę. Nie bała się. Powiedziała,, chodź, ty masz mózg, a ci debile nie”. Podziwiałem ją, ale nigdy się o tym nie dowiedziała. Kochałem ja, ale żadne słowo nie było w stanie tego określić.
     Teraz siedziała przytulona do Harr’ego, a uśmiech nie znikał jej z twarzy. Jej szczęście to moje szczęście.

                                               * Z perspektywy Wiktorii *

                   Msza przebiegła spokojnie, choć była niezwykła. Sukienka Perrie była niesamowita. Jej fryzura zachwyciła każdego. Nie dziwie się, że podbiła serce Zayna i na pewno nie tylko jego. Było tysiące gości, niektórych kojarzyłam, ale większość przenikała obok mnie w zapomnienie. Natomiast Harry co chwilę zatrzymywał się i witał z każdym. Ciężko było złożyć gratulacje młodziej parze, ale po godzinie dałam radę. Żałowałam tylko, że nie poznałam ich bardziej. Harry jako jeden z głównych gości zajął miejsce blisko Zayna. Naill był z Dianą, Liam z Sophią, natomiast Louis siedział sam. Ale nie był smutny. Co chwilę zerkał na Filipa. Każdy był na szczęście zaabsorbowany ślubem, bo inaczej mógłby mieć problem. Cieszyłam się, że się zeszli, mimo, że nigdy bym ich o to nie podejrzewała
- Mógłbym prosić panią do tańca?
    Obróciłam się.
- Harry? Ty mnie do tańca? Co się zmieniło?
     Harry się zaśmiał.
- Zanim porwie się ten tłum napalonych mężczyzn chciałbym poprzytulać się z moją dziewczyną.
    I poszliśmy . Nie wiem gdzie Harry nauczył się tak tańczyć, ale kiedy później rozmawiałam już z lekko pijanym Niall’em dowiedziałam się, że wszyscy wzięli nauki tańca. Oprócz Louisa.
    Harry dotykał mojego biodra w takt muzyki prowadził mnie po naszym małym kawałku Sali. Po szóstej piosence poprosiłam go o przerwę. Chciałam pójść zobaczyć jak Filip się trzyma, a i Harr’emu przydało się trochę zabawy ze swoimi kumplami.
    Zobaczyłam Filipa na balkonie. Był załamany, a zarazem bardzo pijany.
- Vix nie odjeżdżaj proszę.
- Co? Co się stało?!
-  Zostań tu z Harr’ym on cię kocha.
- Wiem, ale muszę jechać. Nie będziesz sam masz Luizę, Kubę no i Louis’a
- Nie chce się ukrywać. Kocham go chcę żeby cały świat o tym wiedział – spojrzał na mnie załamany –Ale nie mogę, nie wiem nawet kiedy będę mógł. Czy w ogóle będę mógł kiedyś powiedzieć , że go kocham  Bo go kocham Wiki, tak samo jak ciebie.
- To nie jest ta sama miłość Filip.
- Tak masz rację jeszcze większa. Obiecałem sobie, że zawsze będę blisko ciebie. Nie możesz wyjeżdżać tak po prostu. Teraz tu jest nasz dom.
-Ja musze to zrobić. Ale nie martw się o mnie- złapałam go za rękę.- Wszystko będzie dobrze. Zawsze będziemy razem mimo, że tak daleko. Takie przyjaźnie pozostają bez względu na wszystko.
- Kocham cię, Vix.
- I ja ciebie. I proszę pilnuj Harr’ego. Wiem, że mnie kocha, ale rozumiesz boję się, że porzuci mnie dla super blondynki.
     Filip zaczął się śmiać.
- Ma w swoich rękach cały świat byłby idiotą gdyby zaczął szukać kogoś jeszcze.
     Bawiliśmy się do rana. Około pierwszej dziennikarze opuścili lokal jak i dalsi znajomi . W końcu o trzeciej pozostała garstka najbliższych, także Lou i Filip w końcu publicznie mogli się przytulać i okazywać swoją miłość. Perrie nawet zaczynała się śmiać czy to jest ich święto czy jej.
      I tak minął dzień. Ilość minut przeznaczona na pocałunki z Harry’m była wprost proporcjonalna do objęć na parkiecie.
     Jeżeli to nie była nieskończoność to co nią było?
Szczęście dwójki  przyjaciół, którzy zwyczajnie mogli legalnie się przytulać?
szczęście młodej pary, która odnalazła się wśród miliona i wybrała siebie?
Szczęście dojrzałych związków, których przyszłość szła w dobrym kierunku?
Przyjaźń w którą wkładasz całe serce i nie boisz się o jej przyszłość?
I w końcu młoda, świeża miłość, w którą wierzysz i wchłaniasz jak gąbkę?
       Za cztery dni miałam być w Polsce.
Bez bliskości, a jednak z nadzieją, że dalej będzie trwać nasza nieskończoność.