Liczę, że wam się spodoba. Dodawajcie komentarze.
Uwaga: w pewnym momencie występuję scena naznaczona erotycznie.
*Z perspektywy Harry’ego *
Nazajutrz wstałem dość szybko i poszedłem zrobić śniadanie. Tym razem nawet nie miałem jajek, by zrobić nam naleśniki, więc musieliśmy nacieszyć się płatkami z mlekiem. Miałem nadzieję, że ona je lubi. Po zagotowaniu mleka poszedłem na górę, by ją obudzić, bo przypuszczałem, że nadal śpi. Nie pomyliłem się. Była obrócona w stronę drzwi, a jej włosy delikatnie opadły na poduszkę. Podszedłem do niej by przytulić ją z tyłu. Delikatnie gładząc jej włosy, szepnąłem:
- Dzień dobry aniołku.
Delikatnie zamruczała leciutko poruszając głową.
- Wstań kochanie.
- Eee, nienawidzę jak to robisz.
- Oj domyślam się. Jesteś mega śpiochem.
- Nie jestem mega śpiochem – powiedziała obracając się do mnie.
- Czyżby? To wstań, bo mleko nam wystygnie.
- Mleko?
- Tak z płatkami.
- A to mogę spać.
- Nie lubisz?
- Nie, jem na zimo – powiedziała zamykając oczy, a ja wybuchnąłem śmiechem.
- Śpioch – pochyliłem się nad jej uchem i delikatnie zacząłem ją tam całować.
- Ej no, tak nie zasnę – powiedziała leciutko mrucząc.
- I właśnie o to mi chodzi.
Uśmiechnęła się i otworzyła oczy.
- Zawsze jesteś taki …. stanowczy?
- Zawsze walczę o to na czym mi zależy.
- No dobra wstaje.
- Czekam na dole – wstałem kładąc jej lekki pocałunek w usta.
Zeszła po 10 minutach ubrana w spódniczkę i top.
- Daje sobie rękę uciąć, że dziś też idziesz od studia?
Uśmiechnąłem się podając jej płatki.
- Straciłabyś ją.
- O cóż to za miła odmiana- powiedziała nakładając cztery garście płatków, które prawie nie mieściły się w misce.
- Yyy?
Spojrzała się na mnie i na miskę.
- No co, nie lubię mleka -odpowiedziała i zaczęła jeść.
- Ale … to …. dać ci jogurt?
- Po co?
- Eee.
- Harry, ja tak zawsze jem, dużo płatków eliminuje smak mleka, logiczne – spojrzała na mnie i pokręciła oczami- To co mamy w planach?
- O bo widzisz, nie idę do studia…
- Ale?
- Ale zostaliśmy zaproszeni na bal charytatywny.
- Na bal?
- Tak. Oficjalnie One Direction z partnerami, więc pomyślałem, że może chciałabyś pójść.
- Ale ja nie mam sukienki to raz, a dwa ja nigdy na takim czymś nie byłam.
- Oj spokojnie to nic groźnego. Zayn’a nie będzie bo musi szykować się do ślubu, a Louis nie lubi takich imprez.
- A więc będzie Liam z Sophią i Niall z Dianą?
- Tak dokładnie.
- No okey, mogę pójść.
- Cudownie – nachyliłem się do jej ust i ją pocałowałem.
- Jakąś konkretną mam mieć tą sukienkę?
- We wszystkim będziesz ładnie wyglądać.
Wstała od stołu i spojrzała na mnie wzorkiem, który mówił ,, Jesteś żałosny” i odparła:
- Okey, idziesz ze mną.
- Co? Dlaczego?
- Bo jest mały problem.
- Jaki? Ja ci zapłacę.
- To akurat nie problem.
- To co chodzi?
- Nienawidzę zakupów, Harry.
- Naprawdę?!!
- A ty lubisz?
- Zakupy są super!
- Yy, to najnudniejsza czynność na świecie.
Spojrzała się na mnie z niedowierzaniem.
- Ale ja myślałem ….
- Że każda dziewczyna je kocha? Nie, Harry ja się troszkę różnie od reszty.
- Zauważyłem – podszedłem do niej i złożyłem długi pocałunek na jej ustach – Kocham cię za te wyjątki.
Zaśmiała się głośno, ale zarazem tak delikatnie, że nie chciałem jej wypuszczać z moich rąk.
- Zamieszkasz ze mną?
- Słucham! – odkrzyknęła zaskoczona i wyrwała się z moich ramion.
- Chciałbym mieć cię na co dzień, a nie tylko pomiędzy wolnymi miedzy nagraniami
- Ale Harry ja .. ja mieszam u Anny i nie jestem…
- Gotowa?
- Dokładnie. Wiesz troszkę za krótko się znamy.
- Ja przyjmuję zasadę, że nie ważne są dni skóro przed nami jest cała wieczność.
Zaśmiała się delikatnie, przybliżyła się do mnie, dała mi małego całusa w policzek i powiedziała:
- Dlatego mamy cała wieczność, by zamieszkać razem.
- Skubana – podniosłem ją do góry, a ona zaczęła piszczeć – Moja mała księżniczka - odchyliła głowę do tyłu, a jej włosy wyprzedzały nasz każdy obrót.
- Kocham Cię Viktoria – powiedziałem przekrzykując się przez jej śmiech.
Spojrzała na mnie i natychmiast spoważniała.
- Harry, ja …
Są takie moment w życiu, że nie wiesz co masz robić. Co masz powiedzieć. Z jednej strony masz ochotę wykrzyknąć prawdę, by każda osoba na ziemi się o tym dowiedziała, a z drugiej chcesz dobra. Mniejszego zła. Nawet jeżeli to sprawia, że cierpisz. To właśnie był ten moment. Bałem się, że gdy jej powiem, że wiem co wczoraj powiedziała ucieknie mi, bo się wystraszy. Ale z drugiej strony cały czas będzie się bać. Każda decyzja w tym wypadku miała minusy.
Wziąłem głęboki oddech i to zrobiłem.
- Wiem to Vix. Słyszałem to co powiedziałaś w nocy.
- Ale .. co? – postawiłem ją na ziemi, a ona odsunęła się o ode mnie. Tak jak się spodziewałem.
- Przepraszam, nie spałem i wtedy ty zaczęłaś mówić. Gdy to usłyszałem prawie zatrzymało mi się serce.
- Ja.. ja nie powinnam, przepraszam – pobiegła szybko do pokoju. Pobiegłem za nią.
- Błagam nie uciekaj, błagam. To nic. Ja rozumiem. Wiem, że się boisz, ale teraz już to wiem. Vix! – usłyszałem jak trzasnęła drzwiami. Bałem się, że może coś sobie zrobić, a tego bym nie przeżył.
Usiadłem pod drzwiami i zacząłem mój monolog.
- Vix ja wiem, ja cię rozumiem. Wiem, że patrząc na mnie i wypowiadając te dwa słowa to dla ciebie zbyt trudne. Wcale się nie dziwie i nie mam ci tego za złe. Sam przeżywszy to co ty przeżyłaś, nie byłbym w stanie normalnie funkcjonować. Ja i pewnie większość ludzi, ale ty dałaś radę. Cieszę się, że cię spotkałem. Pokazałaś mi jak twardym można być, mając tak pod górkę. Vix, ale błagam nie rób nic sobie, ja .. ja poczekam. Nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Zazwyczaj…
- Zazwyczaj laski leciały do twojego łóżka po godzinie znajomości? – powiedziała przez drzwi.
- Nie chciałem tak tego ująć.
- Ale o to chodziło.
- Tak.
Usłyszałem jak otwiera drzwi.
- Przepraszam, że nie jestem taka jak inne.
- Nie, nie przepraszaj. To jest wspaniałe.
- Musisz ze wszystkim czekać i w ogóle.
- Poćwiczę cierpliwość.
Przytuliła się do mnie, a ja ją objąłem. Spojrzała się w moje oczy i powiedziała:
- Kocham Cię Harry.
Otworzyłem buzię z niedowierzania, a ta pochyliła się nad moimi ustami i delikatnie przejechała po nich językiem. Odwzajemniłem to przyjemne uczucie i dałem się ponieść. Przeniosłem moją rękę na jej twarz i pomalutku zjeżdżałem na dół całując ją przy tym. Oderwałem się od jej ust i zacząłem zjeżdżać do jej szyi całując każdy kawek skóry. Przyssałem się do jej szyi, gdy tymczasem moja ręka dotykała jej piersi. Poczułem jak jej sutek w lewej piersi zesztywniał pod wpływem mojego dotyku. Cichutko jęknęła, więc wykorzystałem to i szybko wsadziłem rękę pod jej stanik. Delikatnie zacząłem pieścić jej pierś i energicznie całować. Kiedy zjechałem na dół wzdłuż je majtek poczułem opór.
- Harry – powiedziała ciężko dysząc – Nie.
Od razu przestałem. Nie chciałem robić nic na siłę. Spojrzałem się na nią.
- Jedziemy na te zakupy?
- Dureń- powiedziała waląc mnie na podłogę.
*Galeria*
Gdy weszliśmy do pierwszego sklepu, zrobił się tłum. Całe szczęście, że wcześniej poprosiłem Jeff’a i John’a by pojechali razem z nami. Domyśliłem się, że gdy będziemy w takim miejscu może zagrażać nam lekkie niebezpieczeństwo. To nie tak, że izolowałem się od fanów, ale musiałem patrzeć na swoje dobro, a szczególnie na dobro Viktorii. Oczywiście nie obeszło się bez kilku zdjęć i parunastu autografów, ale nie przeszkadzało to jej. Nawet kilka osób powiedziało jej, że wygląda ślicznie, na co ona wybuchała śmiechem.
Wśród fanek znalazły się także dwie Polki, które jak zobaczyły nas razem zaczęły piszczeć i mówić, że teraz to musimy do nich przyjechać. Nie podszedłbym do nich, ale Vix nalegała, bym chociaż zrobił sobie z nimi zdjęcie. Były w jej wieku i tak samo jak ona miały ,,londyńskie wakacje”. Viki potem zamieniła z nimi parę zdań, których nie zrozumiałem i jak się okazało właśnie o to chodziło.
Sukienkę wybieraliśmy dwie godziny. Dla niektórych to nie jest dużo. Na przykład dla mnie i przyjemność jaką mi to sprawia, ale myślałem, że po pół godzinie Viktoria umrze albo z nerwów albo z nudów. Nie jest zbytnio wybredna, ale jej niski wzrost komplikował kilka spraw. Gdy jednak udało nam się coś wybrać zaproponowałem jej obiad w mojej ulubionej restauracji. Zgodziła się. Ja zamówiłem danie szefa, a ona spaghetti.
- Dlaczego nie chcesz skosztować czegoś innego? Nowego?
- Nowe dania są przerażające, wole zjeść coś co znam. Szczególnie jak jestem głodna. Gdyby mi nie zasmakowało to musiałabym użerać się z tym daniem do końca, co nie byłoby dobre dla mnie, bo po pierwsze była bym głodna a po drugie moje samopoczucie po tak wyczerpujących zakupach byłoby poniżej jakiejkolwiek normy.
Zacząłem się niemiłosiernie śmiać na cała restauracje.
- No co? – zapytała zdziwiona.
- Jesteś niesamowita.
*20.00 *
Po przyjeździe zaczęliśmy szykować się na bal. Jej zajęło to dwie godziny, mi dwie i pół.
- Dlaczego ty się tak długo szykujesz, halo. Jesteś facetem, to ja powinnam na ciebie czekać.
- Wybacz. Będę musiał się przestawić.
- Czy twoje ex dziewczyny serio ubierały się tak długo?
- No, najczęściej ze trzy, cztery godzinki.
- Boże, pieprzeni celebryci.
Po tych słowach chwyciłem ją i dałem jej lekkiego klapsa w dupę.
- Ałaaa.
- Wybacz pieprzeni celebryci lubią bić swoje dziewczyny w dupę.
- Pieprzeni celebryci biorą przykład z Grey’a? – zapytała dławiąc się ze śmiechu.
- No też był pieprzonym bogaczem – powiedziałem stawiając ją znowu na ziemię.
- Też racja.
Pojechaliśmy do restauracji w której miał znajdować się bal charytatywny. Była to najdroższa restouracja w całym Londynie. Gdy dojechaliśmy było już tam pełno limuzyn i innych aut, które świadczyć mogły o klasie jaka się tu zebrała. W środku znajdowało się pełno moich znajomych, ale dla Vix było to ogromny szok.
- OMG czy to jest… - spojrzała na mnie z wybałuszowanymi oczami.
- Tak Hozier, znasz?
- Yyy nooo .
- Oo patrz Ed tam stoi – zabrałem ją za rękę, by pójść się z nim przywitać.
- Czy on stoi z Samem Smithem!- powiedziała tak głośno, że obydwoje się obrócili w naszą stronę
- Tak, ale uwierz tutaj każdy się zna i to nie jest nic dziwnego.
- Halo, ja nikogo nie znam i dla mnie to jest dziwne. To tak jakbym była w jakimś pieprzonym śnie-
próbowałem się nie zaśmiać, bo rozumiałem ją. Kiedy wchodziłem w show biznes reagowałem tak samo. Wszystko było dla mnie nowe i niezwykłe. Kiedy widziałem aktualne gwiazdy muzyki stałem jak wryty i piskliwie mówiłem,, hey’’.
- Hej. Poznajcie się, Viktoria – Sam.
- Hej – powiedział uśmiechając się do niej.
- Hhhhej – stała jak wryta, ale próbowała zachowywać się naturalnie.
- Szkoda, że znów nie masz tej super sałatki, bo tutaj nie ma tak dobrej jak twoja – powiedział do niej Ed
- Haha, spokojnie dostaniemy się do kuchni to ci zrobię – odpowiedziała mu życzliwie.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
Po przedstawieniu jej kilku innych artystów oraz aktorów, którzy się tam znajdowali, poszliśmy do naszego stolika.
- Wiesz, że Ed będzie śpiewał?
- Naprawdę?
- Tak.
- Ale super kocham jego głos.
- Sam też.
- Cudownie. Darmowy koncert.
- Viix.
Zacząłem ją ukratkiem całować, kiedy do naszego stolika dosiadł się Niall z Dianą i Liam z Sofią.
- Hejka – powiedział jak zawsze szczęśliwy Niall.
- Witaj – odpowiedziała mu.
Kiedy już wszyscy się ze sobą przywitaliśmy, akurat przyszedł prowadzący i wprowadził w nas w cel tego balu. Oczywiście wszyscy z góry wiedzieliśmy po co tu przybyliśmy. Mieliśmy składać się na chore dzieci. Bardzo ten pomysł mi się spodobał. Jako 1D mieliśmy gotowy czek który mieliśmy złoży na ręce organizatora.
Po jakieś godzinie, po zjedzonej kolacji i wypiciu pierwszych dwóch drinków, na scenę wszedł Ed.
Po krótkim wstępie zaczął grać Thinking out loud.
- Zapraszam teraz wszytkie pary do tańca.
I zaczął grać.
Viktoria się nade mną nachyliła i zapytała:
- Idziemy?
Spojrzałem się na nią lekko zszokowany.
- Ale ja … ja nie potrafię, przepraszam.
- Daj spokój, ostatnio umiałeś.
- Wiesz, to nie jest dobry pomysł.
Spojrzała się na mnie smutna, ale przytaknęła głową. Rozumiała? Nie wiem.
Minęło jakieś 30 sekund kiedy do naszego stolika przyszedł Ryan.
- Nie ładnie kiedy dama siedzi mając taki niesamowity talent – spojrzał się na mnie, a potem na nią – Skoro pan, panie Styles nie korzysta czy w takim układzie ja mógłbym cię poprosić do tańca – podał jej rękę, a ona zarumieniona spojrzała na mnie.
Co miałem zrobić? Pokiwałem potwierdzająco głową, tym samym zgadzając się by z nim zatańczyła.
Wstała i poszła z nim na parkiet.
Jej każdy ruch idealnie był dopasowany do jego ciała. Razem tworzyli dzieło. Inne pary odsunęły się, by zrobić im miejsce. Na początku zachowywali odstęp pomiędzy sobą, ale w miarę kiedy muzyka nabierała emocjonalnego nastroju przybliżali się do siebie, ale w sposób tak ,,uczuciowy”, jakby byli do siebie stworzeni. Patrzyłem na to co chwilę pijąc następnego shota.
Niall klepnął mnie w ramie i powiedział:
- Stary. Jesteś idiotą.
- Wiem.
Liam zabrał Sofię od razu po tym gdy zobaczył co Ryan z nią wyprawiał.
Ona była zatracona w tańcu. Gdy patrzyło się na nich odnosiło się wrażenie jakby cały świat stanął w miejscu. Przy ich tańcu towarzyszyły wszystkie emocje, a jedną wyłaniającą się była namiętność. Koleś nie miał skrupułów, macał ją po udach, biodrach a ona jak malutki ptaszek chłonęła każdy jego dotyk. Kiedy inni obracali się tylko koło swojego partnera, oni jakby tańczyli walca, albo inny taniec towarzyski. Obracali się wokół siebie, a jego głowa wędrował zbyt często ku jej ustom.
Poczułem wzrok Diany na sobie:
- Mistrzyni.
Niall srogo na nią spojrzał:
- Diana – powiedział przez zaciśnięte zęby.
- Ale widzisz to. Dwa mistrze w tańcu przepełnionymi takimi emocjami.
- Diana – powiedział prawie krzycząc.
Spojrzała się na niego, a potem na mnie.
- Przepraszam Harry.
- To nic Diana, to nic – czułem jak do moich palców dopływa mała ilość krwi, bo zbyt mocno trzymałem kieliszek z kolejnym szotem
Niall klepnął mnie w ramię.
- Spokojnie to tylko taniec.
Jasne tylko taniec. Ale bałem się, że z tego tańca będzie coś więcej. Ile razy było tak, że to taniec obudził w partnerach najsilniejsze emocje z których powstał nie jeden romans. A ja bałem się, że ją stracę. Dopiero co ją zdobyłem, a już na mojej drodze musiał pojawić się kretyn, który od razu by mi ją ukradł. Dla niej musiałem przełamać moją największą nieudolność – taniec.
Dzięki Bogu, piosenki Ed’a nie trwają wiecznie, więc po czterech minutach Ryan, jak prawidziwy genetalmen, odprowadził ją na miejsce.
- Tańczenie z tobą to czyta poezja.
Ona zrumieniona odpowiedziała:
- Dziękuję.
- Ja również – powiedziałem sarkastycznie- To może na piosence Sam’a pójdziemy razem zatańczyć?
- Ale mówiłeś, że nie tańczysz – powiedziała zdziwiona.
- Ludzie zmieniają zdanie Vix, wtedy kiedy widzą jak wiele mogą stracić – powiedział Ryan oddalając się od naszego stolika.
Powędrowała jeszcze za nim wzrokiem, ale natychmiast spojrzała na mnie.
- Naprawdę nie musisz być o niego zazdrosny.
- Nie jestem.
Przewróciła oczami, całując mnie namiętnie.
- Głupek.
W końcu Sam wyszedł na scenę i zaczął śpiewać jeden ze swoich hitów. Zaprosiłem ją na parkiet. Przypomniałem sobie jak mnie uczyła i tak jak w obserwatorium kilka tygodni temu zacząłem się poruszać. Uśmiechnęła się do mnie życzliwie i powiedziała, że świetnie mi idzie. Wiedziałem, że kłamie, ale robiła to w dobrej mierze. Przez całą piosenkę się śmiała, a ja przepraszałem ją kolejny raz, gdy nadepnąłem ją na nogę. W końcu stanąłem. Przytuliła się do mnie i z tańca towarzyskiego, postawiliśmy na taniec ,,przytulaniec’’.
Miałem wrażenie, że odsapnęła z ulgą kiedy skończyła się piosenka, albo po prostu byłem zbyt bardzo przewrażliwiony.
Impreza skończyła się o trzeciej nad ranem. Później raczej zmieniła się w dyskotekę, co było o wiele prostsze. Nie spuszczałem jej z oka. Tańczyła albo ze mną albo z Niall’em, naprawdę, świetnie się bawiąc.
Ryan jakby rozpłynął się w powietrzu. Owszem rozglądała się za nim co było widać. Ale jego nie było. Znikł, ale ja doskonale wiedziałem, że nie znikł z jej życia. On nigdy nie rezygnuje. W dodatku nigdy nie zrezygnował by z niej. Tak delikatnej, utalentowanej i pięknej dziewczyny. Nikt by z niej nie rezygnował.