Coraz bliżej zbliżamy się do końca 1 części. Odliczanie czas start -> 30, 31, 32, 33, EPILOG
Otworzyłam oczy i pierwsze co widziałam to brudny sufit. Obróciłam się na bok, a tam nikogo nie
było. Nikogo kto powtarzałby mi łamanym polskim jaka piękna jestem. Nikogo kto głaskałby moje
włosy szepcąc, że czeka ze śniadaniem. Nikogo co całą energię poświęcałby na patrzeniu się na moje
śpiące oczy.
To był trzeci tydzień października. Mieszkałam w małym mieszkanku w Krakowie. Uczyłam sie pilnie, bo co innego miałam robić? Z Harry'm miałam kontakt. Bardzo małoy, ale był. Dzwoniliśmy do siebie, sms-owaliśmy na moich zajęciach. Ale to nie było to, Harry miał za chwilę wyjechać w promo trasę i miał dla mnie coraz mniej czasu. I ta odległość.
To był trzeci tydzień października. Mieszkałam w małym mieszkanku w Krakowie. Uczyłam sie pilnie, bo co innego miałam robić? Z Harry'm miałam kontakt. Bardzo małoy, ale był. Dzwoniliśmy do siebie, sms-owaliśmy na moich zajęciach. Ale to nie było to, Harry miał za chwilę wyjechać w promo trasę i miał dla mnie coraz mniej czasu. I ta odległość.
Nie chcę tak żyć. Wiem, że to oznacza całkowitą zmianę w moim życiu. Ale tego chcę, poświęcania
swojego życia dla jedynej prawdziwej miłości. Nie chcę spełniać marzeń Igora. Chce żyć własnym
życiem. Życiem wśród przyjaciół i Harr’ego. Być w centrum skandali, brać wszystkie złe słowa na
barki, ale żyć koło faceta, który nie widzi świata poza mną.
Wstałam szybko i spakowałam do walizki wszystkie rzeczy jakie miałam pod ręką. Poszłam do
szkoły aktorskiej i znalazłam dyrektora.
- Odchodzę.
- Słucham?!
- Wyjeżdżam do Anglii.
- Dostałaś kontrakt?
- Nie. Zakochałam się.
- O nie. Przemyśl to. To błąd. Masz duży talent.
- Teatr to nie jest to co chcę robić. To było marzenie mojego zmarłego przyjaciela.
- Przyszłaś tu, bo chciałaś uczcić jego pamięć?
- Nie. Zadośćuczynić odrzuconą miłość.
Dyrektor spojrzał się na mnie z żałością.
- Wiem, to jest chore. Ale ja chcę tańczyć. I być z Harry’m.
Dyrektor się uśmiechnął.
- Wiem, że sobie poradzisz. Byłaś najzdolniejszą dziewczyną na roku.
Przytuliłam się do niego i pobiegłam do taksówki.
- Na lotnisko!
Nie myślałam o tym czy bilet jest, ile będę musiała czekać na lotnisku. To się nie liczyło. Liczył się
on. Czas i pieniądze nie były ważne. Gdy przyjechałam od razu pobiegłam do kasy.
- Najszybszy lot do Anglii.
- Za tydzień.
- Słucham! Dziś nic nie leci?
- Leci.
- To poproszę bilet- spojrzałam na nią - Nie ma biletów?!
Kobieta uśmiechnęła się.
- Nie, nie ma.
- Ani jednego małego bileciku na jakimś zepsutym miejscu?
- Widzę ogromną desperację.
- Jadę odzyskać miłość.
Kobieta uśmiechnęła się, a następnie spoważniała.
- To chyba pani szczęśliwy dzień. Mamy miejsce, ale bardzo drogie, bo w pierwszej klasie.
- Cena nie jest ważna.
- Tak myślałam. Dwa tysięcy.
Zakręciło mi się w głowie, ale robiłam to dla niego.
- Będę płacić kartą.
Leciałam najprawdopodobniej nad Francją. Nie myślałam o tym, że lecę tysiące kilometrów nad
ziemią, co normalnie doprowadzałoby mnie do mdłości. Nigdy nie byłam tak zdeterminowana, tak
gotowa poświęcić dosłownie wszystko. Choć te dwa tysiące miały być moim ubezpieczeniem na
studia, ciężko zapracowane przez dwa lata, teraz wiedziałam, że dzięki nim zdołam zbudować
przyszłość.
Kiedy przyleciałam do Londynu od razu wzięłam taksówkę do domu Harr’ego. Chciałam zrobić mu
niespodziankę. Skoczyć mu na ręce i krzycząc ,,Kocham cię, już nigdy cię nie opuszczę. Bądźmy
razem, bez względu ma wszystko, okey?”. On zdziwiony obsypie mnie pocałunkami szepcąc w
przerwach ,, Okey, moja mała Vix”.
Podjechałam pod jego dom, otworzyłam drzwi i rzuciłam torbą.
- Harry?
Skradłam się do jego pokoju, choć w sumie to miała być nasza sypialnia. Było ciemno. To już była
prawdziwa jesień. Godzina prawie 23.00, lecz mimo mroku mogłam dostrzec dwie postacie. Jedną był
z nich Harry. Obok niego była jakaś kobieta. To zawsze da się rozpoznać. Stałam na progu drzwi i
oglądałam to przedstawienie. Oczy miałam otwarte, ale gdybym nawet je zamknęła doskonale
znałabym ten scenariusz. Nie mogę powiedzieć, że byli blisko siebie, bo ich ciała stanowiły prawie, że
jedność. Usta Harr’ego przyssane były do jej ust. Podniecenie tej kobiety słychać było w całym domu.
Radość Harr’ego czuć było na wylot. Oglądałam to przysługując się każdemu wydanemu odgłosowi z
ich strony. Nie krzyczałam, nie uroniłam żadnej łzy. Wyciągnęłam jedynie telefon i napisałam do
Louisa ,, Przyjedź po mnie do Harr’ego. Szybko!” i liczyłam, że odczyta to w tej sekundzie.
Spojrzałam jeszcze raz na nich i powiedziałam:
- Harry.
Od razu odciągnęli się od siebie.
- Viktoria?
- Tak.
- Co ty tu robisz?
Wtedy zobaczyłam jej twarz. To była Elizabeth. No tak mogłam się tego spodziewać.
- Przyjechałam do ciebie. Zrezygnowałam z…
Zobaczyłam jego twarz. Zakłopotany, smuty z poczuciem winy, proszący o wybaczenie.
Uciekłam. I płakałam.
- Stój! Stój! Błagam stój!
Biegłam i biegłam. Wybiegłam na ulicę i zaczęłam krzyczeć jak tylko byłam w stanie. Krzyczałam jak
bardzo go nienawidzę i jak bardzo go kocham.
Nagle zjawił się Louis zabierając mnie z jezdni, krzycząc do mnie niezrozumiałe słowa, a ja biłam go z
całej siły, on nie opierał się, każdą łzę umieściłam na jego T-shircie. Wziął mnie do auta.
- Co jest Vix!? Co ty tu robisz?
Nie wiedziałam co jest. Nic nie rozumiałam.
- Vix!?
- On… on ..on mnie zdradził.
- Co!!
Spojrzałam na niego.
- Chcę do domu.
- Z kim cię zdradził!?
Opuściłam na dół głowę
- Chcę do domu.
Louis z całej siły trzymał kierownicę, a jego oczy szalały w ciemności.
- Zawiozę cie do Kuby.
- Chcę do domu.
Spojrzał na mnie. Widziałam jak się martwił. Widziałam, że był bezbronny.
- Muszę zatankować Vix.
- Chcę do domu.
Louis podjechał na stację benzynową.
- Vix, idę zapłacić. Zostań tu proszę.
-Chcę do domu.
Spojrzałam na niego. Płakał. Zobaczyłam jak ściera ręką łzy z policzka .
- Vix, zawiozę cię do domu, proszę nic nie rób.
Spojrzał znów przed siebie.
- Lou, on mnie zdradził.
Usłyszałam tylko trzask drzwiami i powtarzane przez niego ,,sukinsyn”. Spojrzałam na kierownicę.
Zostawił kluczyki.
Spontaniczne czynności nigdy nie przychodziły mi z trudem. Spontaniczne decyzje, a tym bardziej
słowa były wyznacznikiem mojego charakteru. Większość ludzi widziała w tym zaletę, ja zresztą też,
lecz miałam się przekonać, że mój charakter nie jest rozsądny.
Wsiadłam za kierownicę. Chciałam do domu. Powtarzałam sobie w to w myślach jadąc drogą. Nie bałam się. Chciałam jechać do domu. W lusterku widziałam próbującego mnie dogonić Louisa. Nie uda mu się. Jechałam 80km/h. Odległość była coraz większa.
Czasami znasz koniec historii, a i tak ją czytasz, by się upewnić, sprawdzić czy jesteś taki mądry.
Zauważyłam światła, które w błyskawicznym tempie przybliżały się do mnie. Długie światła.
Domyśliłam się, że to nie było auto. Cień był zbyt duży, a ja przybliżałam się do niego coraz bardziej.
Nie słyszałam żadnych klaksonów, choć mogę się założyć, że obległy cały Londyn.
Znałam już zakończenie tej historii. Wiedziałam, że zginę.
Troche mało prawdopodobne, że zapłaciła 5 tysięcy za głupi lot, ale niech będzie x
OdpowiedzUsuńŚliczny rozdział, ale niestety Harry to dupek. Idk jak mógł zrobić to Vix.
to jest możliwe, jakkupujesz bilet w ten sam dzień w 1 klasie xx
UsuńTo wtedy raczej placisz jakos z tysiac moze ��
Usuńoki to to zamienie x
Usuńjejku nie musiałaś ♥ kochane z twojej strony!
UsuńOmg jak to się mogło zdarzyć no nie wierzę noo co za... Szkoda mi jej ale głupio zrobiła że Lou zostawiła i ta końcówka ehh, czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńmega rozdział, podoba mi się!
OdpowiedzUsuńszkoda że ta końcówka taka, że przy następnym spotkaniu cię uduszę xx /a.