Komentarze mile widziane ! xx
Otworzyłam oczy i dokładnie nie wiedziałam gdzie się znajduje. Zajęło mi to dobre parę minut. Byłam we własnym łóżku. Jak? Kiedy ? Ostatnie co pamiętam to, to jak szłam do jego auta. Jak znalazłam się we własnym łóżku ? Obróciłam się na lewy bok, a tam znajdowała się karteczka owinięta tą sama wstążka co kiedyś. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
,,Jesteś leciutka jak piórko x.
Jak się obudzisz ja już dawno będę w Paryżu.
Spotkamy się 17, by się pożegnać.
Przyjadę po Ciebie rano.”
Hazz xx
Jak się obudzisz będę w Paryżu… Zaczęłam się śmiać obracając się na brzuch. Takiemu to dobrze . Codziennie gdzie indziej. Pojedzie wypromować siebie i wróci . Ah ten celebry ta. Czyli musiał mnie przenieść na rękach jak spałam. No nie powiem chłopak się stara. Ale .. o co się w sumie stara? Przecież my jesteśmy tylko kumplami , nieznajomymi którzy poznali się w metrze. Którzy przypadkowo spotkali się przez moją siostrę, którzy za trzeci razem spotkali się w jego studiu . I się zaczęło. Dzienne spacery, gadania o niczym takie jakie właśnie uwielbiałam, oglądanie gwiazd, sprawa Igora i wczoraj taniec. To było niesamowite no nowo poczuć, że się żyje. To jakby powstać z martwych. Musze mu podziękować. Jak on odkrył, że ja właśnie tego potrzebuję . Że potrzebuje muzyki, potrzebuje paru kroczków. Czuję się oczyszczona. Co ja w ogóle robie. Spotykam się z Harrym. Harrym Stylesem. I nie było by w tym nic dziwnego. Ale boję się, że on bierze to wszystko na poważnie a ja już mu tyle razy powtarzałam, że nikogo nie chcę, nie jestem na to gotowa. Zresztą o czym ja mówię. Jestem tylko Polką , ani nie jestem z arystokratycznej rodziny, jeszcze nie jestem aktorka, a on ? Sława, idol milionów dziewczyn , człowiekiem sławnego boybandu . I niestety zbyt przystojny mężczyzna . Uśmiechnęłam się do lustra. Co ja w ogóle mówię! O czym ja w ogóle myślę. Zresztą nawet gdybym chciała coś zmienić w moim życiu, co raczej się nie stanie, nie chcę być wypromowana przez niego, chcę sama osiągnąć cel. STOP ! Koniec z tym Wiktoria. On jest twoim nieznajomym. Czarującym co prawda, ale niech takim pozostanie
Zjadłam śniadanie, ubrałam się w jakieś ciuchy i wyszłam na miasto. Słońce ostro świeciło przez co Londyn wyglądał jakby błyszczał. Ale coś było nie tak. Szłam tymi ulicami co z nim i czułam pustkę. Grajkowie i tancerze nie sprawiali mi takiej frajdy co wtedy kiedy on stał z tyłu a ja ich podziwiałam. Rzeka nie obijała tak intensywnie nieba jak ta sprzed kilku dni. Czułam się zagubiona mimo, że znałam te drogi. Wydawało mi się, że każdy na mnie patrzy ale do tego się już przyzwyczaiłam. Będąc w szpitalu psychiatrycznym słyszy się to na co dzień. Usiadłam na piasku naprzeciwko Tamizy, pod drzewkiem. Dlaczego ja ? Niezliczoną ilość razy zadaję sobie to pytanie, ale jak zawsze nie dostaję odpowiedzi. Cierpliwie czekam. Blizny. Cielesne i psychicznie. W każdym kawałku. Młody człowiek który chciał umrzeć. Chciał umrzeć niezliczoną ilość razy. A przeżył, za każdym razem przeżył. Zraniony ale przeżył. Z bagażem nowych doświadczeń wizyt psychiatrów. To depresja. Głęboka depresja. Jak to leczyć ? Jak jej pomóc ? Czas. Czas… Czy za wszystko był odpowiedzialny czas? Czas leciał dalej, a ja dalej trwałam w tym stanie. I wtedy przyszła noc, kolejna próba samobójcza, spojrzałam się na niebo mówiąc przez łzy ,, Przepraszam Igor , przepraszam” i nagle spadła gwiazda. Pierwszy raz widziałam spadającą gwiazdę. Nagle kolejna i kolejna. Sierpień, to był sierpień. Sezon spadających gwiazd. To jakby jego odzew który mnie zatrzymał. Wtedy uświadomiłam sobie, że to ON, że to on za każdym razem mnie ratował, że on coś ode mnie chcę . Chodziłam cała noc. Kuba już odzwonił każde szpitale. Szukała mnie cała moja dzielnica. Każdy z latarkami, a ja chodziłam obłąkana w świadomości, że on chce mi cos powiedzieć. Znów szpital. Ale tym razem byłam dzielniejsza, odważniejsza i wiedziałam, że dał mi cel. Celem były jego marzenia. Uświadomiłam sobie, że musze spełnić każde jego marzenie które on chciał spełnić. I tak, spełniłam . Marzenie po marzeniu. Uznali mnie za kretynkę ale to było lepsze niż chęć zbijania siebie. Więc nawet mi pomagali. Przede mną zostało szkoła aktorska, bo do Anglii już dotarłam. Problem był z ostatnim marzeniem . O którym nikt nie wiedział. Którego nie było na liście. Było w głowie. Wypowiedział je przez telefon kiedy umierał. Lekarze mówili ,,To cud, że miał świadomości do ciebie zadzwonić. Musiałaś być dla niego cholernie ważna, że dał radę jeszcze to zrobić przy jego stanie.”Mieli racje. Byłam dla niego cholernie ważna . Jak nikt inny. Jego jedyną gwiazdą na niebie. Ale ludzie tego nie doceniają jeżeli tego nie stracą. A ja straciłam. Wypowiedział zaledwie pięć słów. Nie miał nawet jak wyłączyć telefonu. Umarł. Umarł. Słyszałam kiedy skończył mu się oddech. Kiedy serce przestało pracować. Ale ja wiedziałam, że przestało mu pracować wcześniej. 20 minut wcześniej, a najgorsze było to, że to ja go zabiłam . Słowem. Mimo tego zadzwonił do mnie przedśmiertnie i powiedział pięć słów. Zastanawiałam się od pewnego czasu czy to brać za błogosławieństwo, czy jako wieczną pokute. Bo na dzień dzisiejszy, nigdy nie uczynię tego co powiedział. Nie jestem w stanie
Siedziałam tak dobrą godzinę. Potem poszłam coś zjeść, kręciłam się bez celu po mieście. A może to cel szukał mnie ? O godzinie 20 trafiłam do baru. I postanowiłam się napić. Szaleć. Wymieszać wszystko co się da. Upić. Wypiłam pięć piw, coś a la wódka aczkolwiek tu nie było takiej jak u nas. Piłam, piłam cała noc. Chciałam upić wszystkie smutki . Zapomnieć o tym bagnie ,w którym się urodziłam. W jakim wyrosłam . Cała noc. P i ć, p i ć
Otworzyłam oczy i dokładnie nie wiedziałam gdzie się znajduje. Zajęło mi to dobre parę minut. Byłam we własnym łóżku. Jak? Kiedy ? Ostatnie co pamiętam to, to jak szłam do jego auta. Jak znalazłam się we własnym łóżku ? Obróciłam się na lewy bok, a tam znajdowała się karteczka owinięta tą sama wstążka co kiedyś. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
,,Jesteś leciutka jak piórko x.
Jak się obudzisz ja już dawno będę w Paryżu.
Spotkamy się 17, by się pożegnać.
Przyjadę po Ciebie rano.”
Hazz xx
Jak się obudzisz będę w Paryżu… Zaczęłam się śmiać obracając się na brzuch. Takiemu to dobrze . Codziennie gdzie indziej. Pojedzie wypromować siebie i wróci . Ah ten celebry ta. Czyli musiał mnie przenieść na rękach jak spałam. No nie powiem chłopak się stara. Ale .. o co się w sumie stara? Przecież my jesteśmy tylko kumplami , nieznajomymi którzy poznali się w metrze. Którzy przypadkowo spotkali się przez moją siostrę, którzy za trzeci razem spotkali się w jego studiu . I się zaczęło. Dzienne spacery, gadania o niczym takie jakie właśnie uwielbiałam, oglądanie gwiazd, sprawa Igora i wczoraj taniec. To było niesamowite no nowo poczuć, że się żyje. To jakby powstać z martwych. Musze mu podziękować. Jak on odkrył, że ja właśnie tego potrzebuję . Że potrzebuje muzyki, potrzebuje paru kroczków. Czuję się oczyszczona. Co ja w ogóle robie. Spotykam się z Harrym. Harrym Stylesem. I nie było by w tym nic dziwnego. Ale boję się, że on bierze to wszystko na poważnie a ja już mu tyle razy powtarzałam, że nikogo nie chcę, nie jestem na to gotowa. Zresztą o czym ja mówię. Jestem tylko Polką , ani nie jestem z arystokratycznej rodziny, jeszcze nie jestem aktorka, a on ? Sława, idol milionów dziewczyn , człowiekiem sławnego boybandu . I niestety zbyt przystojny mężczyzna . Uśmiechnęłam się do lustra. Co ja w ogóle mówię! O czym ja w ogóle myślę. Zresztą nawet gdybym chciała coś zmienić w moim życiu, co raczej się nie stanie, nie chcę być wypromowana przez niego, chcę sama osiągnąć cel. STOP ! Koniec z tym Wiktoria. On jest twoim nieznajomym. Czarującym co prawda, ale niech takim pozostanie
Zjadłam śniadanie, ubrałam się w jakieś ciuchy i wyszłam na miasto. Słońce ostro świeciło przez co Londyn wyglądał jakby błyszczał. Ale coś było nie tak. Szłam tymi ulicami co z nim i czułam pustkę. Grajkowie i tancerze nie sprawiali mi takiej frajdy co wtedy kiedy on stał z tyłu a ja ich podziwiałam. Rzeka nie obijała tak intensywnie nieba jak ta sprzed kilku dni. Czułam się zagubiona mimo, że znałam te drogi. Wydawało mi się, że każdy na mnie patrzy ale do tego się już przyzwyczaiłam. Będąc w szpitalu psychiatrycznym słyszy się to na co dzień. Usiadłam na piasku naprzeciwko Tamizy, pod drzewkiem. Dlaczego ja ? Niezliczoną ilość razy zadaję sobie to pytanie, ale jak zawsze nie dostaję odpowiedzi. Cierpliwie czekam. Blizny. Cielesne i psychicznie. W każdym kawałku. Młody człowiek który chciał umrzeć. Chciał umrzeć niezliczoną ilość razy. A przeżył, za każdym razem przeżył. Zraniony ale przeżył. Z bagażem nowych doświadczeń wizyt psychiatrów. To depresja. Głęboka depresja. Jak to leczyć ? Jak jej pomóc ? Czas. Czas… Czy za wszystko był odpowiedzialny czas? Czas leciał dalej, a ja dalej trwałam w tym stanie. I wtedy przyszła noc, kolejna próba samobójcza, spojrzałam się na niebo mówiąc przez łzy ,, Przepraszam Igor , przepraszam” i nagle spadła gwiazda. Pierwszy raz widziałam spadającą gwiazdę. Nagle kolejna i kolejna. Sierpień, to był sierpień. Sezon spadających gwiazd. To jakby jego odzew który mnie zatrzymał. Wtedy uświadomiłam sobie, że to ON, że to on za każdym razem mnie ratował, że on coś ode mnie chcę . Chodziłam cała noc. Kuba już odzwonił każde szpitale. Szukała mnie cała moja dzielnica. Każdy z latarkami, a ja chodziłam obłąkana w świadomości, że on chce mi cos powiedzieć. Znów szpital. Ale tym razem byłam dzielniejsza, odważniejsza i wiedziałam, że dał mi cel. Celem były jego marzenia. Uświadomiłam sobie, że musze spełnić każde jego marzenie które on chciał spełnić. I tak, spełniłam . Marzenie po marzeniu. Uznali mnie za kretynkę ale to było lepsze niż chęć zbijania siebie. Więc nawet mi pomagali. Przede mną zostało szkoła aktorska, bo do Anglii już dotarłam. Problem był z ostatnim marzeniem . O którym nikt nie wiedział. Którego nie było na liście. Było w głowie. Wypowiedział je przez telefon kiedy umierał. Lekarze mówili ,,To cud, że miał świadomości do ciebie zadzwonić. Musiałaś być dla niego cholernie ważna, że dał radę jeszcze to zrobić przy jego stanie.”Mieli racje. Byłam dla niego cholernie ważna . Jak nikt inny. Jego jedyną gwiazdą na niebie. Ale ludzie tego nie doceniają jeżeli tego nie stracą. A ja straciłam. Wypowiedział zaledwie pięć słów. Nie miał nawet jak wyłączyć telefonu. Umarł. Umarł. Słyszałam kiedy skończył mu się oddech. Kiedy serce przestało pracować. Ale ja wiedziałam, że przestało mu pracować wcześniej. 20 minut wcześniej, a najgorsze było to, że to ja go zabiłam . Słowem. Mimo tego zadzwonił do mnie przedśmiertnie i powiedział pięć słów. Zastanawiałam się od pewnego czasu czy to brać za błogosławieństwo, czy jako wieczną pokute. Bo na dzień dzisiejszy, nigdy nie uczynię tego co powiedział. Nie jestem w stanie
Siedziałam tak dobrą godzinę. Potem poszłam coś zjeść, kręciłam się bez celu po mieście. A może to cel szukał mnie ? O godzinie 20 trafiłam do baru. I postanowiłam się napić. Szaleć. Wymieszać wszystko co się da. Upić. Wypiłam pięć piw, coś a la wódka aczkolwiek tu nie było takiej jak u nas. Piłam, piłam cała noc. Chciałam upić wszystkie smutki . Zapomnieć o tym bagnie ,w którym się urodziłam. W jakim wyrosłam . Cała noc. P i ć, p i ć
*Z perspektywy Harre’go *
Wyjazd jak wyjazd. Paryż jak Paryż. Romantycznie może być wszędzie. Lecieliśmy rano więc przed południem już byliśmy. Wszyscy byli ospali. Nie licząc Louisa. Siedział z Zayn’em śmiali się cała drogę. Spojrzałem kilka razy na niego. I tak przyłapał mnie nie powiem. Bardzo mnie to smuciło. Gdzie nasza przyjaźń Louis ? Gdzie ta super relacja ? Gdzie obietnice ,,na zawsze razem cokolwiek się będzie działo” ? A działo. Za dużo. Przyznał mi się . Zbyt brutalnie i zbyt namacalnie. W tamtej chwili nie byłem na niego zły. Ale teraz ? Teraz jestem i to cholernie. Najchętniej bym na niego nawrzeszczał, wykrzyczał to wszystko . Ale nie potrafię . On jest silniejszy psychicznie i jednak cały czas miałem go za przyjaciela. Wszystko było dobrze dopóki nie poszedłem na tą imprezę co on i dopóki się nie upiłem. Tu był mój błąd. Mój wielki błąd. Ale za błędy trzeba płacić. Nie sadziłem że taką wysoką cenę. Wiem, że błąd leży po jego stronie. Nie przeszkadza mi to, że jest innej orientacji. Naprawdę, wiem że musi się przed tym kryć choć wydawało mi się to śmieszne bo pól fandomu 1D o tym wiedziało. Tyle, że ja nie byłem gejem ale, ani oni, ani on tego wiedzieli. Sadził, że .. sadził, że go kocham ? Nie wiem dlaczego tak myślał. Zawsze podoba mi się płeć przeciwna, nie wiem dlaczego tak przypuszczał. Nigdy, nigdy naprawdę nie odsunął bym się od niego poprzez jego inność. Zawsze był moim starszym bratem. Przyjacielem do którego mogłem zadzwonić o trzeciej w nocy a on by odebrał. Kochałem go, tak, ale jak brata, nigdy jak kogoś więcej. Niestety źle to odczytał. A ta cała szopka była jego złością .
Dochodziła dwunasta. Fani, obiad, fani, wywiad, fani. Uśmiechałem się kiedy mogłem dawać im szczęście. A dawałem dając im dwa krzyżyki na krzyż na kartce. Tysiące zdjęć do których pozowałem były przykładem tego, że byłem ich idolem. Że mnie kochali. To co dawało mi szczęście zabijało mnie od środka. Pragnąłem wolności, tamtego życia kiedy nie byłem sławny. Chociaż przez momencik, przez miesiąc, chociaż miesiąc. Być niewidzialny dla fanów. Sam tylko nie wiedziałem, czy jestem tym przemęczony czy tu chodzi o nią . Głupi nie byłem. Domyślałem się, że takiego kogoś jak ja, sławnego, nie będzie chciała. Uzna, że to pewnie wybicie przed szkoła aktorska i tak dalej. Inspirowała mnie. Rozkwitałem przy niej. Przychodziły mi do głowy szalone, dziecinne pomysły . Ale byłem jej wdzięczny. Dzięki jej zachciało mi się na nowo żyć. Dzięki niej wstawałem rano z myślą, że to nie będzie kolejny dzień gdzie sztucznie będę musiał pozować do zdjęć, gdzie na siłę będę musiał wydobywać z siebie dźwięk. Wystarczył jej uśmiech. Wystarczyły mi jej oczy by zauważyć, że życie chociaż na chwilkę jest inne. Ale wiedziałem jedno. Trzymała mnie na dystans. I wątpiłem czy kiedykolwiek poczuje to co ja do niej. Nie , nie byłem zakochany. Do tych spraw podchodzę roztropnie to pewnego rodzaju zauroczenie. Ona byłą inna niż ja . Pewna siebie, odważna, stawiała sobie nowe wyzwania, a zarazem urocza, cicha, spokojna, skryta i nieśmiała. Ja ? Ja byłem śmiały , otwarty i kochałem grać w czyste karty, ale nie umiem odpyskować. Nie umiem być arogancki dla innych ludzi. Ona robiła to znakomicie. Czyste karty… ostatnio moje czyste karty zostały pobrudzone. Ale wierzyłem, że to się poprawi. Byłem optymistą. Uśmiechnąłem się .. Ona byłą pesymistką.
Dzień się skończył . Czy coś wprowadził do mojego życia ? Nie. Żałowałem, że nie mam jej numeru . Jeden sms a moje życie by przybrało inny kolor. Spojrzałem w okno samolotu. Ciekawe kiedy ona się zorientuje ,że w Madame Tussauds wpisałem jej mój numer na komórkę. Wtedy kiedy robiłem jej zdjęcia. To głupie i dziecinne. Ale ta właśnie się przy niej czułem. Głupio i dziecinnie.
Lot nie był długi. Wróciłem do domu. Niby nic takiego nie zrobiłem a jednak byłem wykończony. Już miałem kłaść się spać i zadzwonił do mnie telefon. Numer nieznany.
- Hallo ?
- xxxxx ..
- Hallo ? Przepraszam nie rozumiem .Kto dzwoni ?– zapytałem zdziwiony.
- xxx xxx…
I wtedy zrozumiem. To był kobiecy głos. To była Wiktoria. Nie miałem pojęcia co mówi . Mówiła po polsku . Dlaczego do mnie dzwoni o trzeciej wieczorem ?
- Hallo ? Coś się stało ? Mów po angielsku.
- xxxxx
Bełkot sam bełkot. Słyszałem, że była w jakimś pubie, klubie ? Coś takiego . I była pijana. Cholernie pijana.
- Gdzie jesteś Viki , gdzie jesteś ?!
- xxx xxx..
Co miałem robić ? W Londynie jest tysiące pubów. A ja nie znam żadnego słówka po polsku , nawet nikogo kto go zna. Tak bardzo chciałem jej pomóc.
- Viki ! Powiedz mi gdzie ty do jasnej cholery jesteś , Viktoria !
Zachciało mi się płakać. Słyszałem jak płacze i coś mi mówi . Cały czas, ale po polsku. Musiałem coś zrobić. Ale co? Jak pomóc ? Chwila.. David ! David zna polski jest polakiem !
- Viktoria słońce czekaj na mnie i obierz potem ten telefon. Za chwilę Ci pomogę.
Rozłączyłem się i zadzwoniłem do Davida.
- Hallo? – zapytał ospały po 6 sygnale.
- O Boże jak dobrze, że odebrałeś ! Potrzebuje pilnie twojej pomocy !
- Wiesz która jest Harry godzina ! – powiedział zdenerwowany.
- Tak, trzecia w nocy, musisz mi pomóc, musisz ! – zacząłem krzyczeć załamany.
- Okej stary już – chyba wstał z łóżka – co jest ?
- Viktoria , ona – zrobiłem przerwę – chyba jest w jakimś barze i potrzebuje pomocy, ale mówi po polsku, a ją nic nie rozumiem, a ty umiesz mówić po polsku, wyśle ci do niej numer a ty do niej zadzwonisz i dasz mi znać gdzie jest i po nią pojadę, błagam – powiedziałem wszystko na jednym wdechu.
- O kurwa. Okey. Wysyłaj.
Koniec rozmowy. Teraz czekanie. Czy odbierze w tym stanie. Co jej się stało ? Jeden dzień mnie nie było a ona takie rzeczy mi odpierdala. Uspokój się Harry, zaraz będziesz prowadził. Zawsze roztropny .Żadnych szaleństw.
Telefon. Dzwonił.
- Wiem gdzie jest ! Jadę swoim samochodem.
- Gdzie !
- Rose 13 , wiesz gdzie to ?
- Tak jadę już !
I pojechałem, zajęło mi to 13 minut. Ale złamałem chyba tysiąc przepisów po drodze.
Wbiłem do tego pubu, gdzie pijacy byli na każdej ścianie obmacując się jakimiś laskami, których pewnie nie będą rano pamiętać. Davida jeszcze nie było, a ja wiedziałem dwie rzeczy : nie dogadam się z nią, a dwa mogą mnie tu rozpoznać i będę miał kłopoty. Nie przemyślałem mojego stroju, żadnej ochrony. Dres, ale ona byłą ważniejsza. Szukałem ją i była obok baru trzymała w ręku vódkę . Obok niej było pełno kieliszków, nie byłem w stanie ich policzyć. Obok niej zakręcił się jakiś facet. Ciemny typ. Zaczął się do niej przybliżać. Wiedziałem czego chciał. Zresztą było to widać, zaczął ją obmacywać, dotykać. Chciała czy nie to nie było ważne. Ledwo siedziała . Nie była w stanie niczego stwierdzić. Miałem dwa wyjścia pozwolić na to by ten koleś potraktował ją jak szmatę i wykorzystał na moich oczach, albo mieć problemy, sprawić sobie plamę na swoim wizerunku i go walnąć, afera, sąd, o ile mnie rozpozna, i zespół ucierpi.
Wybór był jasny.
Oczywisty.
Nie minęło pól sekundy ja stałem obok niego odpychając go od niej.
- Zostaw ją
Spojrzał się na mnie. Żadnych słów, uśmiechnął się jeszcze bardziej do niej przybliżył, sięgając ręką do jej piersi
Kiedy ją dotknął zrobiłem to.
Uderzyłem go z całej siły w twarz.
Upadł ze stołka.
Nikt tego nie zauważył. Wszyscy zajęci byli swoimi dziewczynami na jedną noc.
On wstał, nie był zadowolony i również zamachnął się by mnie uderzyć.
Ale ja nie byłem pijany, odsunąłem się.
I on trafił w Viktorię.
Jej głowa upadła na blat obok tych szklanych kieliszków.
Teraz nie wiedziałem co mam robić.
Najpierw spojrzałem na nią czy nic jej nie jest .Chciałem podnieś jej głowę, ale on to zrobił.
Uderzył mnie. Obróciłem się aż 180 stopni.
Teraz patrzyli już wszyscy.
Doszedłem do siebie i zauważyłem Davida .Podbiegł do mnie, chciał coś skomentować lecz odpowiedziałem mu tylko :
- Weź ją
Chciał jeszcze coś powiedzieć ale krzyknąłem ,, No kurwa już ! ‘’ Zabrał ją i wtedy obróciłem się z powrotem i uderzyłem go raz, dwa, trzy, cztery. To nie byłem ja. Ktoś we mnie wszedł. Tłukłem tego kolesia. Jego twarz przypominała mięso, które krwawiło z jakieś strony, a ja go biłem i biłem. Nie umiałem się uspokoić. Ktoś w końcu mnie odciągnął od niego. Szarpałem się ale przyszło dwóch. Uciekłem stamtąd. Wiedziałem tylko tyle, że będę miał przesrane. Nie wiedziałem czy on żyje, czy nie. Czy ktoś zrobił zdjęcia jak go bije, czy tam były kamery. Czy następnego dnia będę jako ,,gwiazda” sieci. Nie zauważyłem nawet, że cieknie mi krew z nosa i brwi, liczyło się dla mnie tylko co z NIĄ.
- I jak, żyje ?- zapytałem.
- Tak … Harry krwawisz !
- Nie ważne to jest. – Odparłem szybko.-Bierz ja do auta jedziemy do mnie
- Ale..
- Już !
Bał się mnie. Sam się siebie bałem . Wstąpiło we mnie coś czego nie umiałem wyjaśnić. To nie byłem ja. Gdzie ten Harry . Ten spokojny Harry.
Dojechaliśmy po 10 minutach łamiąc więcej zakazów niż ostatnio.
Wziął ją na ręce i kazałem ją dać mojej sypialni.
- I co teraz ? – zapytał spoglądając na mnie.
- Rozbierzmy ją – powiedziałem szybko.
- CO !?– krzyknął przez zęby David.
Spojrzałem na niego.
- Nie będzie przecież spać w ciuchach, co nie ? – powiedziałem zirytowany.
- Ale no nie wiem Harry czy powinniśmy.
- Wiele rzeczy nie powinienem robić – powiedziałem zły na siebie.
- Na przykład tak bić tego kolesia ? – zapytał.
- Nie , tego akurat nie żałuje.
Spojrzał na mnie zdziwiony. Nie rozpoznał mnie. Sam siebie nie rozpoznawałem.
- To czego nie powinieneś robić ? – zapytał spokojnie.
- Nie powinienem ją dziś zostawiać samej - powiedziałem przez zęby.
Spojrzał ma mnie już całkiem inaczej. Nie potrzebował żadnych wyjaśnień. Żadnych słów. Ściągnęliśmy jej spodnie, trampki, skarpety i bluzkę, zamiast tego założyliśmy jej moją koszule by rano nie czuła się aż tak skrepowana.
- Okej, dzięki stary – powiedziałem do niego klepiąc mu po ramieniu.
- Nie ma problemu, teraz, aczkolwiek jutro. – Wziął oddech spoglądając się na mnie – Jutro może być.
- Wiem, ale trudno.
- Nie powinieneś jechać z tym do lekarza ? Zaszyć ci tą brew. Ona non stop krwawi.
- To nic ,dziękuję .– Objąłem go – Dziękuje, ale nie mów nikomu, okey?
- Się wie, stary, się wie.
I odjechał. To musiała być dla niego trudna noc. Wiedziałem, że nic nie powie. Ale jak będę miał sąd na głowie, będę kazał mu to zrobić. Nie może kłamać dlatego, że ja złamałem prawo.
Poszedłem po wodę i kartkę. Położyłem obok jej łóżka . Wiedziałem , że jak rano wstanie będzie zdziwiona. A nie chciałbym krzyków, latania po salonie i tym podobnych rzeczy
Sam położyłem się na kanapie. Nie miałem nawet siły przemywać moich ran. Ran mojej pierwszej poważnej bijatyki. Zacząłem się śmiać. Gdyby nie ona teraz spał bym we własnym łóżku, z normalna brwią, nie krwawiącym nosem i nie myłam o konsekwencjach. Ah kobieto. Już prawie spałem, kiedy uświadomiłem sobie jedną rzecz. Nie bałem się. Nie bałem się co o mnie powiedzą ludzie. Nie bałem się konsekwencji. Nie bałem się o zespół. Nie bałem się o siebie. Viktoria co ty ze mną robisz ?
Wyjazd jak wyjazd. Paryż jak Paryż. Romantycznie może być wszędzie. Lecieliśmy rano więc przed południem już byliśmy. Wszyscy byli ospali. Nie licząc Louisa. Siedział z Zayn’em śmiali się cała drogę. Spojrzałem kilka razy na niego. I tak przyłapał mnie nie powiem. Bardzo mnie to smuciło. Gdzie nasza przyjaźń Louis ? Gdzie ta super relacja ? Gdzie obietnice ,,na zawsze razem cokolwiek się będzie działo” ? A działo. Za dużo. Przyznał mi się . Zbyt brutalnie i zbyt namacalnie. W tamtej chwili nie byłem na niego zły. Ale teraz ? Teraz jestem i to cholernie. Najchętniej bym na niego nawrzeszczał, wykrzyczał to wszystko . Ale nie potrafię . On jest silniejszy psychicznie i jednak cały czas miałem go za przyjaciela. Wszystko było dobrze dopóki nie poszedłem na tą imprezę co on i dopóki się nie upiłem. Tu był mój błąd. Mój wielki błąd. Ale za błędy trzeba płacić. Nie sadziłem że taką wysoką cenę. Wiem, że błąd leży po jego stronie. Nie przeszkadza mi to, że jest innej orientacji. Naprawdę, wiem że musi się przed tym kryć choć wydawało mi się to śmieszne bo pól fandomu 1D o tym wiedziało. Tyle, że ja nie byłem gejem ale, ani oni, ani on tego wiedzieli. Sadził, że .. sadził, że go kocham ? Nie wiem dlaczego tak myślał. Zawsze podoba mi się płeć przeciwna, nie wiem dlaczego tak przypuszczał. Nigdy, nigdy naprawdę nie odsunął bym się od niego poprzez jego inność. Zawsze był moim starszym bratem. Przyjacielem do którego mogłem zadzwonić o trzeciej w nocy a on by odebrał. Kochałem go, tak, ale jak brata, nigdy jak kogoś więcej. Niestety źle to odczytał. A ta cała szopka była jego złością .
Dochodziła dwunasta. Fani, obiad, fani, wywiad, fani. Uśmiechałem się kiedy mogłem dawać im szczęście. A dawałem dając im dwa krzyżyki na krzyż na kartce. Tysiące zdjęć do których pozowałem były przykładem tego, że byłem ich idolem. Że mnie kochali. To co dawało mi szczęście zabijało mnie od środka. Pragnąłem wolności, tamtego życia kiedy nie byłem sławny. Chociaż przez momencik, przez miesiąc, chociaż miesiąc. Być niewidzialny dla fanów. Sam tylko nie wiedziałem, czy jestem tym przemęczony czy tu chodzi o nią . Głupi nie byłem. Domyślałem się, że takiego kogoś jak ja, sławnego, nie będzie chciała. Uzna, że to pewnie wybicie przed szkoła aktorska i tak dalej. Inspirowała mnie. Rozkwitałem przy niej. Przychodziły mi do głowy szalone, dziecinne pomysły . Ale byłem jej wdzięczny. Dzięki jej zachciało mi się na nowo żyć. Dzięki niej wstawałem rano z myślą, że to nie będzie kolejny dzień gdzie sztucznie będę musiał pozować do zdjęć, gdzie na siłę będę musiał wydobywać z siebie dźwięk. Wystarczył jej uśmiech. Wystarczyły mi jej oczy by zauważyć, że życie chociaż na chwilkę jest inne. Ale wiedziałem jedno. Trzymała mnie na dystans. I wątpiłem czy kiedykolwiek poczuje to co ja do niej. Nie , nie byłem zakochany. Do tych spraw podchodzę roztropnie to pewnego rodzaju zauroczenie. Ona byłą inna niż ja . Pewna siebie, odważna, stawiała sobie nowe wyzwania, a zarazem urocza, cicha, spokojna, skryta i nieśmiała. Ja ? Ja byłem śmiały , otwarty i kochałem grać w czyste karty, ale nie umiem odpyskować. Nie umiem być arogancki dla innych ludzi. Ona robiła to znakomicie. Czyste karty… ostatnio moje czyste karty zostały pobrudzone. Ale wierzyłem, że to się poprawi. Byłem optymistą. Uśmiechnąłem się .. Ona byłą pesymistką.
Dzień się skończył . Czy coś wprowadził do mojego życia ? Nie. Żałowałem, że nie mam jej numeru . Jeden sms a moje życie by przybrało inny kolor. Spojrzałem w okno samolotu. Ciekawe kiedy ona się zorientuje ,że w Madame Tussauds wpisałem jej mój numer na komórkę. Wtedy kiedy robiłem jej zdjęcia. To głupie i dziecinne. Ale ta właśnie się przy niej czułem. Głupio i dziecinnie.
Lot nie był długi. Wróciłem do domu. Niby nic takiego nie zrobiłem a jednak byłem wykończony. Już miałem kłaść się spać i zadzwonił do mnie telefon. Numer nieznany.
- Hallo ?
- xxxxx ..
- Hallo ? Przepraszam nie rozumiem .Kto dzwoni ?– zapytałem zdziwiony.
- xxx xxx…
I wtedy zrozumiem. To był kobiecy głos. To była Wiktoria. Nie miałem pojęcia co mówi . Mówiła po polsku . Dlaczego do mnie dzwoni o trzeciej wieczorem ?
- Hallo ? Coś się stało ? Mów po angielsku.
- xxxxx
Bełkot sam bełkot. Słyszałem, że była w jakimś pubie, klubie ? Coś takiego . I była pijana. Cholernie pijana.
- Gdzie jesteś Viki , gdzie jesteś ?!
- xxx xxx..
Co miałem robić ? W Londynie jest tysiące pubów. A ja nie znam żadnego słówka po polsku , nawet nikogo kto go zna. Tak bardzo chciałem jej pomóc.
- Viki ! Powiedz mi gdzie ty do jasnej cholery jesteś , Viktoria !
Zachciało mi się płakać. Słyszałem jak płacze i coś mi mówi . Cały czas, ale po polsku. Musiałem coś zrobić. Ale co? Jak pomóc ? Chwila.. David ! David zna polski jest polakiem !
- Viktoria słońce czekaj na mnie i obierz potem ten telefon. Za chwilę Ci pomogę.
Rozłączyłem się i zadzwoniłem do Davida.
- Hallo? – zapytał ospały po 6 sygnale.
- O Boże jak dobrze, że odebrałeś ! Potrzebuje pilnie twojej pomocy !
- Wiesz która jest Harry godzina ! – powiedział zdenerwowany.
- Tak, trzecia w nocy, musisz mi pomóc, musisz ! – zacząłem krzyczeć załamany.
- Okej stary już – chyba wstał z łóżka – co jest ?
- Viktoria , ona – zrobiłem przerwę – chyba jest w jakimś barze i potrzebuje pomocy, ale mówi po polsku, a ją nic nie rozumiem, a ty umiesz mówić po polsku, wyśle ci do niej numer a ty do niej zadzwonisz i dasz mi znać gdzie jest i po nią pojadę, błagam – powiedziałem wszystko na jednym wdechu.
- O kurwa. Okey. Wysyłaj.
Koniec rozmowy. Teraz czekanie. Czy odbierze w tym stanie. Co jej się stało ? Jeden dzień mnie nie było a ona takie rzeczy mi odpierdala. Uspokój się Harry, zaraz będziesz prowadził. Zawsze roztropny .Żadnych szaleństw.
Telefon. Dzwonił.
- Wiem gdzie jest ! Jadę swoim samochodem.
- Gdzie !
- Rose 13 , wiesz gdzie to ?
- Tak jadę już !
I pojechałem, zajęło mi to 13 minut. Ale złamałem chyba tysiąc przepisów po drodze.
Wbiłem do tego pubu, gdzie pijacy byli na każdej ścianie obmacując się jakimiś laskami, których pewnie nie będą rano pamiętać. Davida jeszcze nie było, a ja wiedziałem dwie rzeczy : nie dogadam się z nią, a dwa mogą mnie tu rozpoznać i będę miał kłopoty. Nie przemyślałem mojego stroju, żadnej ochrony. Dres, ale ona byłą ważniejsza. Szukałem ją i była obok baru trzymała w ręku vódkę . Obok niej było pełno kieliszków, nie byłem w stanie ich policzyć. Obok niej zakręcił się jakiś facet. Ciemny typ. Zaczął się do niej przybliżać. Wiedziałem czego chciał. Zresztą było to widać, zaczął ją obmacywać, dotykać. Chciała czy nie to nie było ważne. Ledwo siedziała . Nie była w stanie niczego stwierdzić. Miałem dwa wyjścia pozwolić na to by ten koleś potraktował ją jak szmatę i wykorzystał na moich oczach, albo mieć problemy, sprawić sobie plamę na swoim wizerunku i go walnąć, afera, sąd, o ile mnie rozpozna, i zespół ucierpi.
Wybór był jasny.
Oczywisty.
Nie minęło pól sekundy ja stałem obok niego odpychając go od niej.
- Zostaw ją
Spojrzał się na mnie. Żadnych słów, uśmiechnął się jeszcze bardziej do niej przybliżył, sięgając ręką do jej piersi
Kiedy ją dotknął zrobiłem to.
Uderzyłem go z całej siły w twarz.
Upadł ze stołka.
Nikt tego nie zauważył. Wszyscy zajęci byli swoimi dziewczynami na jedną noc.
On wstał, nie był zadowolony i również zamachnął się by mnie uderzyć.
Ale ja nie byłem pijany, odsunąłem się.
I on trafił w Viktorię.
Jej głowa upadła na blat obok tych szklanych kieliszków.
Teraz nie wiedziałem co mam robić.
Najpierw spojrzałem na nią czy nic jej nie jest .Chciałem podnieś jej głowę, ale on to zrobił.
Uderzył mnie. Obróciłem się aż 180 stopni.
Teraz patrzyli już wszyscy.
Doszedłem do siebie i zauważyłem Davida .Podbiegł do mnie, chciał coś skomentować lecz odpowiedziałem mu tylko :
- Weź ją
Chciał jeszcze coś powiedzieć ale krzyknąłem ,, No kurwa już ! ‘’ Zabrał ją i wtedy obróciłem się z powrotem i uderzyłem go raz, dwa, trzy, cztery. To nie byłem ja. Ktoś we mnie wszedł. Tłukłem tego kolesia. Jego twarz przypominała mięso, które krwawiło z jakieś strony, a ja go biłem i biłem. Nie umiałem się uspokoić. Ktoś w końcu mnie odciągnął od niego. Szarpałem się ale przyszło dwóch. Uciekłem stamtąd. Wiedziałem tylko tyle, że będę miał przesrane. Nie wiedziałem czy on żyje, czy nie. Czy ktoś zrobił zdjęcia jak go bije, czy tam były kamery. Czy następnego dnia będę jako ,,gwiazda” sieci. Nie zauważyłem nawet, że cieknie mi krew z nosa i brwi, liczyło się dla mnie tylko co z NIĄ.
- I jak, żyje ?- zapytałem.
- Tak … Harry krwawisz !
- Nie ważne to jest. – Odparłem szybko.-Bierz ja do auta jedziemy do mnie
- Ale..
- Już !
Bał się mnie. Sam się siebie bałem . Wstąpiło we mnie coś czego nie umiałem wyjaśnić. To nie byłem ja. Gdzie ten Harry . Ten spokojny Harry.
Dojechaliśmy po 10 minutach łamiąc więcej zakazów niż ostatnio.
Wziął ją na ręce i kazałem ją dać mojej sypialni.
- I co teraz ? – zapytał spoglądając na mnie.
- Rozbierzmy ją – powiedziałem szybko.
- CO !?– krzyknął przez zęby David.
Spojrzałem na niego.
- Nie będzie przecież spać w ciuchach, co nie ? – powiedziałem zirytowany.
- Ale no nie wiem Harry czy powinniśmy.
- Wiele rzeczy nie powinienem robić – powiedziałem zły na siebie.
- Na przykład tak bić tego kolesia ? – zapytał.
- Nie , tego akurat nie żałuje.
Spojrzał na mnie zdziwiony. Nie rozpoznał mnie. Sam siebie nie rozpoznawałem.
- To czego nie powinieneś robić ? – zapytał spokojnie.
- Nie powinienem ją dziś zostawiać samej - powiedziałem przez zęby.
Spojrzał ma mnie już całkiem inaczej. Nie potrzebował żadnych wyjaśnień. Żadnych słów. Ściągnęliśmy jej spodnie, trampki, skarpety i bluzkę, zamiast tego założyliśmy jej moją koszule by rano nie czuła się aż tak skrepowana.
- Okej, dzięki stary – powiedziałem do niego klepiąc mu po ramieniu.
- Nie ma problemu, teraz, aczkolwiek jutro. – Wziął oddech spoglądając się na mnie – Jutro może być.
- Wiem, ale trudno.
- Nie powinieneś jechać z tym do lekarza ? Zaszyć ci tą brew. Ona non stop krwawi.
- To nic ,dziękuję .– Objąłem go – Dziękuje, ale nie mów nikomu, okey?
- Się wie, stary, się wie.
I odjechał. To musiała być dla niego trudna noc. Wiedziałem, że nic nie powie. Ale jak będę miał sąd na głowie, będę kazał mu to zrobić. Nie może kłamać dlatego, że ja złamałem prawo.
Poszedłem po wodę i kartkę. Położyłem obok jej łóżka . Wiedziałem , że jak rano wstanie będzie zdziwiona. A nie chciałbym krzyków, latania po salonie i tym podobnych rzeczy
Sam położyłem się na kanapie. Nie miałem nawet siły przemywać moich ran. Ran mojej pierwszej poważnej bijatyki. Zacząłem się śmiać. Gdyby nie ona teraz spał bym we własnym łóżku, z normalna brwią, nie krwawiącym nosem i nie myłam o konsekwencjach. Ah kobieto. Już prawie spałem, kiedy uświadomiłem sobie jedną rzecz. Nie bałem się. Nie bałem się co o mnie powiedzą ludzie. Nie bałem się konsekwencji. Nie bałem się o zespół. Nie bałem się o siebie. Viktoria co ty ze mną robisz ?