17 lutego, 2015

ROZDZIAŁ 15

- Hej Wiktoria!
- Cześć mamo.
- Jak było?
- Dobrze. – spojrzała na mnie pytającym wzrokiem, ale nie chciałam jej nic mówić. Całe życie jej nic nie mówię, więc dlaczego ma się to teraz zmienić?
- Gdzie młoda?
- U siebie.
Poszłam do pokoju, dobrze, że nasze mieszkanie nie jest zbyt duże.
- Proszę książka z autografami.
Rzuciła się na mnie i zaczęła mnie całować.
- Już dobrze, już dobrze.
- I co, powiesz mi coś więcej o nich? – zapytała podekscytowana.
Spojrzałam na nią i nie wiedziałam, co powiedzieć. W sumie, okey mogłam jej powiedzieć całą prawdę o  mnie, o Harrym, o wściekłym Louis’ie i wielbiącym mnie Niall’u, o sarkastycznym Liam’ie i cichym Zayni’e, ale czy na pewno chciałam jej psuć wyobrażenie o idolach ?
- Wiesz... – spojrzałam na nią i widziałam jak patrzy na mnie, wiedziałam co chce usłyszeć . – Są bardzo fajni – pogłaskałam jej głowie. – Przemili chłopcy – uśmiechnęłam się. W sumie czy nie mówiłam prawdy?
- Miałaś szczęście – patrzyła na mnie jak zaczarowana.
- Ty też je kiedyś będziesz miała – pocałowałam ją w czoło i odeszłam.
Rozpakowałam się, zrobiłam pranie, ogarnęłam się, ale czasu na myślenie mi już brakło. Nie zdążyłam się nawet położyć, a już wbiła do mnie moja paczka.
- No jak się masz nasza malutka turystko! – krzyknął Filip i od razu się na mnie rzucił.
- Jak tam w wielkim świecie? – zapytał Kuba.
- I co są jacyś przystojni Anglicy -? – wtórowała mu Luiza.
- Ej, ej spokojnie nie odpowiem na wszystkie pytania – zaczęłam  się śmiać.
- Jak to nie odpowiesz? – zaczął mnie łaskotać Kuba.
- Nie masz wyboru słońce – powiedział Filip.
Po obcałowaniu wszystkich i daniu im po skromnym upominku przeszliśmy do rzeczy.
- Wiec jak? – zapytała zniecierpliwiona Luiza.
- Możemy gdzieś iść, a nie gadać tu? – zapytałam.
- A czemu nie tu? – zdziwił się Kuba.
- Yyyy - pokręciłam oczami  na drzwi od młodej.
- Nie rozumiem kręcenia oczami – powiedział Filip.
- Boże nie tutaj, okey – szczególnie podkreśliłam to ostatnie słowo.
- Czekaj czy ty chcesz nam coś powiedzieć o Ha..
- Zamknij się Kuba.
Spojrzeli na siebie, wstali do wyjścia i nie odzywali się dopóki nie dotarliśmy do naszego miejsca spotkań. Kiedy jeszcze byliśmy dziećmi i Luiza musiała kryć się przed mamą, że się z nami przyjaźni  przychodziliśmy na tą polanę. Maks razem z Kuba zbudowali nam domek na drzewie, solidy, w takim miejscu gdzie nikt się nie zapuszcza. Ja z Luiza zajęłyśmy się dekoracją i ogródkiem. Mieliśmy tu dosłownie wszystko. A domek był na tyle duży, że mieścił naszą piątkę. Filip i Igor zajęli się robieniem łóżka, schodów i innych potrzebnych rzeczy. Teraz domek był zapuszczony, ale dało się do niego wejść .
- Pytanie czy się zmieszczę – zaczął śmiać się Kuba.
Racja był zadziwiająco wysoki, miał prawie dwa metry, nie wiedząc dokładnie, od kogo przyjął te geny.
-  Ja na pewno się zmieszczę – uśmiechnęłam się do niego.
- Ty to do dziupli od wiewiórek się zmieścisz – drażnił się ze mną Filip.
- Dobra, dobra, bo ja już umieram z ciekawości wchodzić  - przywództwo nad nami jak zawsze objęła Luiza.
Gdy się już rozłożyliśmy i wyjęliśmy nasze zapasy jedzenia, które, dzięki Bogu, jeszcze tam były, zaczęłam opowiadać o tym, co mnie spotkało, nie ominęłam niczego, nie lubię mieć przed nimi tajemnic, wiedząc, że na świecie mam tylko ich. Gdy skończyłam, zaczęło się.
- Kurwa mać, nie wierze – krzyknął Filip.
- Mam pokazać ci jego numer –odpowiedziałam sarkastycznie.
- No raczej! – odkrzyknął.
- Nie, taka głupia nie jestem – uśmiechnęłam się.
- Ej, Boże czekajcie, chcesz mi powiedzcie Wiki, że teraz spotykasz się z TYM Harrym STYLEM, tym samym co wisi na plakatach młodej, tym samym co jest na okładkach gazet i swoich własnych płyt, z tym co był z Taylor Switf ?
- Chodzi o niego, ale z małym szczegółem, a w sumie dwoma.
Spojrzeli na mnie z zaciekawieniem, więc kontynuowałam.
- Nie spotykam się z nim  i on serio był z tą Taylor Switf ?!
Spojrzeli na mnie i na raz uderzyli się ręką w głowę.
- Matko, czy ty cokolwiek o nim wiesz? – zapytał Kuba
- Tak, robi dobrą jajecznice – uśmiechnęłam się i potrzęsłam ramionami.
- Czy zdajesz sobie sprawę jakie cię spotkało szczęście – powiedziała poważnie Luiza.
- Właśnie to nie jest tak.
Spojrzeli na mnie jak na idiotkę.
- Już tłumaczę, patrzcie,  jest bogaty, przystojny, okey zgodzę się, ma ciekawą osobowość, choć jak dla mnie jest trochę za sztywny, ale jest czarujący z tą swoją nie mocą, nie naciska, i takie tam, ale jak zacznę się z nim spotykać, to będzie szok, kamery, wywiady, gazety, Internet, będę wszędzie, nie tylko mnie, Was, zaczną dobierać się do wszystkich brudów, do naszej przeszłości Kuba, do naszego tańca Filip, dlaczego przerwaliśmy, do Max’a i Igora, i co powie twoja mama Luiza, gdy dowie się,że tak naprawdę od zawsze jesteś z nami? Czy naprawdę chcecie tego wszystkiego? Chcecie przez to wszystko przechodzić jeszcze raz? Czy już przypadkiem nie przeszliśmy i tak wiele w naszym życiu? I ja, czy to nie będzie tak, że młoda aktorka chcę się wybić przez wielkiego Styles’a? Nie wiem tak w ogóle czy jestem na to gotowa, by spróbować kogoś pokochać.
Patrzyli na mnie jak zaczarowani. Widziałam, że oczami przyznawali mi rację.
-Choć coś ci chcę pokazać – powiedział Kuba.
Szliśmy z dobra godzinę, domyśliłam się gdzie mnie prowadzi. Szliśmy na cmentarz.
Dotarliśmy do pomnika Max’a i Igora.
Stanęłam i patrzyłam na ten surowy kamień:
Max 4.03.1990 +6.07.2012
Igor 2.01.1995 +19.07.2013
Zbyt młodzi by umrzeć, a jednak świat już ich nie chciał.
- Dlaczego świat zabiera takich ludzi? – zapytałam.
- Oni byli zbyt wielcy by tu być.
- Nie prawda, Kuba. Byli tym samym, czym my jesteśmy. Ich śmierć zniszczyła nasze życia. Nasze i rodziców Filipa. Zgasiła w nas coś, co powinno świecić. Średnia wieku tutaj wynosi 20 lat. Dlaczego nie możemy żyć jak reszta, mając tych których kochaliśmy. Tak wiem, co myślicie,, ma nawroty”, ale wcale, że nie. Mogłam być teraz szczęśliwa. Chodzić za rękę z Igorem, całować się na każdy zakręcie, znikać w zakamarki by uprawiać sex, żyć pełnią życia, pojechałbym do Londynu z nim i nigdy nie poznałabym Harreg’o. Poszłabym na studia z Filipem i byłabym szczęśliwa. Nie miałabym milionów przemyśleń na minutę i zastanawiałabym się, co jest dobre i bezpieczne. Ale ktoś nam to, Kuba zabrał. I to wcale nie był Bóg. To była nasza matka i ty doskonale o tym wiesz. Jedna tragedia niesie za sobą drugą a ta druga kolejną.  – obróciłam się w jego stronę i zauważyłam, że oni wszyscy płaczą i wiedziałam, że przyznają mi rację, to było nasze życie. Każdy z nas przeżył jakąś tragedie mimo, tak młodego wieku.
- Masz racje – powiedziała w końcu Luiza - ale nie możemy odbierać sobie życia, tak zawsze będziemy naznaczeni, a te tragedie będą za nami chodzić, może nie tyle moja, co wasze, ale wierze, że nasze dzieci będą z nas dumne, że pokażemy im prawdziwą miłości i obronimy ich przed takimi tragediami, nie możemy siebie o to obwiniać, tylko naszych rodziców, gdyby pokazali nam jak kochać wtedy sami  byśmy kochali. Jeżeli nie dajesz z siebie o gram więcej niż druga osoba nigdy nie będziecie szczęśliwi.
Zapadłą cisza. Słowa Luizy zawsze były idealne, były przeciwieństwem moich napakowanych emocjonalnie wypowiedzi.
- Powinnaś spróbować- spojrzał się na mnie Filip. - On by tego chciał – spojrzał na grób od braci.- On chciałby, żebyś była szczęśliwa, jak nie z nim to z kimś innym. Ale chciałby tego. W końcu to mój straszy brat -spojrzał się na mnie. – Jakby dowiedział się, że to Harry to kazałby Ci się nie zastanawiać.
- W miłości chodzi o to, żeby pozwolić tej drugiej osobie być szczęśliwym.
Zaczęłam płakać, przypomniało mi się te pięć pieprzonych słów od niego.
- Nie płacz mała – powiedział Kuba.
Powiedz im czy nie powiedzieć ? Chyba to jednak jedyna rzecz, jaką zostawię dla siebie.
- Macie racje. On by tego chciał. – uśmiechnęłam się przez łzy. - Ale co z wami? Z tym wszystkim?
- Myślę, że Harry by to załatwił – powiedziała Luiza.- Istnieje coś takiego jak tematy zakazane i nie mogą tego opublikować.
- Mówisz? – zapytałam.
- Tak, a zresztą trudno nawet jakby coś mówili na temat mojej przeszłości, przełknę to, ty musisz być szczęśliwa.
- Ja też, trudno przeżyje, niech wyciągną brudy, niech ludzie zobaczą, jakich miałem wspaniałych braci – złapał mnie za rękę Filip.
Spojrzałam się na Kubę i on powiedział:
- Jak ty siostrzyczko w to wchodzisz to i ja będę z w tym. Nasza historia jest jedną historią.
Wszyscy się przytuliliśmy i nad ich grobem zaczęliśmy najpierw płakać,  potem  opowiadaliśmy o tym, co było, zaczęliśmy wspominać tylko te wspaniałe momenty w naszym życiu. Gdy się ściemniło wszyscy poszliśmy do Filipa. To była nasza tradycja wszyscy spaliśmy u niego, by potem ruszyć na msze na cześć Igora.
Kolejny dzień był dniem czarnym. Wszyscy ruszyliśmy na cmentarz. Dziś nie było żadnych, śmiechów, choć Igorowi by się to nie spodobało. Cieszyło mnie to, że rodzina Filipa nie obwinia mnie za ten wypadek, nie wytrzymałabym tej presji ludzi.
Następny dzień minął spokojnie, choć strasznie zaczęłam się stresować moim egzaminem, który miał być następnego dnia.
Pojechali ze mną wszyscy.
- Będzie dobrze!
- Ymmm – cała się trzęsłam.
- Dasz radę – krzyknęli.
Cholernie się stresowałam zanim tam weszłam. Zawołali mnie, powiedziałam im pięć wierszy,  dwie prozy, zatańczyłam dwa tańce i czekałam, co powiedzą na moje nagranie.
-Jest niezwykłe, czekaliśmy tylko na zobaczenie cię na żywo.
Myślałam, że runę do tyłu.
- To znaczy? – zapytałam cichutko, ledwie oddychając
 Zaczęli się śmiać
- To znaczy, że Kraków, a dokładnie nasza szkoła aktorska ma najbardziej uzdolnioną przyszłą aktorkę w Polsce.
Pamiętam  tylko tyle, że nade mną pochylał się Filip, a Kuba trzymał mi nogi.
- Gdzie ja jestem? – zapytałam lekko oszołomiona.
- Wszystko jest okey, to nerwy – powiedział Kuba.
- Zdałaś Wiki! Jesteś najlepsza, od razu cię przyjęli – krzyknęła mi Luiza do ucha.
Uśmiechnęłam się. Czułam się słaba, ale myślę, że to przez te emocje. Igor byłby dumny. To dla niego. To tylko dla niego.
Gdy w końcu ogarnęłam się, poszliśmy to świętować.
- To kiedy jedziemy do Anglii? –zapytałam wcinając już trzeci kawałek pizzy.
Spojrzeli się po sobie.
- My jedziemy drugiego sierpnia – powiedział Kuba.
- OK – odpowiedziałam szczęśliwa.
Spojrzeli po sobie  zdziwieni i zszokowani.
- No co?- zapytałam zirytowana.
- Ale ty jedziesz szybciej – odważył się powiedzieć Kuba.
- Jak to szybciej? –zapytałam zdziwiona.
- Do Harre’go, nie będziesz tyle bez niego.
- Oszaleliście! – krzyknęłam
- Nie, serio Wiki, na cholerę tu będziesz – powiedziała Luiza
- No z wam jestem?
- Yy, to bezsensu będziemy razem w sierpniu, twoje miejsce jest teraz tam – powiedział spokojnie Filip.
- Zresztą założę się ze coś ci napisał – powiedział Kuba.
- Zgłupiałeś – odpowiedziałam mu ironicznie.
- Sprawdź telefon – powiedział pewnie.
- Wariat …
- Sprawdź telefon
Spojrzałam na nich, a ich wzrok był jeden,, spójrz na telefon, udowodnij”
Otworzyłam torebkę, pewna, że mam rację, ale niestety było powiadomienie o wiadomość. Przecież to mógł być każdy. Powoli nacisnęłam na to kopertę.
Hazz
Mam nadzieje, że zdałaś ten egzamin.
(Zresztą nie mogłoby być inaczej)
I przyjedziesz do mnie najszybciej jak to tylko możliwe.
A będzie możliwe. Za dwa dni będę w Niemczech, w Berlinie.
Jeden sms i polecimy razem do Anglii.
Spojrzałam się na nich.
- Skąd?
Kuba zaczął się śmiać.
- Jestem facetem, gdybym był zakochany też bym tak zrobił.
-  Ha ha ha.
- ,,Moim dalekosiężnym marzeniem jest byś się we mnie zakochała”, dziewczyno każdy o tym marzy ! – krzyknęła Luiza.
- Na prawdę? – zapytał Kuba
- Tak – odpowiedziała- każda dziewczyna marzy o czymś takim, przepraszam oprócz Wiki.
Spojrzałam na nich po kolei, wszyscy by mnie już spakowali i wysłali śmigłowcem do tej Anglii.
- Kto mi pomoże w pakowaniu?
Rzucili się na mnie i zaczęli się śmiać.
Minęły dwa dni. Miałam  być w Berlinie o 20.00, była 13.00.
- Kuba jedziemy?- zapytałam go
- Tak, tak pożegnaj się jeszcze z Luizą, Filip jedzie z nami.
- Czemu on jedzie a Luiza nie?
- Mamą się opiekuje przecież, a Filip powiedział,, Najpierw to ja muszę obczaić tego Harreg’o , potem dam mu błogosławieństwo”
Zaczęłam się śmiać.
- A jego matura?
- Matura nie ucieknie, on wyleci – odpowiedział Filip, który kroczył w naszą stronę.
- Jesteście tacy kochani – właśnie przyszła Luiza.- Słuchajcie, ale jak już przylecicie, to będziemy razem, oki? Ja wiem może tak być, że będę z Harrym, ale musicie pamiętać, że wy jesteście zawsze na pierwszym miejscu i wybór jest jasny i oczywisty.
- Za dużo gadasz –przytuliła mnie Luiza, pochyliła się na moim uchem – kocham cię, uważaj  na siebie, masz być szczęśliwa, z nim czy bez niego.
- Przepraszam musimy już jechać- powiedział Kuba.
- Zobaczymy się za tydzień – krzyknęła Luiza
Więc pojechaliśmy do Berlina. Na lotnisko. Miał tam wywiad z chłopakami dla jakieś niemieckiej telewizji , wszyscy tam będą, ale powiedział ,, Dla ciebie miejsce jest zawsze zarezerwowane”. Był idealny. Dokładnie wiedział, co napisać kobiecie, by ta poczuła się tą jedyną, perfekcyjną i idealna. Wiedział, co pisać bym się uśmiechnęła. Więc jadę do Berlina, na lotnisko, do ich samolotu, nie patrząc na nic. Z moim bratem i przyjacielem. Przecież jak on im nie podpadnie to oni zrobią mu takie kazanie. Uśmiechnęłam się. Jadę do ciebie Harry. Nigdy nie byłam zakochaną nastolatką. Nigdy nie byłam zakochana. Ale jak nazwać stan, w którym się teraz znajdowałam. Niepewność czy niepokój. Jechałam by spróbować być szczęśliwa. Jechałam do potencjalnego szczęścia. Ale czy na pewno to był dobry wybór? Jak żyłabym teraz nie jadąc tam? Niepokój i Niepewność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz