- Harry, kochanie zejdź na śniadanie.
Od tamtej nocy minął tydzień. I nie powiem ten tydzień był jak na razie najszczęśliwszym tygodniem w moim życiu. Harry zbuntował się przeciw nagrywaniu 5-tego krążka. No może nie zbuntował, ale ograniczył nagrania do minimum. Całe dnie przebywaliśmy ze sobą. Filip i Luiza przeprowadzili się do Kuby, więc mieliśmy cały dom wolny dla siebie i korzystaliśmy z tego bardzo obficie.
Nie byliśmy idealną parą. Pomiędzy obfitym współżyciem, wiele rzeczy nas różniło i dochodziliśmy do tego stopniowo jak bardzo różni jesteśmy. Mieliśmy całkiem inne podejście do życia. I chociaż znaliśmy się ponad miesiąc, a chodziliśmy od niecałych trzech tygodni, byłam szczęśliwa. Choć, co prawda wkurzała mnie jego dokładność i perfekcyjność do każdego stopnia, wiedziałam, że mam coś czego nigdy od życia bym nie oczekiwała.
On był tym porządnym robiący dobre wrażenie, chodzącym wśród reflektorów. Idealny. Perfekcyjny. Mógł ukraść gwiazdkę z nieba, jeżeli to byłoby możliwe. A ja? Ja byłam ta cicha, aczkolwiek szalona. Nic do końca nie było w moim przypadku dopasowane. Skryta, tajemnicza. To ja chodziłam jak cień za nim, pomiędzy reflektorami. Ale byliśmy idealni. To znaczy według mnie, nie według prasy. Dokładne wypłakałam 50 godzin czytając kim to ja jestem, by umawiać się z Harrym Styles'em. I choć chłopak robił wszystko co w jego mocy, dobrze wiedzieliśmy, że dziennikarzy nie damy rady opanować. W dodatku nie podpisałam papierka, więc musiałam się z tym uporać. Jedynie jego fani, byli w miarę zadowoleni. Może dlatego, że byłam jedna z tych zwykłych, a nie wielką celebrytką pokazującą nagość w internecie.
Często wieczorem, kiedy Harry już spał, leżąc na jego ramieniu i wsłuchując się w jego oddech uświadamiałam sobie jakie wielkie szczęście mnie spotkało. I nie chciałam zastanawiać się dlaczego, bo nie było ku temu żadnej podstawy, ale intrygowało mnie to.
Chciałam być szczera z nim, ale nie potrafiłam wyjawić mu największego sekretu mojego życia. Po prostu nie potrafiłam. W pełni go kochałam. W końcu kogoś kochałam, ale nawet przyjaciołom o tym nigdy nie mówiłam i nie uważałam, że w tak wczesnym stadium potrafię przekroczyć moją granicę.
Idąc dalej, zastanawiałam się czy on ma jakieś tajemnice. Oczywiście, że miał. Nie da się wszystkiego powiedzieć w 21 dni. Wiedziałam, że mnie kocha, a jednak za każdym razem kiedy powtarzał ,,Kocham cię" moje serce zaczynało szybciej bić, a na moje usta cisło się pytanie,, Naprawdę?". Nie raz chciałam go zapytać,, Dlaczego ty mnie w sumie kochasz?" .Bo dlaczego? Dlatego, że łapałam każdy dzień i nie przejmowałam się niczym, choć to też nie było zupełną prawdą? Dlatego, że miałam w sobie tą radość życia, której on aktualnie potrzebował? Może po prostu pociągał go mój wygląd, choć przecież mógł mieć od groma modelek w jego guście. Każde cisnące się pytanie na moje usta, mogło zniszczyć to co się tworzyło, a doskonale wiedziałam, że nie tylko to zostało.
Odległość. Była jak chodzącą śmierć z kosą czekająca na nasz upadek. Oby dwoje milczeliśmy, ale każdy wiedział, że w końcu będzie trzeba poruszyć ten temat. Odległość. Praca. Trasa koncertowa. Moje studia. Moje studia...
- Już jestem słoneczko- powiedział całując mnie namiętnie - Jak tam?
- Zrobiłam ci naleśniki, ale wybacz nie są tak wspaniałe jak twoje - powiedziałam zamyślona, ale szybko uśmiechnęłam się dla nie poznaki.
- Wszystko okey? - powiedział wyraźnie zatroskany.
Okrył. Tak szybko?
- Znasz mnie tak krótko, a już wiesz kiedy coś się stało - zaśmiałam się.
- Już ci mówiłem. Według mnie możesz znać człowieka całe życie, a gówno o nim wiedzieć. I można znać człowieka dość krótko, a znać go na wylot - spojrzał się na mnie. - Oczywiście jesteś tą drugą opcją. A teraz powiedź co się dzieje.
- Nic, zamyśliłam się - spojrzałam na niego nie pewnie - Tak, naprawdę tylko się zamyśliłam.
Przewrócił teatralnie oczami.
- Nie chciałbym byś miała jakieś sekrety przede mną, szczególnie jeżeli one mają cię dręczyć po nocach.
- Ej, nic mnie nie dręczy. Lepiej zjedź tego naleśnika bo będzie mi przykro - powiedziałam i zrobiłam nadąsaną minę.
- No dobrze, dobrze - ugryzł kawałek naleśnika z dżemem- Wiesz poznałem już Filipa, Kubę i Luizę, kiedy poznam twoją siostrę?
Zaczęłam się krztusić sokiem pomarańczowym.
- Moją siostrę?
- No tak. W końcu to siostra, tak.
- Nie, raczej jej nie poznasz.
- Dlaczego?
- Po jaką cholere chcesz ją poznać?
- Mówiłaś, że nas lubi. Mógłbym ją zabrać do studia, na pewno, by się ucieszyła widząc chłopaków.
- Ale ja bym się nie ucieszyła widząc ją tutaj.
- Daj spokój niby dlaczego?
- Boże, Harry mówiłam ci, siostra jest tylko na kartce. Ja jej nie lubię, ona mnie też. Jedyna czułość to była jej błagalna prośba o twój autograf. Koniec kropka.
- Kochasz ją?
Zaczęłam się śmiać.
- Nie.
- Jak można nie kochać swojej siostry?
Spojrzałam na niego.
- Ciężko jest kochać siostrę, skoro nie kocha się matki.
- Toteż dlatego nie proszę cię o spotkanie z twoją mamą.
- Chciałbyś zobaczyć się z moją mamą?
Harry zabrał moją rękę i przyciągnął mnie do siebie.
- Chciałbym poznać każdą część twojego życia. Dawną, jak i teraźniejszą. Naprawdę mi na tobie zależy. I choć wiem, że dla ciebie daty, kalendarze i czas mają znaczenie, to dla mnie nie. Nie obchodzi mnie czy znamy się dwa lata czy trzy tygodnie. Chciałbym cię poznać i zrobię wszystko by znać cię lepiej niż ty sama.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
- A żeby być fair -dodał.- Jutro jedziemy do mojego rodzinnego domu.
- Ooo.
- Tak. Poznasz moją mamę i siostrę.
- Siostrę? Masz siostrę?
- Tak, nie mówiłem ci?
- Nie, nie wspomniałeś. Sorry, nie chciałam googlować twojego imienia w Wikipedii.
- Przepraszam.Wymagam od ciebie szczerości, a sam taki nie jestem. Tak mam starszą siostrę, Gemmę.
- Spoko.
- Przepraszam Vix, ja..
- Daj spokój, nie będziemy kłócić się o taką rzecz - ugryzłam kolejny kawałek naleśnika.
- Mam pytanie - dodał po dłuższej chwili. - Skoro twoja siostra nas lubi, to pewnie siedzi na twitterze, czy gdzieś, to oznacza, że dowiedziała się o nas z fejsa czy innych portali, bo.. nie zadzwoniłaś do niej prawda?
Cholera.
- No nie.
- Nie uważasz, że chociaż to jej się należy. Nie jest już taka mała. Ma szesnaście lat. Powinna wiedzieć. Albo chociaż usłyszeć to z twoich ust.
Wypiłam szybko sok i poszłam odłożyć talerz do zmywarki.
- Dzwoniła do mnie- powiedziałam cicho.
- Co?
-Dzwoniła do mnie. Kilkadziesiąt razy. Wysłała milion wiadomości i nagrała się sześć razy na pocztę głosową.
Harry spojrzał na mnie przerażony, albo raczej rozwścieczony.
- Nie rozumiem cię Vix! Ona ma tylko szesnaście lat! Nie jest winna temu co myśli o twojej matce czy jaka jest. Może nie widzi tego, okey, a może nie chce tego widzieć. Bo dom to jej jedyna oaza. Może ona się boi! Zwyczajnie się boi! Popatrz- powiedział już spokojnie - Kuba wyjechał, boi się, że ty wyjedziesz i co będzie z nią? Kto się nią zajmie? Może faktycznie jest wredną młodszą siostrą, może, ale czy ty kiedykolwiek z nią rozmawiałaś twarzą w twarz? Czy od razu przekreśliłaś ją z powodu innej krwi?
Spojrzałam na niego lekko przerażona, a z drugiej strony wściekła.
- Dobrze Sherlocku, że tobie wspaniale układa się z siostrą, ale naprawdę nie musisz się wtrącać w nie swoją rodzinę.
Spojrzał na mnie z jeszcze większą frustracją.
- Bo chcę pomóc!
- Tym bardziej chcesz namieszać, nie pomóc! Było dobrze!
- Było dobrze bo byłaś z dala od domu, co wiązało się, że byłaś z dala od siostry. Nic nie było dobrze.
- Cudownie-wyszłam z kuchni kierując się do mojego pokoju - Teraz tak, btw, dobrze miedzy nami też nie jest!
Weszłam do pokoju i trzasnęłam sarczyście drzwiami.
Dlaczego on chce kierować moim życiem? Dlaczego ma na niego taki duży wpływ?
- Ej, skarbie, mogę wejść?
Nie...
Milczałam. Oczywiście, że mógł wejść, to było jego mieszkanie. Dom. Villa. Cokolwiek to było.
- Przepraszam. Jestem zbyt porywczy?
Zaczęłam się śmiać.
- Porywczy? Ty jesteś spokojny jak baranek, dlatego mnie to tak wkurza-spojrzałam na niego - Ja jestem porywcza.
- Kocham to w tobie - przysunął się bliżej mnie- Nie przejmujesz się opinią innych, brniesz dalej w to co sobie założysz, ale kochanie naprawdę, chciałbym byś miała lepszy kontakt ze swoją rodziną- zasłonił palcem moje usta, bo już chciałam coś powiedzieć - Wiem, że nie mam do tego prawa i zawsze chce więcej niż powinienem mieć. Chcę żeby w życiu każdego człowieka wszystko było idealnie. Bez żadnych kłótni i bolesnej przeszłości. Jesteś totalnym przeciwieństwem mojego postrzegania świata. Uczę się obalać stereotypy.
- Wychodzi ci to dość...- szukałam odpowiedniego słowa- Nieźle. Zadzwonię do niej.
Harry mnie pocałował.
- Tylko zadzwonię, nie będę jej tu zapraszać, rozumiesz?
- Jasne, ale to już coś - wstał i wyszedł z pokoju - Nie będę wam przeszkadzać, ale potem z chęcią ci to wynagrodzę.
Uśmiechnęłam się. Wiedział dokładnie jak mnie udobruchać.
No dobra to tylko jeden telefon. Jeden...
- Hej..
- Vix! Naprawdę! Naprawdę jesteś z Harrym Styles'em? Tym Harrym z One Direction? Błagam powiedź coś!
- Jak mam coś powiedzieć skoro nawet nie dasz mi dojść do głosu ... - wzięłam głęboki oddech - Tak jestem dokładnie z tym facetem.
- Ale jak! Jak to się stało?
- Pamiętasz jak...
Gadałam z nią dobre 10 minut opowiadając po kolei jak się poznaliśmy, a na końcu mojej opowieści dodałam :
- Przepraszam, że ci nic nie powiedziałam wcześniej, ale..
- Daj spokój. Wiem czemu. Dziękuję, że zadzwoniłaś. Wiesz, że teraz wszyscy się pytają o ciebie u nas! Wszyscy wskazuje na mnie palcami! A koleżanki są takie zazdrosne! Myślisz, że kiedyś go zobaczę? I resztę chłopków? Myślisz, że będę mogła pójść na ich koncert? Zrobić sobie z nimi zdjęcie?
- Tak, myślę, że tak - powiedziałam uśmiechając się w głębi ducha- Kiedyś tak.
- To cudownie! Moja siostra ma takiego cudownego chłopaka!
- Przepraszam, ale muszę kończyć...
- Jasne rozumiem! Idź do tego najprzystojniejszego faceta na świecie!
- Ej, młoda damo nie zapędzaj się! Przypominam, że on jest mój.
- Wiem wiem, papa.
Uśmiechnęłam się i odłożyłam telefon. Harry wszedł do pokoju.
- I jak?
- Powiedziała, że mam iść do najprzystojniejszego faceta na ziemi.
- No to chodź.
- Ej, to według niej jesteś najprzystojniejszy.
- No dzięki! -podszedł do mnie i objął mnie w pasie - Pamiętasz miałem coś ci wynagrodzić...
- Harry nie wszystko da się rozwiązać seksem - przewróciłam oczami
- Wiem, ale mogę próbować.
Zaczęłam się śmiać. Wyczuł idealnie ten moment łapiąc mnie za szyję i całując namiętnie. Opadłam bezwiednie na łóżko poddając się jego pocałunkom.
- To ja jestem zbyt ustępliwa.
- Tak przyznaje rację..
Dotykałam jego kręconych włosów które zdecydowanie były zbyt za długie jak na mój gust, a on powoli schodził na dół bawiąc się moimi sutkami, delikatnie, ale namiętnie.
Szybko ściągnęłam jego koszulę co nie było specjalnie trudne, bo już była w połowie rozpięta. Próbował dobrać się do mojej spódniczki, ale sama ją ściągnęłam.
- Szybko - uśmiechnął się Harry - Śpieszy nam się gdzieś?- zapytał łagodnie torturując moje piersi językiem.
- Tak- jękłam.
- Gdzie?- zapytał schodząc na dół.
- No twoje przyjęcie! Dziś jest 10 sierpnia!
- Jakie przyjęcie?- powiedział dobierając się do moich majtek.
- Nie mam pojęcia jakie! Wiem tylko, że powiedziałeś, że musimy o nim pamiętać.
Zacisnęłam dłonie na jego białym prześcieradle, a on jakby nigdy nic zajęty był sprawianiem mi słodkich udręk językiem.
- Kurwa Harry!
- Już spokojnie... chwila próbuje sobie przypomnieć.
- Nie o to chodziło - uśmiechnęłam się do niego...
- Która jest godzina?
Spojrzałam szybko na zegarek.
- 14.00
- Faktycznie musimy się pośpieszyć- uśmiechnął się, wzruszając ramionami.
- O której ma być ten driver?
- Za 5 minut- uśmiechnął się.
- Zabije cię.
- Dokończymy to okey?
- OKEY? Harry please, to jest okropne!
- Weź sukienkę i kosmetyki do ręki przebierzemy się w studiu!
- Nienawidzę cie!
Dojechaliśmy do jego studia.Chłopcy już na nas czekali.
- Co takiego robiliście, że nie zdążyliście się przebrać?- zapytał Louis.
- Naleśniki!
- Porządki!
Spojrzałam na Harr'ego i powiedziałam bezszelestnie,,Zabije cię".
Louis zaczął się śmiać.
- No cóż, każda para TO inaczej nazywa, dobra przebierajcie się i wsiadajcie do auta, mamy dwie godziny drogi.
* na bankiecie*
- A więc okey. Z jakiej to jest okazji? - zapytałam Harr'ego, dalej będąc na niego zła za wyprowadzenie mnie z dość przyjemnej ekstazy.
- Moja menadżerka ma urodziny, to jedna okoliczność. Ale po prostu to spotkanie wiesz, pokaż jaki jesteś fajny.
- Czyli wydawanie kasy na alko, dziwki i piękne modelki?
Louis się zaczął śmiać.
- Przynajmniej ty masz ich dość. Szkoda, że nie dają też przystojnych mężczyzn.
Chcąc czy nie chcąc zaczęłam się śmiać.
- Z idealnymi dupami.
Harry się spojrzał na nas z niedowierzaniem.
- Serio? Co masz do mojej dupy? - zapytał całkiem poważnie.
- Nic- powiedziałam przerażona.- To znaczy..
- Tak?
- Louis ma lepszą- uśmiechnęłam się do niego.
- Zaczynam ją naprawdę lubić. Polki to mają jednak gust- powiedział klepiąc się w dupę i odszedł.
Harry nachylił się nade mną.
- Możemy dokończyć co zacząłem
- Kuszące.
- Harry! Tu jesteś! -podeszła do niego piękna wysoka, szczupła blondynka. Miała na sobie piękną niebieską sukienkę, która idealnie przylegała do jej idealnego ciała.
Podeszła do Harr'ego cmokając go w policzek i zostawiając na jego policzku odcisk czerwonej szminki. Podeszła zbyt blisko i zbyt nachalnie.
- Poznaj, to jest moja menadżerka Elizabeth. Elizabeth to moja dziewczyna - Viktoria.
Dobrze, że to dodałeś.
- O, miło cię poznać w końcu. Tyle o tobie słyszałam.
O tak? a ja o tobie nic..
- Naprawdę, no cóż Harry mi o tobie nie wspominał.
- Ah, ten zabiegany chłopak, nie ma czasu nawet powiedzieć o swojej przyjaciółce, doradczyni mentalnej, ah Harry- powiedziała dotykając jego kręconych włosów.
- Harry chodź, musisz się pokazać.
Spojrzał przepraszająco i odszedł z tą wredną lafiryndą.
Nie, nie byłam zazdrosna. Co za typ!
Wiedziałam jedno, seksu dziś nie będzie.
- Hej Vix!
- Ed, jak dobrze cię wiedzeć!
- Gdzie Harry?
- Chciałabym to wiedzieć.
Spojrzał na mnie nic nie rozumiejąc.
- Porwała go piękna blondynka. Szczupła blondynka. Wpływowa blondynka? W każdym bądź razie zbyt ładna.
- W takim razie pozwól, że też cię porwę. Co prawda nie jestem kolesiem z sześciopakiem, ale mam sześciopak.
Spojrzałam na niego nic nie rozumiejąc.
- Wódkę mam.
Zaczęłam się śmiać.
- Wchodzę w to, mentorze.
Pocałował mnie w czoło i poprowadził mnie do małej sali.
I tak minęła mi większość czasu.Piłam z Edem i poznałam tysiąc nowych ludzi, których zapewne jutro miałam już nie rozpoznać.
Poczułam, że muszę wyjść na balkon się przewietrzyć. Nadmiar alkoholu w głowie i smutku wywołanego przez tą blondynkę nie dawał mi spokoju. Dlaczego on mnie nie szukał? Dlaczego mnie nie znalazł? Co oni robili?
Weszłam na balkon i poczułam chłodny powiew powietrza. Właśnie tego mi było potrzeba.
- Uciekasz od tego gwaru? - usłyszałam głos za mną.
- Raczej od samej siebie- odpowiedziałam po cichu.
- Kiedy wejdziesz w to gówno, nie potrafisz już tak przejrzyście zobaczyć siebie.
Obróciłam się do cienia za mną.
To był Louis.
Uśmiechnęłam się.
- Nie weszłam w to - odpowiedziałam.
- Jesteś z Harry'm, to tak jakbyś była już częścią jego życia. A to jest cześć jego życia - pokazał na parkiet w którym było zbyt dużo pięknych kobiet, alkohol lał się po kątach, a sala była pełna ryków i grubych ryb.
- W sumie to nie wiem czy z nim jeszcze jestem.
Przewrócił oczami wyciągając papierosa.
- Ta Elizabeth, to wredna suka, nie rozumiem jak ten debil z nią wytrzymuje.
Zaczęłam naprawdę go lubić.
- Mogę jednego? - pokazałam na papierosa.
- Palisz? - zapytał zdziwiony.
Potrząsnęłam ramionami.
- Harry nie musi wszystkiego wiedzieć- wysłałam do niego oczko.
- Naprawdę coraz bardziej cię lubię.
- Wyobraź sobie, że ja ciebie też - powiedziałam wyciągając Marboro.
Usłyszałam piękną wolną piosenkę i spojrzałam na parkiet.
Harry tańczył z piękna blondynką. Wolny taniec. Do miłosnej piosenki. Obydwoje pijani. Ona klejąca się do jego rozbudowanych ramion. Zdecydowanie zbyt blisko. A on obejmujący ją w tali. Zdecydowanie za nisko.
- Nie przejmuj się. On cię kocha.
- Skąd ty to wiesz?
- Słuchanie o tym jaka wspaniała jesteś, dziennie, robi się naprawdę nudne.
Uśmiechnęłam się.
- Wspominał coś o niej? - chciałam zmienić temat.
- Słuchaj, wiem, że to teraz wygląda jak wygląda, ale jemu naprawdę na tobie zależy. Mam wręcz wrażenie, że nigdy mu tak nie zależało, a naprawdę był w dłuższych i poważniejszych związkach.
- Nie wątpię, ale on jest taki...
- Ta, wiem, co chcesz powiedzieć.
- Czyżby? - uśmiechnęłam się, wyrzucając papierosa.
- Wiesz co, mam coraz większe wrażenie, że on ma racje...ty jesteś niezwykła. Całkiem inna od dziewczyn jakie do tej pory poznaliśmy. Śpiewasz, tańczysz, a przy tym jesteś taka skromna. Podobno masz daremną przeszłość, a mimo to żyjesz z dnia na dzień. Sprawiłaś, że ten koleś, mój najlepszy kumpel, zmienia się nie do poznania. W końcu nie jest takim sztywniakiem, a zaczyna coś wynosić z życia. Otworzyłaś go. Zmieniasz go. Cieszę się ze trafił na ciebie.
Zatkało mnie. Podszedł do mnie bliżej.
- I choć ty tak nie uważasz, jesteś piękna. Ładniejsza od tej blondynki.
Spojrzałam w jej kierunku, natomiast Louis w tym czasie objął moje włosy i nim się spostrzegłam, pocałował mnie delikatnie i powoli odrywając swoje usta od moich. Na końcu przygryzł moją wargę siarczyście.
Nachylił się do mojego ucha i powiedział:
- I tylko dla ciebie mógłbym zmienić moją tożsamość seksualną.
Odszedł. Jeszcze przez chwilę słychać było jak śmiał się głośno i krzyczał, wołając o dodatkową porcje najdroższego whisky na świecie.
Ja zostałam na balkonie.
Z otwartą buzią.
Próbując to wszystko połączyć.