20 lutego, 2015

ROZDZIAŁ 16

                                 Póki mnie jeszcze słuchacie !
Myślę, że nowy wygląd bloga Wam się podoba. Zmienione jest tło, obrazki bohaterów, oraz dodane zakładki jak i twitter ! Więc zapraszam do twittowania ;D.
Nowy desing bloga zawdzieczam -> @ilymygrande. Dziękuje ♥
      Mam nadzieję, że fanfiction Was interesuje i będziecie chętniej go komentować, oraz zapraszać inne osoby do czytania. Naprawdę byłabym wdzięczna, gdyby więcej osób o nim wiedziało, jeżeli oczywiście Wam się podoba.
Naprawdę dziękuję, że to czytacie, nawet nie wiecie jaką wielką radość mi to sprawia.
      Niestety w następnym tygodniu nie będzie rozdziału. Uczę się na prawo jazdy, za niedługo mam egzamin, więc w końcu musiałbym się pouczyć... (taa xd).Dodatkowo, mam trzy lektury do przeczytania.. Ale obiecuję, że później pojawią się 2 rozdziały :) . Przepraszam ;x
                         W tym rozdziale pojawi się MOJA piosenka :). Przyjemnego czytania ♥
Stałam przed lotniskiem i w sumie nie wiedziałam gdzie dalej mamy iść.
 - I co teraz? –zapytał Kuba.
 Spojrzałam na niego przeprażona i już chciałam powiedzieć, że nie mam pojęcia, kiedy podszedł do nas facet , w czarnych ciuchach i powiedział:
 - Pani Majewska? – pokiwałam głową na potwierdzenie– Zapraszam za mną.
 Lekko się przeraziłam, ale wiedziałam, że mam obok siebie chłopaków. Spojrzał na nich krzywym wzrokiem, więc szybko mu wytłumaczyłam.
 - Oni są ze mną.
 Pokiwał głową, że zrozumiał i zabrał moją torbę od Kuby.
 - Co tu jest grane? – szepnął mi na ucho Kuba.
 - Nie, wiem. To chyba część jego sławy.
  Nie miałam pojęcia, dokąd idę. Czemu mnie nie uprzedził, że tak to wszystko ma wyglądać? A bilety? Odprawa?
W końcu się zatrzymaliśmy, co wyrwało mnie trochę z myślenia. Stałam naprzeciwko
drzwi ,, VIP”.
 - Teraz pojedzie pani, razem z pani przyjaciółmi, autem na pas lotniskowy. Tam na panią czeka już pan Styles. – powiedział podając torbę następnemu mężczyźnie, również przypuszczam z ochrony.
 - Dziękuje – powiedziałam nieśmiało i weszłam z chłopakami do przyciemnionego auta.
 - Chce się pani czegoś napić? Albo państwo?
 - Nie dziękujemy –powiedzieliśmy zgodnie.
 Dlaczego pytają mnie o picie, skoro zaraz wysiadam?
Miałam racje, nie minęły dwie minuty jak mieliśmy wysiąść z auta. Mój bagaż przejęła piękna blondynka, która jak wywnioskowałam była stewardessą .
 - Pani Majewska, witamy na pokładzie – powiedziała inna, również piękna blondynka.
 - Dziękuję – uśmiechnęłam się lekko zdziwiona taką organizacją.
 - Pan Styles już na panią czeka – dodała.
 Uśmiechnęła się, a Filip za mną powiedział po polsku.
 -Nie wątpię – uśmiechnął się do pięknej blondynki.
 Przewróciłam oczami, kiedy Kuba zapytał:
 - Czy mógłbym poprosić tutaj Styles’a?
 Stewardessa lekko zdziwiła się tym pytaniem, ale od razu przybrała oficjalną postawę i powiedziała, że się go zapyta. Poczekaliśmy chwilkę, a za nami podjechało czarne auto, identycznie, z którym  jechaliśmy.
Wysiadł z niego Louis.
 - No, kogo my tu mamy! Nie wiedziałem, że Harry zaprosił Polkę do siebie. Coś mi się wydaję, że będziesz zakazanym tematem – zaczął się ironicznie śmiać, ale wtedy zobaczył, że mam jeszcze kogoś ze sobą.
 - Tak, zaprosił. To będzie najsłodszy zakazany temat, jaki mieliście – odpowiedział mu Filip.
 Louis spojrzał na niego najpierw zaciekawiony i widać było, że czuje przed nim respekt.
 - Jakiś problem? – krzyknął Harry, który właśnie wysiadł z samolotu.
 - Nie spokojnie, już sobie poradziliśmy, prawda… – zapytał Filip, pytająco, gdyż nie wiedział jak ma na imię.
 - Louis – powiedział cicho.
 - Prawda Louis?- zapytał ponownie
 - Tak, to by było na tyle - powiedział idąc do samolotu.
 - Przepraszam za niego, ostatnio jest bardzo chamski i nieprzyjacielski – uśmiechnął się do mnie – Harry Styles – podał rękę Filipowi i Kubie.
 Odpowiedzieli mu tym samym, przedstawiając się.
 - W czym mogę pomóc? – zapytał przyjacielsko.
 To był ten moment, którego bałam się najbardziej. Nie wiedziałam, co mu powiedzą. Bałam się, że wypalą coś, czego później konsekwencje otrzymam ja. Ale z drugiej strony byłam pełna nadziei, że po tej rozmowie, będę mogła podjąć na spokojnie decyzje, co dalej.
 - Jestem jej straszy bratem, a Filip to jest oddany przyjaciel. Dla Wiki jesteśmy w stanie zrobić wszystko. To nasze małe światełko – spojrzał się groźnie na Harre’go. – My zawsze wiemy jak coś się dzieję i uprzedzam nie ręczę za siebie, gdy coś jej się stanie, nawet gdyby to miałby być płacz w poduszkę. Nie chcę byś oceniał mnie po tych słowach, jako kolesia niebezpiecznego, czy co gorsza źle nastawionego do ciebie, ale ona jest wszystkim co mam, więc będę ją chronił jak to tylko możliwe.
 Harry gapił się na niego jak zaczarowany, mnie zatkało, bo to był mój brat, brat, który wszystko wiedział i był przy mnie zawsze, a teraz, gdy jest kolejny etap znów jest przy mnie. Kuba nie umiał już niczego powiedzieć, więc inicjatywę przejął Filip.
 - Naprawdę, nie mamy nic do ciebie. Znamy cię z plakatów siostry od Wiki, a teraz stoimy z tobą oko w oko. Rozumiesz? To wydaję się nie prawdziwe. Oprócz nas wie jeszcze Luiza, nasz przyjaciółka. Nasza przeszłość nie była łatwa. Obok nas przechodziła śmierć, o którą każdy się ocierał. Jesteśmy naznaczeni nieszczęściem, a nasza przeszłość zawsze będzie z nami – spojrzą na niego i kontynuował.
– Są pewne tematy, które pragniemy, by zostały tylko pomiędzy nami, rozumiesz?– Harry pokiwał głową– Pragnę waszego, a szczególnie Wiki szczęścia jak nikt inny na świecie, rozumiem, że masz wątpliwości, choć naszym zdaniem, już dawno powinna o nim zapomnieć – popatrzył się w moją stronę, a ja miałam ochotę go zabić. – Ale ty musisz ją zrozumieć. Przylecimy 2 sierpnia, jakby coś, to może się zgadamy –powiedział na koniec.
  Naprawdę chciałam go zabić z całych sił! Naprawdę on musi mu mówić takie rzeczy, Jezu.
 Harry natomiast stał ze stoickim spokojem i powiedział:
 - Rozumiem was, to wasze życie i nikt nie ma prawa w nie ingerować. Bardzo współczuje wam, z powodu waszej przeszłości, która również hamuje Wiki, w okazywaniu jakikolwiek uczuć – spojrzał na mnie i się uśmiechał. – Ale przysięgam wam na wszystko, nie chce jej zranić i nawet przez głowę mi to nie przeszło, by to zrobić. Sam nie mogę w to uwierzyć, jakie mnie spotkało szczęście, wtedy w metrze, później na podpisywaniu książek, a jeszcze później w studiu. Rozumiem wasz niepokój, mając taką wspaniałą osobę obok siebie. Naprawdę chcę tylko jej dobra, możecie być spokojni.
    Filip i Kuba tryskali uśmiechem. Podali sobie ręce obiecali, że na pewno spotkają się w sierpniu. A czy mnie ktoś pytał o zdanie ? Czy ja na pewno chciałam się umawiać z celebrytą? Czego ja właściwie chciałam? Mózg i serce w tym wypadku nie szły w parze. Serce mówiło stój, przecież to jakiś wielki sen, a mózg jedź, tam jest twoje szczęście. Myślałam, że trochę odwrotnie to działa. Przynajmniej tak mówili w filmach.
 Kiedy weszłam do samolotu, wszyscy byli lekko zszokowani, ale najprawdopodobniej Louis ich uprzedził.
 - Dzień dobry, proszę zapiąć pasy ruszamy – powiedziała piskliwym głosem druga blondynka.
   Usiadłam obok okna i zapięłam pasy tak jak mi kazali. Harry usiadł obok mnie. Spojrzałam na pas startowy i poczułam ukłucie w żołądku, co musiało być widoczne na mojej twarzy bo Harry zapytał.
 - Leciałaś kiedyś?
 - Nie – powiedziałam cichutko jak to tylko możliwe.
   Nagle poczułam świst silnika i powoli się toczyliśmy po pasie. Byłam naprawdę przerażona i już miałam coś powiedzieć, ale on mnie wyprzedził.
 - Spokojnie, nie bój się.
 Samolot oderwał się od nawierzchni. Z tych emocji złapałam jego rękę tak bardzo mocno, że czułam jak do moich palców dopływa krew w zwolnionych tempie, nie kontrolowałam się w ogóle, krzyknęłam ,, Aaaaaaaaaaa!” kiedy znaleźliśmy się nad ziemią. Kiedy już samolot się ustabilizował , ja nadal miałam zamknięte oczy, a moja dłoń cały czas ściskała dłoń Harreg’go.
 - Ej już dobrze, możesz otworzyć oczy – w jego głosie było słychać rozbawienie.
 Zaufałam mu, powoli otworzyłam oczy i go puściłam.
 - Początki są straszne – powiedział Zayn – Rozumiem Cię, też tak zareagowałem, gdy leciałem pierwszy raz –uśmiechnął się i nałożył słuchawki.
 - Już okey? – zapytał Haz.
 - Tak, już tak, ale lekko mi się kręci w głowie– odpowiedziałam.
 - Zaśnij, obudzę cię jak będziemy na miejscu.
 - Jesteś zły?
 - Na co mam być zły? – uśmiechał się, ale był zdziwiony.
 - Na Filipa i Kubę- przepraszam, ale za bardzo nie miałam prawa głosu.
 - Ej nie jestem. To normalne z ich strony, sam tak zrobiłem z chłopakiem mojej siostry.
 Spojrzałam na niego.
 - Ale my nie jesteśmy parą.
 Spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
 - Rozumiem twojego brata i przyjaciela, chcą cię chronić przed tym syfem, rozumiem. Dlatego lecimy wieczorem, zrobię wszystko by jak najmniej było informacji o tobie, żebyś była bezpieczna, postaram się, obiecuje. Więc jeżeli o to chodzi to nie musi cię to zatrzymywać w podejmowaniu realizacji mojego marzenia –odparł spokojnie.
 Uśmiechnęłam się.
 - Nie to mnie hamuje Haz.
 - Więc, co?
 - Przeszłość Harry, przeszłość.
 Rozejrzałam się w koło. Wszyscy mieli słuchawki na uszach i najprawdopodobniej spali.
 - Masz muzykę na telefonie? –zapytałam.
 - Tak – odparł zszokowany.
 - Mogę posłuchać?
 - Jasne.
 Wyjął słuchawki i dał mi jedną swoją.
 - Czego chcesz posłuchać?
 - Puść mi to, co ty lubisz, chcę cię poznać.
 - Przez muzykę, jaką słucham?
 - Przez to się poznaje ludzi – położyłam się na jego ramieniu.
 - W takim razie, to ja pragnąłbym poznać ciebie- szepnął do mojego drugiego ucha.
 - Nie tym razem Haz, nie tym razem.
 Złapałam go za rękę i zamknęłam oczy.

 *Londyn*
 - Do zobaczenia jutro! – krzyknął Niall.
 - Pa Niall! – odkrzyknęłam mu .
      Była 00;00. Londyn nigdy nie był ciemny, zawsze tu było tysiące aut, lamp, otwartych barów.
 Dzień nie różnił się od nocy. Nie miałeś się, czego bać. Zawsze było jasno. Mimo wszystko, trzymałam Harre’go za rękę. Nie bałam się ich opinii, co o mnie sobie pomyślą, a pewnie myśleli ,, O Harry oderwał nowa laskę” ,może dla nich to nic nowego, ale dla mnie ta sytuacja była nowa. Nigdy nie trzymałam chłopaka za rękę. Jasne Filipa czy Kubę owszem, ale oprócz nich - nikogo. On był złamaniem bariery. Nie był nikim z rodziny, a nawet nie przyjacielem. Zrobiłam ogromny krok, w zmianę samej siebie. Swojego myślenia. Przełamania narzuconych barier. Czy byłam szczęśliwa? Nie wiem . Wiem, że czułam się bezpieczna, gdy on swą dużą dłonią obejmował moja małą.
 Oczywiście szofer Harre’go miał nas zawieź do jego domu.
 - Śpij mała, obudzę cię.
 Zrobiłam, co mi kazał.
 Myślę, że minęło 40 minut i byliśmy pod jego domem. Trzymał w reku moją walizkę.
 - Chcesz, żebym spał osobno, czy nie przeszkadza ci moje towarzystwo - zapytał zdezorientowany.
 - Śpijmy osobno, jestem pewna, że w tym pałacu masz dużo pokoi – powiedziałam ospale.
 - Jasne, pokaże Ci gdzie będziesz spać.
 Poszłam do pokoju, który mi pokazał, szybko się przebrałam, rzuciłam się na łóżko i zasnęłam.

*rano*

Obróciłam się na bok i zobaczyłam, że znów promienie słoneczne biją mi na twarz, tym razem jednak nie sprawiało mi to bólu. Zauważyłam teraz, że w pokoju znajdują się drzwi, które prowadzą do łazienki. Szybko się ogarnęłam i zeszłam na dół. Miałam piżamę w formie topu i krótkich spodenek. Usłyszałam dźwięk gitary, więc poszłam za jego śladem. W wielkim pokoju, znajdowała się kanapa, na której siedział Harry i brzdąkał jakąś melodia, co chwila przerywając i zapisując to w zeszycie, podeszłam bliżej do niego i objęłam go od tyłu.
 - Co tam brzdąkasz? – powiedziałam obracając głowę przez jego prawie ramie.
 - Tworze piosenkę do naszej nowej płyty.
 - Aa, a o czym ona będzie?
 - O dziewczynie, ale jakoś nie mam weny – powiedział uśmiechając się.
 - Pomóc ci? – zapytałam, siadając na kanapie naprzeciwko niego.
 - Napisać piosenkę? – zapytał zdziwiony.
 - No – odparłam. –Też kiedyś pisałam piosenki.
 - Naprawdę?
 - Ym, to jak pomoc?
 - Będziesz moja inspiracją?
 - Hahaha, jeżeli dzięki temu ma powstać hit, to jasne – zaczęłam się głośno śmiać, a on mi wtórował.

Napisaliśmy piosenkę, która nazywaliśmy :

             ,,Niczego nie zaznasz’’

 Zwr  1:  Jeżeli serce jest takie jak dłonie

                To twoje jest nadzwyczaj małe.

                Małe drgnięcia, małe bicia.

                Ale kiedy widzę jak na mnie patrzysz

                Wiem, że

Ref :      Pokonamy wszystko

              Tak mała, wiem, że damy radę

              To wielka miłość, o tak, wielka

              Nie próbuj temu zaprzeczać.

Zwr 2:  Dla Ciebie zerwałbym księżyc

             Byś poczuła się jak gwiazda

             Bo dziewczyno jesteś gwiazdą

             O, tak, gwiazdą

Ref :….

Zwr 3:   Nie jesteś w niebie

               Ale uwierz mi

               Sprawię byś tak się poczuła

               Kiedy już będziesz w moich ramionach (o, tak ramionach)

              Ty i ja, a pomiędzy nami niebo

Ref:…

Zwr  4   Wiem, że masz wątpliwości

              Ale kochanie, zaryzykujmy

              Kto nie próbuje

              Niczego nie zazna

              O tak, mała

              Niczego nie zazna

- Wow, serio jesteś dobra, nie dałbym sobie rady bez ciebie – powiedział Harry.
 - Dziękuje! Ale bez przesady, ja nie umiem grać na gitarze, to ty stworzyłeś muzykę
 - Ee, słowa są ważniejsze, to one nadają sens muzyce.
 - Skoro tak mówisz, w zamian możesz zrobić mi śniadanie – uśmiechnęłam się do niego.
 Dzieli nas jego gitara. Odłożył ją. Złapał mnie za rękę i powiedział:
 - Naprawdę dziękuję, mogę ją pokazać chłopcom?
 - Piosenkę?
 - Tak.
 - Jasne, nie ma sprawy, a co robicie piąty krążek?
 - Tak – uśmiechnął się i spojrzał mi prosto w oczy– Kochanie zaryzykujmy, kto nie próbuje, niczego nie zazna.
 - Niczego nie zazna – powiedziałam.
 - O tak mała, niczego nie zazna – powiedział szeptem i cały czas patrząc mi w oczy, zbliżył się do mnie.
     Trzeba być głupim, żeby nie zrozumieć, do czego to dąży. Bałam się zamknąć oczy, nie ze względu na niego, ale na to, co mój ostatni pocałunek przyniósł. A przyniósł śmierć. Miałam kilka dosłownie sekund na podjęcie wyboru. Próbujesz czy nie? Dajesz mu nadzieje czy odpuszczasz? Przełamiesz się ponownie? Dasz sobie nadzieje na szczęście. Nie umiałam na to w tamtej chwili odpowiedzieć, po prostu zamknęłam oczy. Chciałam by wszystko działo się samo. Poczułam jego usta na swoich. Na początku z ledwością wyczuwalnie, by mnie nie spłoszyć, muskał je, gdy dostał pozwolenie w postaci otwarcia szczerzej moich ust, zaryzykował. Zaczął mnie całować, delikatnie, tak jakby nasycał się nimi, bardzo mi się spodobało, dlatego, że się nie śpieszył. Postanowiłam, że i jak się w to zaangażuje, musnęłam jego usta w chwili, gdy on je otworzył by znów zacząć swój ruch. Zdziwiło go to, ale energicznie zadziałał. Objął lewą ręka moją twarz, by ja podtrzymać i całując coraz to energiczniej wsunął swój język niespodziewanie do moich ust. Lekko przechyliłam głowę do tyłu, ale od razu ją poprawiłam. Współgraliśmy ze sobą.
Każdy nowy pocałunek niesie za sobą coś nowego. Jasne pierwszy to ten najważniejszy, który
powszechnie jest krokiem w wielkie ,,coś’’. Ale ja nie pamiętałam swojego pierwszego pocałunku. Pewnie byłam na tyle pijana, że zrobiłam to nieświadomie, każdy kolejny był taki sam, ten jednak się czymś różnił. Była wsadzona tu moja własna wola i robiłam to świadomie. Pozwoliłam mu na to, żeby jego język robił to, co mu się żywnie podoba. Mi się to podobało.
   W końcu oderwał się od moich ust, spojrzał na mnie, ale nic nie powiedzieliśmy. Tylko patrzeliśmy się na siebie i czekaliśmy, aż któreś z nas zrobi pierwszy krok.
 - Śniadanie chciałaś, tak? Na co masz ochotę? – powiedział chwytając moją dłoń i ciągnąć mnie do kuchni.
- Na naleśniki – odpowiedziałam wtulając się w jego lewe ramię.
        Zrobiliśmy naleśniki, które potem z prędkością światła zjedliśmy. Zajęłoby nam to krócej, gdyby nie przerwy na skradzione całusy. Myślę, że to był ten moment, kiedy zrozumiałam, że przeszłość da się wyleczyć teraźniejszością. Jednak wolałam mu o tym powiedzieć, tak na wszelki wypadek.
 - Gdzie chcesz dziś jechać? – zapytał.
 - Harry – powiedziałam lekko drżącym głosem. – Ja dziś chcę zostać w domu, z tobą, proszę.
 - Ale jest piękna pogoda, może gdzieś wyjdziemy? Zresztą i tak musze jechać do studia.
 - Proszę, nie jedź, nie dzisiaj – byłam spanikowana.
 - Ej, ale co się dzieje, coś nie tak? – zapytał łapiąc mnie za rękę i ciągnąc do siebie.
 - Zostań ze mną, proszę.
 Posadził mnie na swoje kolana, a ja byłam bliska płaczu.
 - Dobrze, spokojnie, co jest?
 - Ostatni raz, gdy ktoś mnie pocałował, umarł w niecałą godzinę po tym jak to zrobił, nie darowałbym sobie tego, gdyby tobie się coś stało – powiedziałam wtulając się w jego wielkie ramie.
 Objął mnie i delikatnie zaczął mnie kołysać. Poczułam się bezpieczna, wiedziałam, że nigdzie nie pojedzie.
 - Zostanę z tobą- powiedział, całując mnie w czoło.
W dalszym ciągu mnie kołysał i bawił się moją dłonią, myślałam, że tak spoczniemy na dobre w tej otaczającej nas ciszy, ale wtedy powiedział.
 - Ty go ciągle kochasz, prawda? To dlatego hamujesz resztę swoich uczuć? Nigdy nie przestałaś kochać Igora, prawda? – powiedział totalnie załamanym głosem.
 Serce mi stanęło.
 Skąd on wie.
Skąd on wie, że go kocham, że tak naprawdę cały czas go kochałam. Nazwał ,, to coś” czego ja nie potrafiłam. Kochać? A co to znaczy? Bezpieczeństwo i szczęście – tylko takie pojęcia znałam. Ale miłość, czym ona była ? Czy to nie jest to jedno z wymyślonych słów, na cele Disney’a , a potem innych filmów romantycznych ? Czy to nie mit, w który wszyscy wierzyli. Ale on to nazwał. Dogłębnie i dobitnie.
 - Tak, prawda.
 Zaczął płakać, nie widziałam tego, ale czułam jak jego łzy opadają na moje ramie. I co mu miałam teraz powiedzieć;
 ,, Sorry, po prostu nie umiem sobie wybaczyć’’?
 ,,Przepraszam, ale jestem na tyle głupia, że uważam, dopóki go będę kochać i nie będę w nikim innym zakochana, on mi wybaczy”? 
 ,,Przepraszam, za mój kretynizm ‘’?
 ,, Przepraszam, że się we mnie zakochałeś”?
  Na moje szczęście wyrwał mnie, z myślenia, w jaki sposób mam go przeprosić.
 - Czy ja będę miał kiedyś szanse z nim wygrać, z osobą, którą już nigdy nie zobaczę, z… trupem? – zawiesił głos, a może po prostu przełykał kulkę w gardle od płaczu. – Czy mam szanse byś mnie kiedyś pokochała?
    Zszokował mnie. Czułam, że i ja zaraz zacznę płakać, ale nie chciałam tego. Kochałam historie romantyczne, ale w nie nie wierzyłam. Raczej byłam twardą osobą, o zasadach i nie należałam do osób, które wzruszały się przy słowach,, Kocham Cię’’. Ale on wzbudził we mnie emocje nieznane mi wcześniej, coś, czego nikt inny dotąd nie zrobił. To tak jakby wyrwał mnie ze snu zimowego i pokazał wiosnę ,, Patrz to jest właśnie miłość, każdy kwiatek jest twój, a moją drugą połówką będziesz ty’’
     Przez całe życie sądziłam, że bycie romantykiem to strata czasu, bo czy wierzenie w coś, czego nie ma nie zajmuje nam najwięcej czasu? A jednak on z dnia na dzień pokazuje mi, że to istnieje i że jest takie piękne.
 - Tak, Harry masz szanse. Zawsze będziesz miał szanse. Kiedyś pokocham cię bardziej niż jego, ale przepraszam jeszcze nie dzisiaj- powiedziałam to obracając się w taki sposób, żebym widziała jego twarz. – Masz szanse.
 Spojrzał się na mnie. Widziałam jego piękne, mokre od łez, zielone oczy, w których kryło się tyle emocji, przybliżył się do moich policzków i swoimi mokrymi ustami od łez zaczął je całować. Nie miałam siły bronić się przed tym. Po prostu zaczęłam go całować, nie patrząc na jego reakcje. Tego tylko chciałam. Jego ust.

17 lutego, 2015

ROZDZIAŁ 15

- Hej Wiktoria!
- Cześć mamo.
- Jak było?
- Dobrze. – spojrzała na mnie pytającym wzrokiem, ale nie chciałam jej nic mówić. Całe życie jej nic nie mówię, więc dlaczego ma się to teraz zmienić?
- Gdzie młoda?
- U siebie.
Poszłam do pokoju, dobrze, że nasze mieszkanie nie jest zbyt duże.
- Proszę książka z autografami.
Rzuciła się na mnie i zaczęła mnie całować.
- Już dobrze, już dobrze.
- I co, powiesz mi coś więcej o nich? – zapytała podekscytowana.
Spojrzałam na nią i nie wiedziałam, co powiedzieć. W sumie, okey mogłam jej powiedzieć całą prawdę o  mnie, o Harrym, o wściekłym Louis’ie i wielbiącym mnie Niall’u, o sarkastycznym Liam’ie i cichym Zayni’e, ale czy na pewno chciałam jej psuć wyobrażenie o idolach ?
- Wiesz... – spojrzałam na nią i widziałam jak patrzy na mnie, wiedziałam co chce usłyszeć . – Są bardzo fajni – pogłaskałam jej głowie. – Przemili chłopcy – uśmiechnęłam się. W sumie czy nie mówiłam prawdy?
- Miałaś szczęście – patrzyła na mnie jak zaczarowana.
- Ty też je kiedyś będziesz miała – pocałowałam ją w czoło i odeszłam.
Rozpakowałam się, zrobiłam pranie, ogarnęłam się, ale czasu na myślenie mi już brakło. Nie zdążyłam się nawet położyć, a już wbiła do mnie moja paczka.
- No jak się masz nasza malutka turystko! – krzyknął Filip i od razu się na mnie rzucił.
- Jak tam w wielkim świecie? – zapytał Kuba.
- I co są jacyś przystojni Anglicy -? – wtórowała mu Luiza.
- Ej, ej spokojnie nie odpowiem na wszystkie pytania – zaczęłam  się śmiać.
- Jak to nie odpowiesz? – zaczął mnie łaskotać Kuba.
- Nie masz wyboru słońce – powiedział Filip.
Po obcałowaniu wszystkich i daniu im po skromnym upominku przeszliśmy do rzeczy.
- Wiec jak? – zapytała zniecierpliwiona Luiza.
- Możemy gdzieś iść, a nie gadać tu? – zapytałam.
- A czemu nie tu? – zdziwił się Kuba.
- Yyyy - pokręciłam oczami  na drzwi od młodej.
- Nie rozumiem kręcenia oczami – powiedział Filip.
- Boże nie tutaj, okey – szczególnie podkreśliłam to ostatnie słowo.
- Czekaj czy ty chcesz nam coś powiedzieć o Ha..
- Zamknij się Kuba.
Spojrzeli na siebie, wstali do wyjścia i nie odzywali się dopóki nie dotarliśmy do naszego miejsca spotkań. Kiedy jeszcze byliśmy dziećmi i Luiza musiała kryć się przed mamą, że się z nami przyjaźni  przychodziliśmy na tą polanę. Maks razem z Kuba zbudowali nam domek na drzewie, solidy, w takim miejscu gdzie nikt się nie zapuszcza. Ja z Luiza zajęłyśmy się dekoracją i ogródkiem. Mieliśmy tu dosłownie wszystko. A domek był na tyle duży, że mieścił naszą piątkę. Filip i Igor zajęli się robieniem łóżka, schodów i innych potrzebnych rzeczy. Teraz domek był zapuszczony, ale dało się do niego wejść .
- Pytanie czy się zmieszczę – zaczął śmiać się Kuba.
Racja był zadziwiająco wysoki, miał prawie dwa metry, nie wiedząc dokładnie, od kogo przyjął te geny.
-  Ja na pewno się zmieszczę – uśmiechnęłam się do niego.
- Ty to do dziupli od wiewiórek się zmieścisz – drażnił się ze mną Filip.
- Dobra, dobra, bo ja już umieram z ciekawości wchodzić  - przywództwo nad nami jak zawsze objęła Luiza.
Gdy się już rozłożyliśmy i wyjęliśmy nasze zapasy jedzenia, które, dzięki Bogu, jeszcze tam były, zaczęłam opowiadać o tym, co mnie spotkało, nie ominęłam niczego, nie lubię mieć przed nimi tajemnic, wiedząc, że na świecie mam tylko ich. Gdy skończyłam, zaczęło się.
- Kurwa mać, nie wierze – krzyknął Filip.
- Mam pokazać ci jego numer –odpowiedziałam sarkastycznie.
- No raczej! – odkrzyknął.
- Nie, taka głupia nie jestem – uśmiechnęłam się.
- Ej, Boże czekajcie, chcesz mi powiedzcie Wiki, że teraz spotykasz się z TYM Harrym STYLEM, tym samym co wisi na plakatach młodej, tym samym co jest na okładkach gazet i swoich własnych płyt, z tym co był z Taylor Switf ?
- Chodzi o niego, ale z małym szczegółem, a w sumie dwoma.
Spojrzeli na mnie z zaciekawieniem, więc kontynuowałam.
- Nie spotykam się z nim  i on serio był z tą Taylor Switf ?!
Spojrzeli na mnie i na raz uderzyli się ręką w głowę.
- Matko, czy ty cokolwiek o nim wiesz? – zapytał Kuba
- Tak, robi dobrą jajecznice – uśmiechnęłam się i potrzęsłam ramionami.
- Czy zdajesz sobie sprawę jakie cię spotkało szczęście – powiedziała poważnie Luiza.
- Właśnie to nie jest tak.
Spojrzeli na mnie jak na idiotkę.
- Już tłumaczę, patrzcie,  jest bogaty, przystojny, okey zgodzę się, ma ciekawą osobowość, choć jak dla mnie jest trochę za sztywny, ale jest czarujący z tą swoją nie mocą, nie naciska, i takie tam, ale jak zacznę się z nim spotykać, to będzie szok, kamery, wywiady, gazety, Internet, będę wszędzie, nie tylko mnie, Was, zaczną dobierać się do wszystkich brudów, do naszej przeszłości Kuba, do naszego tańca Filip, dlaczego przerwaliśmy, do Max’a i Igora, i co powie twoja mama Luiza, gdy dowie się,że tak naprawdę od zawsze jesteś z nami? Czy naprawdę chcecie tego wszystkiego? Chcecie przez to wszystko przechodzić jeszcze raz? Czy już przypadkiem nie przeszliśmy i tak wiele w naszym życiu? I ja, czy to nie będzie tak, że młoda aktorka chcę się wybić przez wielkiego Styles’a? Nie wiem tak w ogóle czy jestem na to gotowa, by spróbować kogoś pokochać.
Patrzyli na mnie jak zaczarowani. Widziałam, że oczami przyznawali mi rację.
-Choć coś ci chcę pokazać – powiedział Kuba.
Szliśmy z dobra godzinę, domyśliłam się gdzie mnie prowadzi. Szliśmy na cmentarz.
Dotarliśmy do pomnika Max’a i Igora.
Stanęłam i patrzyłam na ten surowy kamień:
Max 4.03.1990 +6.07.2012
Igor 2.01.1995 +19.07.2013
Zbyt młodzi by umrzeć, a jednak świat już ich nie chciał.
- Dlaczego świat zabiera takich ludzi? – zapytałam.
- Oni byli zbyt wielcy by tu być.
- Nie prawda, Kuba. Byli tym samym, czym my jesteśmy. Ich śmierć zniszczyła nasze życia. Nasze i rodziców Filipa. Zgasiła w nas coś, co powinno świecić. Średnia wieku tutaj wynosi 20 lat. Dlaczego nie możemy żyć jak reszta, mając tych których kochaliśmy. Tak wiem, co myślicie,, ma nawroty”, ale wcale, że nie. Mogłam być teraz szczęśliwa. Chodzić za rękę z Igorem, całować się na każdy zakręcie, znikać w zakamarki by uprawiać sex, żyć pełnią życia, pojechałbym do Londynu z nim i nigdy nie poznałabym Harreg’o. Poszłabym na studia z Filipem i byłabym szczęśliwa. Nie miałabym milionów przemyśleń na minutę i zastanawiałabym się, co jest dobre i bezpieczne. Ale ktoś nam to, Kuba zabrał. I to wcale nie był Bóg. To była nasza matka i ty doskonale o tym wiesz. Jedna tragedia niesie za sobą drugą a ta druga kolejną.  – obróciłam się w jego stronę i zauważyłam, że oni wszyscy płaczą i wiedziałam, że przyznają mi rację, to było nasze życie. Każdy z nas przeżył jakąś tragedie mimo, tak młodego wieku.
- Masz racje – powiedziała w końcu Luiza - ale nie możemy odbierać sobie życia, tak zawsze będziemy naznaczeni, a te tragedie będą za nami chodzić, może nie tyle moja, co wasze, ale wierze, że nasze dzieci będą z nas dumne, że pokażemy im prawdziwą miłości i obronimy ich przed takimi tragediami, nie możemy siebie o to obwiniać, tylko naszych rodziców, gdyby pokazali nam jak kochać wtedy sami  byśmy kochali. Jeżeli nie dajesz z siebie o gram więcej niż druga osoba nigdy nie będziecie szczęśliwi.
Zapadłą cisza. Słowa Luizy zawsze były idealne, były przeciwieństwem moich napakowanych emocjonalnie wypowiedzi.
- Powinnaś spróbować- spojrzał się na mnie Filip. - On by tego chciał – spojrzał na grób od braci.- On chciałby, żebyś była szczęśliwa, jak nie z nim to z kimś innym. Ale chciałby tego. W końcu to mój straszy brat -spojrzał się na mnie. – Jakby dowiedział się, że to Harry to kazałby Ci się nie zastanawiać.
- W miłości chodzi o to, żeby pozwolić tej drugiej osobie być szczęśliwym.
Zaczęłam płakać, przypomniało mi się te pięć pieprzonych słów od niego.
- Nie płacz mała – powiedział Kuba.
Powiedz im czy nie powiedzieć ? Chyba to jednak jedyna rzecz, jaką zostawię dla siebie.
- Macie racje. On by tego chciał. – uśmiechnęłam się przez łzy. - Ale co z wami? Z tym wszystkim?
- Myślę, że Harry by to załatwił – powiedziała Luiza.- Istnieje coś takiego jak tematy zakazane i nie mogą tego opublikować.
- Mówisz? – zapytałam.
- Tak, a zresztą trudno nawet jakby coś mówili na temat mojej przeszłości, przełknę to, ty musisz być szczęśliwa.
- Ja też, trudno przeżyje, niech wyciągną brudy, niech ludzie zobaczą, jakich miałem wspaniałych braci – złapał mnie za rękę Filip.
Spojrzałam się na Kubę i on powiedział:
- Jak ty siostrzyczko w to wchodzisz to i ja będę z w tym. Nasza historia jest jedną historią.
Wszyscy się przytuliliśmy i nad ich grobem zaczęliśmy najpierw płakać,  potem  opowiadaliśmy o tym, co było, zaczęliśmy wspominać tylko te wspaniałe momenty w naszym życiu. Gdy się ściemniło wszyscy poszliśmy do Filipa. To była nasza tradycja wszyscy spaliśmy u niego, by potem ruszyć na msze na cześć Igora.
Kolejny dzień był dniem czarnym. Wszyscy ruszyliśmy na cmentarz. Dziś nie było żadnych, śmiechów, choć Igorowi by się to nie spodobało. Cieszyło mnie to, że rodzina Filipa nie obwinia mnie za ten wypadek, nie wytrzymałabym tej presji ludzi.
Następny dzień minął spokojnie, choć strasznie zaczęłam się stresować moim egzaminem, który miał być następnego dnia.
Pojechali ze mną wszyscy.
- Będzie dobrze!
- Ymmm – cała się trzęsłam.
- Dasz radę – krzyknęli.
Cholernie się stresowałam zanim tam weszłam. Zawołali mnie, powiedziałam im pięć wierszy,  dwie prozy, zatańczyłam dwa tańce i czekałam, co powiedzą na moje nagranie.
-Jest niezwykłe, czekaliśmy tylko na zobaczenie cię na żywo.
Myślałam, że runę do tyłu.
- To znaczy? – zapytałam cichutko, ledwie oddychając
 Zaczęli się śmiać
- To znaczy, że Kraków, a dokładnie nasza szkoła aktorska ma najbardziej uzdolnioną przyszłą aktorkę w Polsce.
Pamiętam  tylko tyle, że nade mną pochylał się Filip, a Kuba trzymał mi nogi.
- Gdzie ja jestem? – zapytałam lekko oszołomiona.
- Wszystko jest okey, to nerwy – powiedział Kuba.
- Zdałaś Wiki! Jesteś najlepsza, od razu cię przyjęli – krzyknęła mi Luiza do ucha.
Uśmiechnęłam się. Czułam się słaba, ale myślę, że to przez te emocje. Igor byłby dumny. To dla niego. To tylko dla niego.
Gdy w końcu ogarnęłam się, poszliśmy to świętować.
- To kiedy jedziemy do Anglii? –zapytałam wcinając już trzeci kawałek pizzy.
Spojrzeli się po sobie.
- My jedziemy drugiego sierpnia – powiedział Kuba.
- OK – odpowiedziałam szczęśliwa.
Spojrzeli po sobie  zdziwieni i zszokowani.
- No co?- zapytałam zirytowana.
- Ale ty jedziesz szybciej – odważył się powiedzieć Kuba.
- Jak to szybciej? –zapytałam zdziwiona.
- Do Harre’go, nie będziesz tyle bez niego.
- Oszaleliście! – krzyknęłam
- Nie, serio Wiki, na cholerę tu będziesz – powiedziała Luiza
- No z wam jestem?
- Yy, to bezsensu będziemy razem w sierpniu, twoje miejsce jest teraz tam – powiedział spokojnie Filip.
- Zresztą założę się ze coś ci napisał – powiedział Kuba.
- Zgłupiałeś – odpowiedziałam mu ironicznie.
- Sprawdź telefon – powiedział pewnie.
- Wariat …
- Sprawdź telefon
Spojrzałam na nich, a ich wzrok był jeden,, spójrz na telefon, udowodnij”
Otworzyłam torebkę, pewna, że mam rację, ale niestety było powiadomienie o wiadomość. Przecież to mógł być każdy. Powoli nacisnęłam na to kopertę.
Hazz
Mam nadzieje, że zdałaś ten egzamin.
(Zresztą nie mogłoby być inaczej)
I przyjedziesz do mnie najszybciej jak to tylko możliwe.
A będzie możliwe. Za dwa dni będę w Niemczech, w Berlinie.
Jeden sms i polecimy razem do Anglii.
Spojrzałam się na nich.
- Skąd?
Kuba zaczął się śmiać.
- Jestem facetem, gdybym był zakochany też bym tak zrobił.
-  Ha ha ha.
- ,,Moim dalekosiężnym marzeniem jest byś się we mnie zakochała”, dziewczyno każdy o tym marzy ! – krzyknęła Luiza.
- Na prawdę? – zapytał Kuba
- Tak – odpowiedziała- każda dziewczyna marzy o czymś takim, przepraszam oprócz Wiki.
Spojrzałam na nich po kolei, wszyscy by mnie już spakowali i wysłali śmigłowcem do tej Anglii.
- Kto mi pomoże w pakowaniu?
Rzucili się na mnie i zaczęli się śmiać.
Minęły dwa dni. Miałam  być w Berlinie o 20.00, była 13.00.
- Kuba jedziemy?- zapytałam go
- Tak, tak pożegnaj się jeszcze z Luizą, Filip jedzie z nami.
- Czemu on jedzie a Luiza nie?
- Mamą się opiekuje przecież, a Filip powiedział,, Najpierw to ja muszę obczaić tego Harreg’o , potem dam mu błogosławieństwo”
Zaczęłam się śmiać.
- A jego matura?
- Matura nie ucieknie, on wyleci – odpowiedział Filip, który kroczył w naszą stronę.
- Jesteście tacy kochani – właśnie przyszła Luiza.- Słuchajcie, ale jak już przylecicie, to będziemy razem, oki? Ja wiem może tak być, że będę z Harrym, ale musicie pamiętać, że wy jesteście zawsze na pierwszym miejscu i wybór jest jasny i oczywisty.
- Za dużo gadasz –przytuliła mnie Luiza, pochyliła się na moim uchem – kocham cię, uważaj  na siebie, masz być szczęśliwa, z nim czy bez niego.
- Przepraszam musimy już jechać- powiedział Kuba.
- Zobaczymy się za tydzień – krzyknęła Luiza
Więc pojechaliśmy do Berlina. Na lotnisko. Miał tam wywiad z chłopakami dla jakieś niemieckiej telewizji , wszyscy tam będą, ale powiedział ,, Dla ciebie miejsce jest zawsze zarezerwowane”. Był idealny. Dokładnie wiedział, co napisać kobiecie, by ta poczuła się tą jedyną, perfekcyjną i idealna. Wiedział, co pisać bym się uśmiechnęła. Więc jadę do Berlina, na lotnisko, do ich samolotu, nie patrząc na nic. Z moim bratem i przyjacielem. Przecież jak on im nie podpadnie to oni zrobią mu takie kazanie. Uśmiechnęłam się. Jadę do ciebie Harry. Nigdy nie byłam zakochaną nastolatką. Nigdy nie byłam zakochana. Ale jak nazwać stan, w którym się teraz znajdowałam. Niepewność czy niepokój. Jechałam by spróbować być szczęśliwa. Jechałam do potencjalnego szczęścia. Ale czy na pewno to był dobry wybór? Jak żyłabym teraz nie jadąc tam? Niepokój i Niepewność.

02 lutego, 2015

ROZDZIAŁ 14

      




                                         Komentarze mile widziane, dziękuje ! ♥


Bum Bum Bum.
Otwarłam oczy, ale w tej samej sekundzie je zamknęłam. Światło. Czarna dziura. W głowie mi huczało. Słyszałam tylko ,,bum, bum, bum”. Gdzie ja jestem ? Chciałam przewrócić się na lewy bok, by choć troszkę uniknąć tego światła. Powolutku  się obracałam, choć każdy mój ruch sprawiał mi ból. Miałam wrażenie, że to moja najdłuższa pobudka w życiu. Po obróceniu się jak najdalej od tego dużego okna zaczęłam otwierać oczy.Na początku widziałam ciemność, ale potem oślepiła mnie jasność. Biel. I to nie światło, a ściany. Pokój był w większości biały, a w połączeniu ze światłem dziennym ogarnął go blask. Okey, także wiem tyle, że wszystko mnie boli i jestem w łóżku ale co ja tu robię? Postanowiłam się wysilić, choć to bardzo bolało. Park, Tamiza, bar, bar, bar tylko tyle pamiętam. Więc, chwila? Mam kaca. Cholera w życiu nie byłam w takim stanie . Dlaczego poszłam pić ?! Chciałam podnieś ręce, by dotknąć swojej głowy, ale z powodu bólu na całym ciele szło mi to mozolnie. Odgarnęłam kołdrę i zobaczyłam, że leże w męskiej koszulki. 
-  Kurwa !Gdzie ja jestem ! – krzyknęłam, mimo, że mój głos brzmiał jak zepsute drzwi.
Gdzie ja jestem ? Kogo to koszula . Boże co ja tu robie ! Mimo, cholernego bólu głowy w głowie kłębiło mi tysiąc myśli. Co ja zrobiłam! Boże, gdzie ja skończyłam. Kretynko ! Otworzyłam szczerzej oczy by jednak się rozejrzeć i zobaczyłam kartkę. Wow to już coś. 

` Viki na szafce masz wodę.
Jak się ogarniesz zejdź na dół
                          H.
H?! Harry ! Co ja do jasnej cholery robię u Harre’go ? Czy to jego koszula ? Kuźwa mać ! Co ja z nim robiłam? Woda . Uśmiechnęłam się . Woda tak to jest to czego potrzebuje. Ostatkiem sił sięgnęłam po nią. I wypiłam duszkiem. Okey. Zejdę na dół musze wiedzieć co ja, do jasnej cholery narobiłam. Bardzo powoli się podniosłam. Myślę ,że żółw byłby szybszy ode mnie. Wszystko mnie bolało, ale głowa to był szczyt wszystkiego. Nawet nie miałam siły spojrzeć jak wyglądam. Postanowiłam po prostu zejść na dół.  Na moje nieszczęście ( czyżby to kara z niebios )  schody nie chciały się zakończyć. Schodziłam i schodziłam a one zamiast doprowadzać mnie na dół , doprowadzały mnie do furii. Nie wiem ile mi to zajęło, ale w końcu znalazłam się w ogromnym salonie. Aha i co teraz?
-  Halo ? – powiedziałam cichutko 
Yyy. Celebryci i ich domy. Bez mapy nie wchodź. 
Nagle poczułam zapach jajecznicy i mój brzuch dość szybko zareagował. 
- Okey rozumiem na lewo – powiedziałam sama do siebie
Znalazłam się w olbrzymiej kuchni. Była biało- czarna. Nowoczesna styl z tym czymś. Chyba każda kobieta marzyłaby o takiej kuchni. Na środku był wielki blat w którym znajdował się zlewozmywak, a nad nim był wielki, metalowy okap. Naprzeciwko znajdował się blat, a obok były krzesła. To pewnie był taki przykuchenny stolik na szybie jedzenie. Po prawej znajdowały się na całej ścianie półki , szafki i lodówka. Duża lodówka. Na samym środku była zmywarka, piec i dwie mikrofalówki. Na cholerę mu dwie mikrofalówki ? Na wprost mnie znajdowało się wielkie okno. Naprawdę wielkie, ale przedzielone było na dwie części. Zauważyłam, że dało się je otworzyć, co robiło za taki balkon, ale wchodziło się z stamtąd  na ogród.
-  O kurde – powiedziałam po polsku dalej nie mogąc uwierzyć w to co widzę. Widok takiej kuchni wprawił  mnie w oszołomienie.
- What ? – usłyszałam głos za mną. Delikatny i przyjazny.
-  O cześć –odwróciłam się do niego.
- Uff mówisz po angielsku – spojrzał się na mnie. - A jak głowa ?
- Czemu miałabym nie mówić ?– spojrzałam na niego zdziwiona. –Głowa mówisz? - właśnie w tym momencie uświadomiłam sobie jak bardzo ona mnie boli i, że zaraz się wywalę. – Boli, bardzo boli - spojrzałam się na ziemie i przechyliłam się do przodu, ale jego reakcja była szybsza, złapał mnie i objął w pasie.
- Oj Viki co ja z tobą mam –uśmiechnął się, ale widać było, że jego uśmiech był wymuszany.
- Uprzedzałam cie przede mną – odparłam.
- Tak, ale nie przed głupotą – posadził mnie na krześle obok blatu.
- Halo ! Młoda jestem !
- Tak, tak wiem –odszedł do kuchenki której wcześniej nie zauważyłam.
- Harry ? 
- Tak ?
- Co ja tu właściwie robie ?
Zaczął się śmiać
- To była ciekawa historia.
- Yy, to może powiesz mi coś więcej ?
- Owszem , ale najpierw coś zjesz i weźmiesz tabletkę.
- Boże Harry czy ty mi nie pomożesz powiedzieć od razu ! Tylko zachowujesz się jak taki władca ,, jedz tamto, pij sramto’’, a ja tu się głowie co robie w domu Harre’go Stylesa!
Spojrzał na mnie litościwym wzrokiem i trzymając patelnie i powiedział :
- Kurde, jesteś jeszcze bardziej sexowna jak złościsz się w mojej koszuli.
O fuck mam jego koszulę. 
- Harry ! – krzyknęłam  pełna złości i już miałam wstać by po prostu stamtąd wyjść, ale tak bardzo zakręciło mi się w głowie, że upadłam na ziemie. Słyszałam tylko jak rzuca patelnią i podbiega do mnie.
- Jejku Viktoria, usiądź zrobię ci śniadnie pogadamy, okey ?
- A mam inne wyjście ? – powiedziałam przez zęby.
- No cóż chyba nie – uśmiechnął się cwaniacko i posadził mnie z powrotem na krzesło.
Po dwóch minutach ciszy nałożył mi jajecznicę z bekonem, tosty  i podał mi kawę.
- Ee nie chcę wybrzydzać , ale nie lubię bekonu, Angliku – uśmiechnęłam się szorstko.
- Dobrze Polko, ja z chęcią zjem - usiadł naprzeciwko mnie, wybierając sobie bekon z mojej jajecznicy.
- Cóż za savoir vivre. 
- No cóż jak trafia się na takia wybrzydzająca Polka – powiedział kąśliwie.
- Harry ! – powiedziałam rzucając w nim bekonem
Spojrzał się na mnie z litością.
- Żebym ja ciebie zaraz nie rzucił !
Spojrzałam się na niego i wybuchałam śmiechem
- Najpierw to ty mnie musisz mieć – spojrzałam się na niego, nabierając na widelec jajecznice.
Uśmiechał się od mnie i patrząc mi w czy powiedział :
-  No jesteś w bieliźnie i z moją koszulą w moim domu – nałożył sobie kolejna porcje jajecznicy.
- Okey, wygrałeś – spojrzałam się na niego i właśnie wtedy zauważyłam  zaschnięta krew na brwi i cały posiniaczony nos. – Harry – powiedziałam przerażona. – Co ci się stało?!
Spojrzał się na mnie nie zrozumiale, ale z widoku mojej twarzy i wzorku który kierowany był nad jego oczy zorientował się w mgnieniu oka o co mi chodziło. 
-  Nie przejmuj się tym to nic.
- Harry mów do jasnej cholery co się tu wczoraj działo ! – krzyknęłam w jego stronę bardzo zdenerwowana
- Tutaj nie –odparł spokojnie.
- Harrry, błagam nie żartuj sobie ze mnie wiesz jak ja się czuje ? Czarna pustka, dziura, daj spokój mów ! – chyba nigdy nie widział mnie takiej zdenerwowanej, bo odparł tylko :
- Weź tą tabletkę, tam masz wodę –pokazał mi ręką.
Zrobiłam co kazał i powiedział :
- Dobra, chodź na kanapę wszystko ci powiem. 
Chciałam wstać, ale nogi i tępy ból głowy odmawiał mi posłuszeństwa , Hary widząc to wziął mnie  na ręce i położył mnie na kanapę w swoim ,, living room’’ sam poszedł mi po koc, bym się okryła.
- Więc , co się stało?- zaczęłam rozmowę.
- Nie wiem – odparł krótko. – Ja tylko pojechałem do Paryża.
- To wiem, jak tu  się tu znalazłam ?
- Zadzwoniłaś do mnie – uśmiechnął się lekko.
- Jak mogłam do ciebie zadzwonić skoro nie mam twojego numeru ! – wrzasnęłam.
- Masz – powiedział  na przekór spokojnie, pokazując mi odebrania.
Otworzyłam szeroko buzie z niedowierzania.
- Ale jak ? Skąd ja mam twój numer ? 
- Ah – odparł i popatrzył na mnie. – Ja ci go wpisałem. 
- Ale kiedy ? Jak ?
- Jak robiłem ci zdjęcia w Muzeum Figur Woskowych .
Moja mina musiała mówić ,, Ty sobie ze mnie debilu żartujesz” bo szybko dodał:
-Przepraszam, ale odkąd cie poznałem robie rzeczy tak irracjonalne, że aż sam się dziwię. Moja rozbita brew jest tego czysty przykładem.
Natychmiast przypomniałam sobie o czym mieliśmy pogadać i zmieniłam temat na właściwy. Do tego powrócę później.
- No okey, zadzwoniłam do ciebie o drugiej w nocy i dalej ?
- Dalej nic nie zrozumiałem bo mówiłaś po polsku, więc zadzwoniłem do Davida by się z tobą dogadał, podał mi adres w jakim pubie jesteś i pojechaliśmy  po ciebie.
-Aaaa – tylko tyle umiałam odpowiedzieć bo to wydawało się aż komiczne z tego punktu widzenia. Pokazałam mu, że ma kontynuować.
- Pojechałem, ale ty wybrałaś sobie chyba najgorszy klub z możliwych. Dobierał się do ciebie jakiś facet i wiesz chciałem po dobroci, ale on nie rozumiał więc mu walnąłem, pozbierał się i chciał mi walnąć, ale ja się odsunąłem i on ciebie uderzył, przez co boli cie głowa, a on to wykorzystał, że podbiegłem do ciebie sprawdzić jak się czujesz i mnie uderzył, dlatego to mam, potem mu oddałem – tu spojrzał się na kanapę .– Zawieźliśmy cie do mnie, rozebraliśmy i teraz jesteś tu - podniósł głowę i spojrzał na mnie.
Jednak ja wyczułam, że cos kłamie. Coś mi nie pasowała w jego reakcji. Coś go gryzło.
- Mm, ta scena z rozbieraniem, pewnie byłeś zachwycony – powiedziałam dla rozluźnienia atmosfery.- Harry- spojrzałam mu prosto w oczy, masz problem.
- Jaki ? - lekko się podburzył.
- Nie umiesz kłamać – kąciki moich ust szczerze podniosły się do góry. – Mam brata i przyjaciela  wiem o to znaczy przyłożyłem mu, ale oni to mówili w inny sposób, coś ty mu właściwie zrobił ?
Może to zabrzmiało za bardzo nachalnie, choć wcale tego nie planowałam.
-Viki – był bardzo zdenerwowany. – Ty nie wiesz co ja zrobiłem, a zrobiłem straszną rzecz – jego głos się łamał. – Naprawdę nie chciałem mu tego zrobić, coś we mnie wstąpiło, coś – spojrzał się na mnie, oczy miał szklane, a w jego głosie był starach, starach przed samym sobą. – Jak go tłukłem widziałem jedno, jak nachalnie się do ciebie przystawiał, jak perfidnie to robił z cwanym uśmieszkiem jakby dla niego codziennością było dotykać ciebie – zobaczyłam, że on zaczynał płakać. – Nie mogłem na to pozwolić, więc go tłukłem i tłukłem dopóki mnie nie odsunęli – płakał jak małe dziecko, ale spojrzał się na mnie. – Musiałem dać mu nauczkę, że ciebie się tak nie traktuje.
Coś się we mnie złamało . Jakaś mała część mnie po prostu się poddała. Płakaliśmy razem . Wyskoczyłam, mimo tępego bólu głowy spod koca i go przytuliłam.
- Harry dziękuje. Nie wiem kto cie zesłał, ale od końca życia będę mu wdzięczna. Gdyby nie ty pewnie teraz obudziłabym się u jego w łóżku nie pamiętając nic kompletnie. Uratowałeś mnie przed nim . Przed moją godnością. Boże dziękuję Ci - trzymałam go jak małe dziecko za szyje ściskając go z całej siły, a on trzymał mnie w pasie, kołysząc nami, w dół i górę. Jego ciepłe łzy spływały mi po policzku, a moje wprost na jego spodnie.
- Cii, spokojnie mała. 
- Jestem już spokojna –spojrzałam się na jego mokre zielone oczy.
- Ja też – leciutko się uśmiechnął.
- Wcale że nie, bo płaczesz – uśmiechnęłam się przez łzy.
- Tak, ale mam cię obok sobie. I każda wylana łza nie będzie równała się ze szczęściem jakie trzymam.
Patrzyłam się na niego. Mimo tępego bólu głowy potrafiłam ocenić sytuację. Siedzę wtulona do niego, a on mi tu takie rzeczy mówi. To się może źle skończyć.
- Harry .. - powiedziałam spuszczając głowę na dół, ale on wziął swoją rękę i podniósł mi pobudek do góry.
- Wiem co chcesz powiedzieć. Będę czekał tyle ile będzie trzeba.
- Na co ? 
- Na ciebie.
- Ale … 
Nie zdążyłam niczego powiedzieć bo on przyłożył mi palec do ust przybliżając niebezpiecznie głowę w moją stronę, więc odruchowo odsunęłam się w lewą stronę, ale on przyłożył głowę do mojego ucha i powiedział szeptem:
-Spokojnie. Nie zamierzam nic robić bez twojej woli. Mi się nie śpieszy.
Odetchnęłam z ulgą. Naprawdę dla mnie to wszystko działo się zbyt szybko. Leżeliśmy tak wpółobjęci, dzięki czemu nie było mi zimno, ale po dziesięciu minutach musiałam go o to zapytać.
- Harry ?
- Tak ? – jego głos mi delikatny i łagodny . Był miodem dla moich uszów.
- Dlaczego ja ?
Trochę mu zajęło myślenie o co mi dokładnie chodzi, ale odpowiedział coś czego się nie spodziewałam.
- Bo nikt inny mnie tak nie oczarował.
Uśmiechnęłam się. Kurde był tak romantycznym kolesiem, że nawet jak nie chciałaś, uśmiechałaś się. Mówił to czego właśnie potrzebowałaś. To co chciałaś słyszeć przez całe życie. To o czym ci trąbią na prawo i lewo w filmach romantycznych. On to poczuł i uśmiechnął się.
Po jakieś pól godzinie, o dziwo, że tyle wytrzymałam, postanowiłam się przebrać, a on oznajmił, że posprząta i zacznie robić obiad, trochę mnie to zdziwiło, że taka wielka światowa gwiazda sama gotuje, ale postanowiłam to przemilczeć. Po ogarnięciu się do stanu normalności musiałam poruszyć pewien temat.
- I co teraz Harry ?
- A co ma być  ?
- No halo to trzeba zaszyć – pokazałam na jego brew .– No i… – spojrzałam na niego. – Z tego co wiem gwiazdy wdające się w bójkę to może być problem.
- Wiem . A brwi nie trzeba zaszywać.
- Trzeba – krzyknęłam. – Nie bądź głupi ! Świat chcesz ratować, to najpierw zadaj o siebie 
Spojrzał się na mnie lekko przerażony, ale nic nie powiedział. Wziął telefon i zadzwonił, chyba do lekarza.
- Przyjedzie, lepiej ? – powiedział oburzony. 
- Lepiej –spojrzałam na niego wzrokiem zapytania .– I co teraz?
- Nie wiem.
- Chyba powinieneś powiedzieć o tym chłopkom.
- Nie ! 
- Tak Harry jak się wyda, a tak może być, oni musza o tym wiedzieć. Wiesz nie będą zaskoczeni i łatwiej będzie opanować sytuacje – powiedziałam spokojnie dotykać jego dłoni .–Będę z tobą w tym, w sumie to przeze mnie to się stało – spuściłam na dół głowę.
- Nie ! Nigdy tak nie mów – zrobił znów ten sam gest, podniósł delikatnie swoją ręką mój podbródek. - To nie jest twoja wina, zawsze to ja mogłem przestać.
-  Ale nie umiałeś. 
- Właśnie, nie umiałem.
- Harry, Harry ! Spójrz na mnie. To nie twoja wina. Robiłeś to co uważałeś za dobre, ludzie tak robią, mimo, że potem okazuje się ,że to błąd. Wiesz pobiłeś się, dobrze ci to zrobi – leciutko się od niego uśmiechnęłam .–Spokojnie zadzwoń do nich pojadę z tobą.
Tak zrobił . Mieliśmy tam pojechać od razu jak lekarz da mu szwy na brew. 
Nie odzywaliśmy się przez cała drogę. Wiedziałam, że się bał. I miał niestety czego. To nie był zwykły koleś, że za bijatykę nic mu nie grozi. To był celebryta. To mogło wpłynąć na jego karierę i na wizerunek. Jasne opłacił by adwokatów i nic by mu nie groziło. No, oprócz sumienia. Nie wiedziałam czy mam z nim wchodzić, ale jego spojrzenie w moją stronę, mówiło samo za siebie. Także weszłam z nim . Oprócz nich była jeszcze Diana, oczywiście rozpłynęła się na mój widok co w pierwszej sekundzie po raz drugi mnie zdziwiło .Ten zachwyt nade mną.  Reakcja Louis była podobna.
- Harry tematy zakazane, dotyczące naszych dziewczyn nie musimy omawiać razem.
Harry osłupiał, a ja wybuchłam, przypadkowo, śmiechem. Kiedy już wszystkie oczy skierowane były na mnie i na mój nagły atak śmiechu powiedziałam ledwo co :
- Czyli jednak telewizja nie kłamie. Jesteś Louis najzabawniejszy z całej piątki.
Lekko go to zszokowało, ale przynajmniej wiedział z kim ma do czynienia. Irytował mnie z ten facet, ale no, nie powiem, zarazem cholernie interesowało mnie co on do mnie miał. Znowu próbował bawić się ,, kto pierwszy opuści wzrok ten przegrywa” ale Niall mu przerwał.
- No o co chodzi stary ? – tu zrobił przerwę i krzyknął. – Co ci się stało z brwią ! 
Harry spojrzał na mnie, pokiwałam mu głową , spojrzał na nich i powiedział:
- Możemy mieć problem.
Powiedział im całą historię ze szczegółami , pominął fragment rozbierania mnie ( bogu dzięki ! ),  ale był z nimi szczery ,odpowiedź była jedna.
- KURWA.
Sądziłam, że coś więcej powiedzą, ale chyba zbyt wiele się spodziewałam.
Oczywiście rozdzwonili się po swoich menagerów, tak jakby to oni mieli zapanować nad całą sytuacją. Zaczynało się robić nerwowo. Nie minęło pół godziny, a  w małej salce było nas około dwudziestu, postanowiłam po prostu stamtąd pójść, odetknąć i nie przeszkadzać, ale poczułam, że ktoś dotyka mnie za ramię.
- Poczekaj pójdę z tobą.
To była Diana.
Bałam się, że zacznie mnie krytykować albo cos w tym rodzaju, ona jednak usiadła obok mnie i powiedziała:
- Musiałaś mnie dobry powód by aż tyle wypić.
Uśmiechnęła się do mnie życzliwie ale ja nie wiedziałam co mam jej odpowiedzieć. Bo jaki miałam właściwie powód ? 
- Yy tak, chyba tak – obróciłam głowę w jej stronę.
- Nie musisz się tłumaczyć, nic się nie stało- złapała mnie za rękę.
- Ale, ja, ty…  -spojrzałam z niedowierzaniem w jej stronę. – Ty mnie nie skrytykujesz ?
- Dlaczego mam cie skrytykować, każdy robi głupstwa, ale ty naprawdę musiałaś mieć powód, przecież wy macie taka dobra głowę do picia – zaczęła się śmiać. – Nie to co my.
Uśmiechnęłam się od niej życzliwie.
- Dziękuje 
- Nie masz za co, pamiętaj jakbyś chciała pogadać wal śmiało, możemy się nie zrozumieć, ale jakoś dojdziemy do wprawy – zauważyła, że patrzę się na nią niepewnie.- Spokojnie nic nie powiem chłopakom.
Wtedy poczułam, że muszę powiedzieć musze to powiedzie bo nie wytrzymam. 
- Ja chyba wiem jaki miałam powód – pokiwała bym mówiła dalej. – To Igor, znasz go.
- No tak, tak zawsze z wami jeździł, to jest rat Filipa tak ?
- Tak, ale był.
Otworzyła szeroko oczy, a jej ręce zaczęły się pocić.
- Jak to był.
- Nie żyje – zrobiłam krotko przerwę .– Dwa lata mija za dwa dni.
Zaczęła płakać, tak nagle mimo, że go nie znała, a ja siedziałam, patrzyłam na nią, cały czas trzymając ją za jedna rękę .
- Boże co się stało ?
Zesztywniałam. Nie powiem jej wszystkiego taka głupia nie jestem.
- Miał wypadek samochodowy, to znaczy na motorze.
- O Boże to straszne! Jak rodzice, jak Filip?
- Rodzice się przystosowali dość szybko- spojrzała z niedowierzeniem na mnie.- No wiesz miał brata Max’a umarł trzy lata temu, były teraz w czerwcu- teraz mi zbierało się na płacz.
- Boże to straszne !Biedni rodzice, taka tragedia dwoje synów, a jak tamten zginał?
- Tak samo.
- Boże najświętszy ! To jest straszne, to jest życiowa tragedia jak sobie radzi Filip ? Jak on to znosi?
- Przystosował się, dał radę, był silny. Może ze względu na rodziców, może ze względu na… – spojrzałam się w jej oczy, miałam przepiękne oczy .– Może ze względu na mnie.
- Wiem byliście sobie dość blisko, prawda ?
Wybuchłam śmiechem.
- Nie, nic więcej oprócz przyjaźni. 
Uśmiechnęła się. 
- Rozumiem.
Widziała, że nie chce już o tym gadać, więc inteligentnie zmieniła temat.
- Coś długo tam są. 
- Wiesz taka afera, Harry kogoś zbił, podobno nikogo nie zbił jeszcze odkąd skończył szkolę. 
- Tak, tak słyszałam o tym, nawet Niall się bił gdzie zawsze mówią, że on taki spokojny, ale nie aż tak.
- Kurcze to moja wina, tak mi strasznie głupio.
- Nie, nie przejmuj się, człowieka ponoszą emocje szczególnie jak – zrobiła przerwę, ale dopiero po chwili się skapłam.
- Szczególnie jak ? – zapytałam.
- Jak nam na kimś zależy.
- Zależy ?
- No nie mów, że tego nie widzisz ?
- A co powinnam widzieć?
- Przecież on jest w tobie po uszy zakochany !
- Zakochany ?
- No halo Viki obudź się! – powiedziała rozentuzjazmowana. – On świata nie widzi za tobą, totalnie się zmienił, non stop mówi o tobie Niall’owi, wiem bo ostatnio się bardzo zaprzyjaźnił i tylko gada o tobie, no aż czuje się chwilami zazdrosna ze Niall tak o mnie nie mówi jak Harry o tobie.
- Harry o mnie mówi ? – nie mogłam aż w to uwierzyć, że jego uczucia  posunęły się do tego stopnia
- Co więcej,  o niczym nie wiesz, ale naprawdę, cały zespół o tym gada, a Zayn szykuje dodatkowe zaproszenie na ślub.
- Ślub ?!
- Swój oczywiście  z Perrie.
- Yyy, aaa chyba wiem która to.
Spojrzała się na mnie z niedowierzaniem.
- Ty nic o nich nie wiesz, prawda?
- A powinnam ? 
- No wiesz w tej sytuacji …
- W tej sytuacji ? Przecież Harry tylko pomógł mi dać walizkę do metra, potem moja super fanka siostra chciała żebym poszła na to podopisywanie książek, więc poszłam i go spotkałam, następie wpadłam na niego w jego własnym studio i to tyle. Tylko ze z dziwnych powodów ta historia się nie chcę zakończyć.
- Nie dziwnym, z powodu uczuć.
- Mówię, dziwnych powodów.
- Oj Harry się będzie musiał postarać o ciebie.
- Nic nie będziesz musiał, bo ja nic nie chce.
W tym momencie otworzyły się drzwi. 
- I żeby to był ostatni raz ! 
- Zostaw chłopaka – to chyba był głoś Niall’a
- Oczami będziemy świecić, a ten nawet nie uważa, że to był błąd.
Harry spojrzał na mnie, przewrócił oczami, chwycił mnie za ramię i powiedział:
- Gdybym musiał zrobił bym to drugi raz.
- Słyszałem !
- I dobrze ! – odburknął i pociągnął nas za drzwi
Było już bardzo ciemno kiedy wyszliśmy. Świat oblegały latarnie, które raziły ostrym światłem. Niby było cicho, ale auta które pędziły tam i  z powrotem, dawały znać o swojej obecności.
- Nie tak miało wyglądać pożenienie- powiedział.
- Urocze – uśmiechnęłam się do niego.
Spojrzał się na mnie i wybuchnął śmiechem.
- Z tobą to ja bym się nigdy nie nudził.
- Yy, zapewne – przytaknęłam.
- Chodź, musimy coś zjeść.
Wsiadliśmy do auta i zaproponował mi jakieś restauracje o których w życiu nie słyszałam, ale ich nazwy brzmiały tak dumnie, że byłam pewna, że cena też będzie dumna.
- Harry ?
- Tak ? – spojrzał na mnie zaciekawiony.
- Mam ochotne na kebaba – powiedziałam nie śmiało.
- Kebaba ? – zapytał zdziwiony.
- Tak. Takie ciasto z mięsem.
- Wiem co to kebab – spojrzał na mnie wzrokiem mówiącym ,, ej nie rób ze mnie idioty’’. – Ale myślałam, że wiesz zjemy coś – zawahał się – nieprzeciętnego.
- Nie, zjemy w aucie. 
Spojrzał na mnie zaskoczony, ale powiedział:
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.
Pojechaliśmy po kebaba, później skonsumowaliśmy go w aucie. Dużo rozmawialiśmy i naprawdę świetnie się bawiłam, ale jednak atmosfera była napięta. Nie wiem czy to z powodu mojego wyjazdu czy bijatyki. Próbowałam go zapytać co ustalili, ale on milczał, powiedział, że nie chce o tym gadać bo to mało ważne, uszanowałam to. Odprowadził mnie do drzwi i zrobiło się niezręcznie.
- Wrócisz ?
- Tak w pierwszego sierpnia.
- Nie da się tego przyśpieszyć ?
- Nie wiem, raczej nie, mam już bilet.
- Wszystko się da. 
- Nie wiem Harry, nie wiem. 
Spuściłam głowę na dół, nie bardzo wiedząc co zrobić. Lecz on okazał więcej wyobraźni i po prostu  mnie przytulił.
- Okey, w takim razie będę czekał.
- Tak dwa tygodnie. 
- Jeżeli tyle trzeba , tyle będę czekał.
Uśmiechnęłam się . Był kochany. Dokładnie wiedział co powiedzieć. Wiedział co chcę usłyszeć, a raczej pewna z moich świadomości. I choć druga mówiła, że to oklepane, nienaturalne i niemożliwe, pierwsza się cieszyła i nie potrafiła spojrzeć na nic realnie.
Po jakiś 10 minutach powiedział ,, Pa, księżniczko’’, zarumieniłam się, ale Bogu dzięki nie było tego widać.
Szłam już do pokoju kiedy usłyszałam dzwonek w drzwiach.
- Harry?- zapytałam zaskoczona. 
- Tak jak – powiedział uradowany.
- Co ty tu robisz ?
- Pamiętasz pytanie, które zadałaś mi o marzeniach ?
Zastanowiłam się krótką chwilę i powiedziałam.
- Tak, tak pamiętam. Powiedziałeś, że nie masz dalekosiężnego marzenia – powiedziałam z uśmiechem, ale jednak byłam  zaskoczona tym pytaniem.
- Już mam - powiedział spokojnie, ale uszczęśliwiony.
- Naprawdę ? Jakie ? !
Uśmiechnął się .
-Moim dalekosiężnym marzeniem jest, byś się we mnie zakochała – powiedział spokojnie, przybliżył się do mnie, objął mnie, pocałował w czoło i odszedł, zostawiając mnie z otwartą buzią na progu drzwi.