Zapraszam do tweetowania pod hasztagiem #TheStrangerFF. Dziekuję, każdemu kto pomaga mi udostępniać bloga. No i za każdy kometarz ! ♥
Obudziłam
się u Annie.
Światło biło mi na twarz przez zepsute rolety. Jednak mi to nie przeszkadzało. Byłam przyzwyczajona do nie wygody oraz zepsutych mieszkań. Całe dzieciństwo przeżyłam w takim syfie, że ludzka wyobraźnia aż tak daleko nie sięga.
Wczoraj.
Moja zmiana na ludzi, tym bardziej mężczyzny, dziwiła mnie. Dlaczego mnie kochał? Nie byłam osobą którą warto kochać. Miłość to oddawanie się w zamian. Czy ja potrafiłam cokolwiek oddać? Czy ja miałam co oddać?
Po burzy zawsze przychodzi słońce.
Czy on nim był?
Spojrzałam na telefon i mimowolnie się uśmiechnęłam, mogłam się spodziewać, że będzie grał teraz mojego księcia z bajki.
Haz x
Cześć księżniczko, mam nadzieje, że się wyspałaś. Będę u Ciebie o 13. :*
Dlaczego nie mieszkam u niego? Bo nie jestem na to gotowa. Wolałam być na neutralnym gruncie. Dla mnie było za wcześnie by przejeść do kolejnego etapu – nawet jeżeli miało to być spanie z nim.
Wiem, że nie jestem łatwa. Wiem, że będzie się musiał pomęczyć, by mnie zdobyć. Ale jeżeli faktycznie mu zależy dostanie ode mnie dwa razy więcej niż tego oczekuje. Tak myślę.
Miałam godzinę czasu by się przyszykować. Przyszykować i pomyśleć gdzie tym razem mnie zabiera.
*w studiu *
- Dlaczego znów jedziemy do studia? – zapytałam zdziwiona.
- Płyta. Muszę im pokazać co mam.
- Naprawdę zawsze masz taki napięty grafik ?
Nie odpowiedział. Zrozumiałam, że tak.
- Hej Viki! – przybiegł powitać mnie Niall.
Ten jego optymizm był uzależniający.
- Hej, hej – objęliśmy się na przywitanie.
Po kolei przywitałam się z każdym, ale kiedy doszło do Louis’a przystanęłam. Wymieniliśmy krótką wymianę wzrokową, aż w końcu się odezwał.
- Cześć temacie zakazy.
- Cześć unoszący się dumą celebryto- powiedziałam pełna sarkazmu.
Ups.
Chyba przesadziłam. Ale przynajmniej pokazałam mu, że jestem silna nie tylko na osobności.
Zrobiła się niezręczna cisza. W końcu odezwał się Niall
- Zaraz przyjedzie Diana, wybierzecie się gdzieś wspólnie. Nie będziecie tu czekać na nas – uśmiechał się życzliwie, wybawiając nas wszystkich z zaistniałej sytuacji.
- Okey – odpowiedziałam.
- Może pojedziecie do sklepu- odezwał się Harry. – Masz – podał mi z jakieś 100 funtów, ale ich nie przyjęłam.
- Możemy na słówko – powiedziałam oschle.
Wyszliśmy na zewnątrz, oczywiście Louis zaczął zachowywać się jak nastolatek w szkole i głośno gwiżdżąc dał o sobie znak. Zignorowałam go.
- Co jest? – zapytał zaniepokojony.
- Co jest! To że masz kasy jak lodu nie robi z ciebie wybawiciela. Mam swoje pieniądze które jak będę chciała to będę wydawać, nie będę płacić twoimi.
- Ale serio to nie problem.
- Może dla ciebie nie! Ale dla mnie tak. Co, hmm, liże się z Harrym STYLESEM tylko dla pieniędzy?! Tak to chcesz by wszyscy widzieli? Sorry, ale nie.
- Ale.. ja.. nie.. mi nie przecież.
- Nie ważne – już się odwróciłam, kiedy zatrzymał mnie pociągnąwszy za ramie
- Przepraszam. Źle zrobiłem. Nie chciałem byś tak to odebrała. Nie chce być twoim wybawicielem tylko kim innym.
- Zarobiłam sobie uczciwie te pieniądze i zamierzam pójść tu do pracy z Luizą, także sorry twoja dobroczynność nie jest wskazana.
- Chcesz pracować? – zapytał prawie krzycząc.
- Jakiś problem?
- Wiesz chyba nie możesz.
- Ne mogę? A to niby czemu!
- Bo będąc ze mną t..- przerwał.
- Nie jestem z tobą Harry, radzę ci to zapamiętać. Do widzenia.
Odeszłam, zostawiając go z tymi, dość mocnymi słowami. Przede mną stała Diana jak zawsze radosna i szczęśliwa.
- Słyszałam ,że dziś spędzamy razem całe popołudnie.
- Na to wygląda – powiedziałam próbując z siebie wydusić lekki uśmiech.
- Ej, co się stało?
- Nic.
- Przecież widzę, że jesteś nie swoja- spojrzała za ramie i musiała pewnie zauważyć Harre’go – Chodzi o Haz’a? Wiesz mam pomysł. Nie pójdziemy na zakupy. Zaprowadzę cię w lepsze miejsce.
Przytaknęłam głową. Nie miałam ochoty iść na zakupy. Nienawidzę zakupów. Tego przymierzania i ściągania. Łażenia tam i powrotem. To mi nie sprawiało przyjemności.
- Gdzie w sumie idziemy? –zapytałam po pół godzinie, nie tyle z ciekawości co z wyczerpania. Wspominałam że nienawidzę chodzić?
- Poczekaj już jesteśmy.
Miała racje. Stałyśmy przed ogromnym budynkiem, co o dziwo nie robiło z niego jakiegoś szarego, ponurego wieżowca. Chyba wszystko w Anglii ma swój urok. Ciekawiło mnie jednak co jest za tymi drzwiami.
Myślę, że Diana domyślała się o czym myślę i powiedziała:
- Nie, nie powiem ci dopóki nie wjedziemy na samą górę.
Wjechaliśmy. To było 20 piętro. Byłam przekona, że u góry znajdowały się widoki zapierające dech w piersiach i dlatego mnie tu zaprowadziła. Myliłam się.
Otworzyła drzwi i powiedziała
- Tu mieści się moja pasja – popatrzyła na mnie – Nasza.
Domyśliłam się o co chodzi. O taniec. Więc czy znajdowałam się w tej szkole tańcado której od października idzie Filip? Naprawdę?
- Cześć Diana – powiedział jakiś męski glos – Kogo nam tu..
Światło biło mi na twarz przez zepsute rolety. Jednak mi to nie przeszkadzało. Byłam przyzwyczajona do nie wygody oraz zepsutych mieszkań. Całe dzieciństwo przeżyłam w takim syfie, że ludzka wyobraźnia aż tak daleko nie sięga.
Wczoraj.
Moja zmiana na ludzi, tym bardziej mężczyzny, dziwiła mnie. Dlaczego mnie kochał? Nie byłam osobą którą warto kochać. Miłość to oddawanie się w zamian. Czy ja potrafiłam cokolwiek oddać? Czy ja miałam co oddać?
Po burzy zawsze przychodzi słońce.
Czy on nim był?
Spojrzałam na telefon i mimowolnie się uśmiechnęłam, mogłam się spodziewać, że będzie grał teraz mojego księcia z bajki.
Haz x
Cześć księżniczko, mam nadzieje, że się wyspałaś. Będę u Ciebie o 13. :*
Dlaczego nie mieszkam u niego? Bo nie jestem na to gotowa. Wolałam być na neutralnym gruncie. Dla mnie było za wcześnie by przejeść do kolejnego etapu – nawet jeżeli miało to być spanie z nim.
Wiem, że nie jestem łatwa. Wiem, że będzie się musiał pomęczyć, by mnie zdobyć. Ale jeżeli faktycznie mu zależy dostanie ode mnie dwa razy więcej niż tego oczekuje. Tak myślę.
Miałam godzinę czasu by się przyszykować. Przyszykować i pomyśleć gdzie tym razem mnie zabiera.
*w studiu *
- Dlaczego znów jedziemy do studia? – zapytałam zdziwiona.
- Płyta. Muszę im pokazać co mam.
- Naprawdę zawsze masz taki napięty grafik ?
Nie odpowiedział. Zrozumiałam, że tak.
- Hej Viki! – przybiegł powitać mnie Niall.
Ten jego optymizm był uzależniający.
- Hej, hej – objęliśmy się na przywitanie.
Po kolei przywitałam się z każdym, ale kiedy doszło do Louis’a przystanęłam. Wymieniliśmy krótką wymianę wzrokową, aż w końcu się odezwał.
- Cześć temacie zakazy.
- Cześć unoszący się dumą celebryto- powiedziałam pełna sarkazmu.
Ups.
Chyba przesadziłam. Ale przynajmniej pokazałam mu, że jestem silna nie tylko na osobności.
Zrobiła się niezręczna cisza. W końcu odezwał się Niall
- Zaraz przyjedzie Diana, wybierzecie się gdzieś wspólnie. Nie będziecie tu czekać na nas – uśmiechał się życzliwie, wybawiając nas wszystkich z zaistniałej sytuacji.
- Okey – odpowiedziałam.
- Może pojedziecie do sklepu- odezwał się Harry. – Masz – podał mi z jakieś 100 funtów, ale ich nie przyjęłam.
- Możemy na słówko – powiedziałam oschle.
Wyszliśmy na zewnątrz, oczywiście Louis zaczął zachowywać się jak nastolatek w szkole i głośno gwiżdżąc dał o sobie znak. Zignorowałam go.
- Co jest? – zapytał zaniepokojony.
- Co jest! To że masz kasy jak lodu nie robi z ciebie wybawiciela. Mam swoje pieniądze które jak będę chciała to będę wydawać, nie będę płacić twoimi.
- Ale serio to nie problem.
- Może dla ciebie nie! Ale dla mnie tak. Co, hmm, liże się z Harrym STYLESEM tylko dla pieniędzy?! Tak to chcesz by wszyscy widzieli? Sorry, ale nie.
- Ale.. ja.. nie.. mi nie przecież.
- Nie ważne – już się odwróciłam, kiedy zatrzymał mnie pociągnąwszy za ramie
- Przepraszam. Źle zrobiłem. Nie chciałem byś tak to odebrała. Nie chce być twoim wybawicielem tylko kim innym.
- Zarobiłam sobie uczciwie te pieniądze i zamierzam pójść tu do pracy z Luizą, także sorry twoja dobroczynność nie jest wskazana.
- Chcesz pracować? – zapytał prawie krzycząc.
- Jakiś problem?
- Wiesz chyba nie możesz.
- Ne mogę? A to niby czemu!
- Bo będąc ze mną t..- przerwał.
- Nie jestem z tobą Harry, radzę ci to zapamiętać. Do widzenia.
Odeszłam, zostawiając go z tymi, dość mocnymi słowami. Przede mną stała Diana jak zawsze radosna i szczęśliwa.
- Słyszałam ,że dziś spędzamy razem całe popołudnie.
- Na to wygląda – powiedziałam próbując z siebie wydusić lekki uśmiech.
- Ej, co się stało?
- Nic.
- Przecież widzę, że jesteś nie swoja- spojrzała za ramie i musiała pewnie zauważyć Harre’go – Chodzi o Haz’a? Wiesz mam pomysł. Nie pójdziemy na zakupy. Zaprowadzę cię w lepsze miejsce.
Przytaknęłam głową. Nie miałam ochoty iść na zakupy. Nienawidzę zakupów. Tego przymierzania i ściągania. Łażenia tam i powrotem. To mi nie sprawiało przyjemności.
- Gdzie w sumie idziemy? –zapytałam po pół godzinie, nie tyle z ciekawości co z wyczerpania. Wspominałam że nienawidzę chodzić?
- Poczekaj już jesteśmy.
Miała racje. Stałyśmy przed ogromnym budynkiem, co o dziwo nie robiło z niego jakiegoś szarego, ponurego wieżowca. Chyba wszystko w Anglii ma swój urok. Ciekawiło mnie jednak co jest za tymi drzwiami.
Myślę, że Diana domyślała się o czym myślę i powiedziała:
- Nie, nie powiem ci dopóki nie wjedziemy na samą górę.
Wjechaliśmy. To było 20 piętro. Byłam przekona, że u góry znajdowały się widoki zapierające dech w piersiach i dlatego mnie tu zaprowadziła. Myliłam się.
Otworzyła drzwi i powiedziała
- Tu mieści się moja pasja – popatrzyła na mnie – Nasza.
Domyśliłam się o co chodzi. O taniec. Więc czy znajdowałam się w tej szkole tańcado której od października idzie Filip? Naprawdę?
- Cześć Diana – powiedział jakiś męski glos – Kogo nam tu..
Obróciłam
się w ich stronę. Byłam zajęta rozglądaniem się po tej wielkiej sali tanecznej
i zauważyłam faceta. Może miał z 25 lat. Wysoki, przystojny brunet o ciemnych oczach. Miał szerokie barki,
ale jego nogi nie były nadto rozbudowane. Szedł z lekkością, stąpając najpierw od placów. Na pewno był tancerzem.
- Viktoria – spojrzał na Dianę, a następnie na mnie – Viktoria Majewska
Diana zaczęła się śmiać. Znów było mi głupio.
-Tak, jestem Viktoria, a pan? – wyciągnęłam rękę.
-Jaki pan- również podał mi rękę, uśmiechając się przy tym nonszalancko – Ryan, Ryan McCras.
- Miło mi cię poznać – odpowiedziałam z uśmiechem.
- Mi ciebie bardziej – obrócił się do Diany –Skąd ty ją wyciągnęłaś?
- Z rąk Harre’go – uśmiechnęła się.
-Jesteś dziewczyną Styles’a?- zapytał zaciekawiony.
- Nie – odpowiedziałam zgodnie z prawda.
- Kwestia sporna –dodała Diana.
Spojrzałam się na nią i zaczęłam się śmiać.
- Nie jestem jego dziewczyną.
- Ale za to jesteś nie ugięta – odpowiedział.
- To jest kwestia sporna.
Uśmiechnął się i zaprowadził mnie do szatni.
- Znajdą się tu baletki, koszulka i leginsy - spojrzał mi się w oczy – O ile chcesz z nami tańczyć. To raczej my powinniśmy się uczyć od ciebie.
- Nie przesadzałabym, to ty jesteś nauczycielem.
- Ale nigdy nie osiągnąłem tego co ty Viktoria.
- Wraz z Filipem – dodałam szybko.
- To jest kwestia sporna – spojrzą na mnie bardzo dziwnym wzorkiem i wyszedł.
Odniosłam wrażenie, że ze mną flirtował . Ale dlaczego to robił? Jasne był niewiele starszy ode mnie, chyba. Ja nie nadawałam się do żadnego rodzaju flirtu. W dodatku dwóch kolesi na naraz. Litości.
Szybko się przebrałam i wskoczyłam na sale.
- Proszę państwa, chyba nie muszę wam przedstawiać kto to jest –spojrzał po swoich uczniach i dopowiedział – Jednak wam przedstawię. Viktoria Majewska, wielka polska tancerka, która uwaga, nie jest tancerką.
Zaczęli mi bić brawo, zaraz po tym jak przez minutę byli cicho. Znali mnie. Zdziwiłam się. Nie wiedziałam, że po takim czasie jeszcze mnie kojarzy tyle osób. Byłam tylko dziewczyną, która gdy miała 6 lat zaczęła chodzić na tańce, a potem WOW, ogromy talent, popychania na konkursy: miejskie, wojewódzkie, ogólnopolskie , europejskie i światowe. I nagle bum. Niczego nie było. Zaczęłam z nimi tańczyć. Brakowało mi tego. Naprawdę. Odstresowałam się. Przestałam myśleć o tym świecie, w którym aktualnie się znalazłam i miałam wejść na całego. Chyba chciałam w to wejść. Nie żeby zdobyć sławę, ale by być szczęśliwą z Harrym. Bo chyba byłam. Tak mi się przynajmniej wydawało.
Po zajęciach poszłam z Dianą do szatni, ale zatrzymał mnie Ryan. Ściągał właśnie koszulkę, która była cała mokra i popijał wodę lejąc sobie resztki na mokre włosy. Spojrzałam na jego kaloryfer i poczułam jak moje policzki robią się całe czerwone. Na widok jego lejącego się wodą zabrakło mi śliny w buzi. Miałam tylko nadzieję, że nie widzi mojego onieśmielenia.
- Nie straciłaś formy. Jak to zrobiłaś? Tańczyłaś?
- Nie. Przez dwa lata ani jednego kroku.
- Przykro mi z powodu Igora.
- Skąd wiesz? – zapytałam zdziwiona.
- Jeżeli się chce można dowiedzieć się o wszystkim – powiedział szeptem, ze szczenięcym uśmiechem
On był dziwny. Ale zaintrygował mnie.
- Ale czy przyjemnie jest wiedzieć wszystko?
- Pomaga nam to.
- W czym ?
-W zdobywaniu upragnionych celów.
- Kto jest twoim celem? –zapytałam lekko zaintrygowana taką grą.
- Tego ty musisz się dowiedzieć.
Lubił wyzwania. Lubił ułatwiać sobie życie, ale w sposób inteligentny. Mądry facet.
- Skąd mnie znasz?
- Kto cie nie zna w branży tanecznej?
- Hmm, nie równa walka, wygrywasz.
- Ja zawsze wygrywam.
Zbyt pewnym siebie.
- Duże ego.
- Nie. Nigdy się nie poddaje, a jak się nie poddajesz – wygrywasz.
- Kiedyś przegrasz w końcu.
- Przegram tylko raz. W dodatku na tym na czym mi najbardziej zależy.
- To znaczy? – zapytałam przerażona coraz bardziej tymi zgadywankami.
- To nie ten czas aby o tym mówić.
Zadziwiający facet.
- Ile tak w sumie lat?
-28
28 lat! Prawie 10 lat straszy ?Jak on to robi, że jest w tak nieziemskiej formie.
- Muszę iść.
-Wiem. I tak się spotkamy.
-Jesteś taki pewny?
-Ja to wiem.
Poszłam do szatani i szybko się przebrałam. Nie mogłam przestać o nim myśleć. Był czarujący, ale arogancki, zbyt przystojny o za dużym ego. Harry. Myśl o Harrym.
Wyciągnęłam telefon z torby i zobaczyłam sms.
Haz x
Wiem, że pewnie nie chcesz ze mną gadać.
Ale Ed zaprosił nas na ognisko.
Pójdziesz ze mną?
- Viktoria – spojrzał na Dianę, a następnie na mnie – Viktoria Majewska
Diana zaczęła się śmiać. Znów było mi głupio.
-Tak, jestem Viktoria, a pan? – wyciągnęłam rękę.
-Jaki pan- również podał mi rękę, uśmiechając się przy tym nonszalancko – Ryan, Ryan McCras.
- Miło mi cię poznać – odpowiedziałam z uśmiechem.
- Mi ciebie bardziej – obrócił się do Diany –Skąd ty ją wyciągnęłaś?
- Z rąk Harre’go – uśmiechnęła się.
-Jesteś dziewczyną Styles’a?- zapytał zaciekawiony.
- Nie – odpowiedziałam zgodnie z prawda.
- Kwestia sporna –dodała Diana.
Spojrzałam się na nią i zaczęłam się śmiać.
- Nie jestem jego dziewczyną.
- Ale za to jesteś nie ugięta – odpowiedział.
- To jest kwestia sporna.
Uśmiechnął się i zaprowadził mnie do szatni.
- Znajdą się tu baletki, koszulka i leginsy - spojrzał mi się w oczy – O ile chcesz z nami tańczyć. To raczej my powinniśmy się uczyć od ciebie.
- Nie przesadzałabym, to ty jesteś nauczycielem.
- Ale nigdy nie osiągnąłem tego co ty Viktoria.
- Wraz z Filipem – dodałam szybko.
- To jest kwestia sporna – spojrzą na mnie bardzo dziwnym wzorkiem i wyszedł.
Odniosłam wrażenie, że ze mną flirtował . Ale dlaczego to robił? Jasne był niewiele starszy ode mnie, chyba. Ja nie nadawałam się do żadnego rodzaju flirtu. W dodatku dwóch kolesi na naraz. Litości.
Szybko się przebrałam i wskoczyłam na sale.
- Proszę państwa, chyba nie muszę wam przedstawiać kto to jest –spojrzał po swoich uczniach i dopowiedział – Jednak wam przedstawię. Viktoria Majewska, wielka polska tancerka, która uwaga, nie jest tancerką.
Zaczęli mi bić brawo, zaraz po tym jak przez minutę byli cicho. Znali mnie. Zdziwiłam się. Nie wiedziałam, że po takim czasie jeszcze mnie kojarzy tyle osób. Byłam tylko dziewczyną, która gdy miała 6 lat zaczęła chodzić na tańce, a potem WOW, ogromy talent, popychania na konkursy: miejskie, wojewódzkie, ogólnopolskie , europejskie i światowe. I nagle bum. Niczego nie było. Zaczęłam z nimi tańczyć. Brakowało mi tego. Naprawdę. Odstresowałam się. Przestałam myśleć o tym świecie, w którym aktualnie się znalazłam i miałam wejść na całego. Chyba chciałam w to wejść. Nie żeby zdobyć sławę, ale by być szczęśliwą z Harrym. Bo chyba byłam. Tak mi się przynajmniej wydawało.
Po zajęciach poszłam z Dianą do szatni, ale zatrzymał mnie Ryan. Ściągał właśnie koszulkę, która była cała mokra i popijał wodę lejąc sobie resztki na mokre włosy. Spojrzałam na jego kaloryfer i poczułam jak moje policzki robią się całe czerwone. Na widok jego lejącego się wodą zabrakło mi śliny w buzi. Miałam tylko nadzieję, że nie widzi mojego onieśmielenia.
- Nie straciłaś formy. Jak to zrobiłaś? Tańczyłaś?
- Nie. Przez dwa lata ani jednego kroku.
- Przykro mi z powodu Igora.
- Skąd wiesz? – zapytałam zdziwiona.
- Jeżeli się chce można dowiedzieć się o wszystkim – powiedział szeptem, ze szczenięcym uśmiechem
On był dziwny. Ale zaintrygował mnie.
- Ale czy przyjemnie jest wiedzieć wszystko?
- Pomaga nam to.
- W czym ?
-W zdobywaniu upragnionych celów.
- Kto jest twoim celem? –zapytałam lekko zaintrygowana taką grą.
- Tego ty musisz się dowiedzieć.
Lubił wyzwania. Lubił ułatwiać sobie życie, ale w sposób inteligentny. Mądry facet.
- Skąd mnie znasz?
- Kto cie nie zna w branży tanecznej?
- Hmm, nie równa walka, wygrywasz.
- Ja zawsze wygrywam.
Zbyt pewnym siebie.
- Duże ego.
- Nie. Nigdy się nie poddaje, a jak się nie poddajesz – wygrywasz.
- Kiedyś przegrasz w końcu.
- Przegram tylko raz. W dodatku na tym na czym mi najbardziej zależy.
- To znaczy? – zapytałam przerażona coraz bardziej tymi zgadywankami.
- To nie ten czas aby o tym mówić.
Zadziwiający facet.
- Ile tak w sumie lat?
-28
28 lat! Prawie 10 lat straszy ?Jak on to robi, że jest w tak nieziemskiej formie.
- Muszę iść.
-Wiem. I tak się spotkamy.
-Jesteś taki pewny?
-Ja to wiem.
Poszłam do szatani i szybko się przebrałam. Nie mogłam przestać o nim myśleć. Był czarujący, ale arogancki, zbyt przystojny o za dużym ego. Harry. Myśl o Harrym.
Wyciągnęłam telefon z torby i zobaczyłam sms.
Haz x
Wiem, że pewnie nie chcesz ze mną gadać.
Ale Ed zaprosił nas na ognisko.
Pójdziesz ze mną?
C O! Ed
? Jaki Ed? Po pierwsze, pokazywać się publicznie wśród znajomych? Tak szybko?
Ale jaki Ed? ED SHEERAN? Od razu do niego zadzwoniłam.
- Halo ?- Jaki Ed?
- Ed Sheeran.
- Ten Ed Sheeran?
- Yep.
- Ten Ed Sheeran?!
- No tak.
- Ten Ed Sheeran!!
- Telefon ci przerywa czy jak? No tak ten, nie ma innego.
- Ten rudy z gitarą o nieziemskim głosie. Na którym byłam na koncercie? Ten czarujący facet? Ten Ed nas zaprosił??
- Yyyy
-Ten Ed? Ten Ed którego przez tyle lata chciałam zobaczyć, a o pogadaniu mogłam zapomnieć
-Yyy, chyba mówimy o tym samym Edzie.
- Hmm, ale nie będziemy funkcjonować jako para? To znaczy już chcesz z tym tak szybko wychodzić?
- Nie. Jeżeli ty nie chcesz to nie.
- Nie ważne. Mogłabym być kimkolwiek dla ciebie żeby zobaczyć Eda.
- Dzięki.
- Halo to Ed, pierdolona perfekcja Sheeran.
- Mam się czuć zazdrosny?- zapytał kąśliwie.
- On ma dziewczynę.
- Czemu o jego życiu wiesz więcej niż o moim?
- Bo jest moim idolem.
- Myślałem, że nich nie masz.
- Nie myśl więcej – powiedziałam wyłączając się.
Atmosfera pomiędzy nami była napięta. Nie wiem dokładnie z jakiego powodu. To znaczy było wiele powodów, dlaczego mogła być napięta. I martwiło mnie to. Początek znajomości, a tu dwie kłótnie w ciągu 3 godzin?
- Nie przejmuj się.
Odwróciłam się do Diany.
- Nie przejmuję się
- Przejmujesz. Wiem to. Też nie chciałam się z Niallem pokazywać. Bałam się jego fanów, że mnie nie zaakceptują, a wiem, że dla artysty fani są najważniejsi. To dzięki nim zarabiają. Sprzedając siebie i swoją pasje. Bałam się opinii publicznej, hejterów, krytyków, pism. I było o mnie głośno. Ale staram się być uśmiechnięta, chyba dlatego mnie przejęli. Jasne są tacy którzy mówią, że ważę tysiąc kilo i kim ja jestem by chodzić z perfekcyjnym Niallem, ale co oni wiedzą. Jeżeli go kochasz to go kochaj. Pokochasz jego fanów. Są wspaniali, naprawdę. Tamtymi się nie przejmuj. Przeszłością też nie. Da się zrobić tak, by nic nie wyciekło.
Zamilkłam.
Powiedziała na głos dokładnie to co chciałam usłyszeć by nie mieć wątpliwości. Przechodziła przez to samo. NIE jestem sama.
- Chyba masz racje. Właśnie tego się boje. Nie akceptacji.
- Nie bój się – złapała mnie za rękę – pomogę ci w tym. Pokochają Cię.
Z takim nastawieniem, choć jeszcze trochę pesymistycznym poszłam do studia. Naprawdę bardzo zakumplowałam się z Dianą, była świetna. Otwarta, skromna, i bardzo kochana. Kochała Nialla ponad życie, to co robi, jego fanów, bo jak powiedziała,, To w końcu jego 2 życie”. Też chciałam taka być. Taka otwarta na to wszystko. Ale nie wiem czy potrafię być taka jak ona. Jestem całkiem inna.
Poszłyśmy do studia. Harry i Louis o czymś żywnie rozmawiali, ale kiedy mnie zauważył od razu zmienił się jego wyraz twarzy. Harry nie wiedział jak ma się zachować więc sama mu w tym pomogłam. Podeszłam do niego, objęłam go i szybko pocałowałam.
- Jeżeli jesteście już na tym etapie, proponuje porozmawiać z menagerem. Do wieczora Styles – Louis przerzucił wzrok na mnie i powiedział – i Polko która podbiła serce mego przyjaciela.
W jego słowach było czuć tyle złości ze aż spojrzałam na Harre’go
- Co ja mu zrobiłam?
Jego wzrok gdzieś błądził w oddali. Jego twarz mówiła sama za siebie. Podążał za nim wzrokiem.
- Ty nic. Nic. Zapomnij o tym. To Louis.
- Yhym.
- To jak jedziemy na 19 do Eda? – powiedział zjeżdżając ręką do mojego pośladka
- Tak – odpowiedziałam zabierając mu rękę i kładąc na swoje biodro.
* 19.00 *
Przed wyjazdem do Eda, zrobiłam sałatkę choć Harry mnie wyśmiał, mówiąc ze jedzenia tam nie braknie. Moja kultura i wychowanie różniło się od tego angielskiego. Nie przykładali się do zabaw towarzyskich i uważali, że osoba zapraszająca musi mieć w domu wszystko, a ty jesteś tylko gościem. Mnie nauczyli inaczej.
Za chwilkę miałam zobaczyć Eda. Eda Sheerana. Eda pieprzoną perfekcje Sheerana. Chyba pierwszy raz zrozumiałam dlaczego moja siostra tak bardzo była podekscytowana 1D. Ale oni byli na jej plakatach. Ja miałam zobaczyć go na żywo. Najśmieszniejszy był fakt że już go widziałam. Ale niewiele bo w sektorze S na koncercie. Kilka miesięcy temu w Warszawie. Myślałam, że na tym się skończy, a tu proszę stoję przed jego furtką do domu. A raczej villi.
- Nie trzęś się tak, to spoko gość.
- Ymm.
- Serio , przemiły, polubi cie.
-Ymmm.
- Mówi spoko po angielsku, zrozumiesz go.
-Ymmm.
- Co ty masz z tym ymmm?
- Jako kto ja tam jestem?– szybko spojrzałam mu w oczy i zauważyłam jego rozbawienie.
- A kim ja mam być dla ciebie?
W tym momencie otworzył nam Ed i zrozumiałam dlaczego Harry śmiał się gdy robiłam sałatkę. Halo to Ed Sheeran na pewno ma w domu 20 rodzajów sałatek i to o niebo lepszych.
- Heeeej , jesteście! - objął mnie na przywitanie, a Harremu podał rękę.
- Tak, jak obiecywaliśmy – odpowiedział Harry
- O Boże, masz sałatkę, dzięki Bogu, słyszałem, że Polskie żarcie jest najlepsze na świecie – odpowiedział prowadząc nas do domu.
Pokazałam Harremu język a on, dał mi za ta klapsa w tyłek.
- Boże ale jesteś nie kulturalny , Ed – obrócił się, podał mi rękę i się uśmiechnął
- Viktoria – zrobiłam to samo jak on ale z takim drżeniem rąk, że przekonana byłam, że pomyśli że mam Parkinsona.
Teraz albo nigdy na jednym wdechu.
- Ed, ym, chciałam ci powiedzieć, że twój koncert w Polsce był genialny. Masz cudowny głos i wierz mi każdy był zachwycony. W imieniu wszystkich twoich fanów wielkie dzięki – na sam koniec przygryzłam wargę, widziałam ten specyficzny wzrok Harre’go na sobie, coś stylu,, Serio , musiałaś ? „ ,ale kurcze to była może jedyna okazja by mu to podziewać. Najwyżej mnie wyśmieje.
- Dziękuje, mi też się podobało. Mam zajebistych fanów Polsce. Żałujcie, że tam nie byliście – obrócił się do Hazza.- Marzeniem każdego artysty jest taka publiczność – powiedział i puścił mi oczko.
Upss Harry, wygrałam.
- Tak patrząc po Viktorii, jestem przekonany, że wszyscy są tak zajebiści – uśmiechnął się Harry.
- Co mówicie o Polkach?! – krzyknął Louis.
- Tak , tak – zaczął się śmiać Ed – Stary, raj na ziemi.
- Aż tak? - zapytał Niall, ale zaraz przymilkł dostając kopniaka od Diany.
- Tak, nie ma brzydkich Polek. One nie istnieją – odpowiedział pewnie Ed.
-To kiedy robimy koncert w Polsce? – zapytał radośnie Louis.
Przewróciłam oczami, ale nie mogłam powstrzymać śmiechu. W końcu za moim śladem poszli wszyscy.
Pomogłam Dianie przygotowywać różne przekąski, ale myślami byłam gdzie indziej. Myślałam nad pytaniem Harre’go w furce i Rayn’em.
- Wiec? – zapytała Diana.
- Przepraszam, możesz powtórzyć?
- Jak z Harrym? Lepiej?
- Tak, chyba tak.
- Jesteście już parą? Tak oficjalnie?
- Nie, chyba nie.
- Musisz to wiedzieć, to znaczy nie chce cie poganiać, ale pamiętaj idąc do fanów musisz już wiedzieć kim dla niego jesteś – podała mi marchewkę bym ją umyła i delikatnie się uśmiechnęła
- Tak, ale ja sama nie wiem czego chcę. Chyba to się toczy zbyt szybko dla mnie.
- Nigdy nie będzie odpowiedniej pory na miłość.
Około 21 zaczęliśmy smażyć kiełbaski. Diana siedziała na kolanach Nialla, Louis zaczął poważną dyskusje z Edem na temat drużyn piłkarski, a ja wtuliłam się do ramienia Harrego. Chyba stanie się on moim ulubionym miejscem w jego ciele. Choć i to nie pewne.
- Co przytulasku, nie wstydzisz się?– zapytał leciutko gryząc moje ucho.
- Czemu mam się ciebie wstydzić?
- Myślałem, że to dlatego czekasz.
- Z czym?
- Z odpowiedzią na moje pytanie.
Popatrzyłam na jego twarz mimo, że byłam tak blisko nie wiele widziałam. Ciężko było zobaczyć o tak późnej porze, w tej części Londynu. Jedynie iskry z ogniska pozwoliły i tak przez mglę zobaczyć jego wyraz twarzy.
- Zadałeś mi pytanie… – powiedziałam tak jakbym o niczym nie wiedziała.
- Kim chcesz bym dla ciebie był?
- A jakie mam opcje – zapytałam bawiąc się opuszkami placów jego wargą. Sprawiało mu to przyjemność bo odpowiedział mrucząc cichutko.
- Być moja koleżanką, ale to odpada, zbyt za tobą tęsknie, być moja przyjaciółką, ale to też nie jest dobra opcja bo szybko wpadł bym w friendzione, możesz być jeszcze moją kochanką, ale nie chciałbym byś była pozabijana przez fanki. Więc pozostaje tylko opcja dziewczyna – spojrzał na mnie i od razu chwycił mnie za rękę, którą bawiłam się jego ustami, zaplatając ją pomiędzy swoją
- Nie wielki mam ten wybór.
- Ale za to najlepszy – zaczęliśmy się cichutko śmiać.
Położyłam się na jego ramieniu i słyszałam jego przyśpieszone bicie serca.
- Wytrzymasz ze mną ? –zapytałam
- Oczywiście.
- Jestem bardzo trudna do zniesienia, mam wybuchowy charakter, swoje zasady, nie przepadam za tysiącami rzeczy.
- Całe życie dostosuje do ciebie.
- Mam problem z wyrażaniem uczuć, nie chce żebyś był zły wiesz dlaczego.
- Ej Viktoria. Ja mam czas, mówiłem ci. Będziesz gotowa to okey. Wtedy się pokażemy publicznie. Nie musisz mówić mi,, Kocham Cię „ da się okazać to na tysiąc innych sposobów.
- Na przykład takich? – podniosłam głowę i zaczęłam całować jego usta, delikatnie językiem przejeżdżać na jego dolnej wardze. Był tym zaskoczony ale od razu się opamiętał i objął moją twarz i energicznie zaczął mnie całować.
- Uhuuuuu brawoooo! – krzyknął Niall
Ups, kompletnie o nich zapomniałam
- O stary, to wy jesteście ze sobą mogłeś mi coś powiedzieć! – szturchnął Harre’go Ed
Harry spojrzał się na mnie a ja na niego.
- To dość ….- Harry szukał odpowiedniego słowa.
- Nie, Ed, bawimy się w friendzione. W wersji bardziej zaawansowanej– odpowiedziałam szybko.
Ups.
Reakcja Harrego nie była wcale inna. Zakrztusił się, jego puls był przyśpieszony i czułam jak zaczynał się pocić. Pewnie by wziął mnie na bok gdyby nie mój telefon.
- Przepraszam na chwile. Musze odebrać -zobaczyłam kto dzwonił. To był Filip :
- Hej , ja na słówko tylko.
- Tak, coś się stało?
- Nie to znaczy ..
- Ej co jesteś taki podenerwowany? Mów!
- Louis to gej.
- CO! – od razu ucichłam- to nie możliwe.
- Ej chyba wiem, że to gej.
- No ale jak, skąd przecież. Non stop mówi o jakiś dziewczynach. Niczego nie rozumiem.
- Posłuchaj się geja. Chyba wiem kto nim jest a kto nie. A on nim jest na 100 %. Wiesz, może boi się wydać, gra na pozorach. Tak robią geje.
Wyłączyłam się i byłam dość nieswoja.
- Wszystko w porządku – zapytał Ed.
- Ymm , tak , tak – powiedziałam patrząc na Louisa.
Był zły, cholernie zły. Pewnie dlatego, że całowałam się z Harrym. Ale to nie miało sensu. Był zazdrosny, że Harry się ze mną całuje? A jeżeli Filip naprawdę miał rację? Jeżeli jest gejem to o co mu chodzi?
Spojrzałam się jeszcze raz na niego. Widziałam błysk złości w jego oczach. Były nieobecne, ale groźniejsze niż zazwyczaj. Ocknął się i natknął na mój wzrok. Patrzył tak długo na mnie, aż spuścił wzrok.
O 00;00 pojechaliśmy do jego domu.
Impreza bardzo mi się podobała, pośpiewaliśmy sobie , ale ja byłam nieobecna. Dręczyło mnie jedno pytanie:
Skoro Louis jest gejem , to dlaczego jest zazdrosny o Harre’go? Dlatego, że to jego przyjaciel i teraz kogoś ,, ma” ? Ale Harry jest hetero. Chyba, że o czymś nie wiem. Czy właśnie,, związałam się’’ z kimś, a nawet nie wiem, jakiej orientacji jest? To nie miało sensu. Zazdrosny przyjaciel gej? Dlaczego zazdrosny? Dlaczego Lou jest taki wściekły? Dlaczego tak zżera wzorkiem swojego przyjaciela. Ta układanka miała rozwiązanie. Wszystko sprowadzało się do Harre’go.
Awww boziu*_____*
OdpowiedzUsuńUwielbiam tak bardzo ze brak mi slow,nie wiem co mam mylec jak bedzie dalej chce juz kolejny wspanialy rozdzial niech bedzie szybko :** milego weekendu <333 @nxd69
Świetny!! Czekam na next'a xx
OdpowiedzUsuńOMG. Świetny, cudowny, genialny, zajebisty rozdział :)
OdpowiedzUsuńPo prostu amazing :D
@for_1D_fame
omg djjasijfijfijfisjfijaifja jaki superancki :DDD
OdpowiedzUsuńojeeeeeej jaki fajny <3
OdpowiedzUsuń