16 marca, 2015

ROZDZIAŁ 18

Dziękuję, za każdy komentarz. Dziękuję, że to czytacie. Naprawdę.

Otworzyłam lekko oczy.
Obudziła mnie muzyka.
Pianino.
Tak, to było to.
Harry grał na pianinie.
   Najchętniej zamknęłabym oczy i wsłuchała się w tą cudowną pieśń jaką grał. Była delikatna, ale nie romantyczna. Słychać było fale emocji, które przebijały się przez wykonującego. On się martwił. Był zmieszany i oddawał się muzyce.
    Wstałam, chciałam zobaczyć go w tym stanie.
Stanęłam na szczebelku schodów i zobaczyłam jego smutną minę. Nie, nie smutną, zagubioną w   oddali. Grał na pamięć, przypuszczam, że mógł nawet sam to napisać. Albo improwizował. Jego twarz zmieniała się za każdym razem kiedy przyśpieszał, albo zwalniał, grał głośniej lub ciszej. To była poezja. Oddana w innej postaci .
   Usłyszałam dźwięk komórki więc szybko wbiegłam do góry , by nie usłyszał i nie przerwał grania.
To była Louiza.
- Hej –powiedziała cichutku – Co jest?
- Nie, musi coś być żebym mogła do ciebie zadzwonić? – zapytała Luiza.
- No nie.
- No właśnie. Opowiadaj!
- O czym?
- No o Harrym – powiedziała zrezygnowana.
- Nie ma o czym gadać.
- Całowaliście się?
Zamilkłam.
- No w końcu tak się cieszę! Spałaś już z nim?
- CO?!
- No spałaś z nim?!
- Nie, odbiło ci? Nawet nie śpię z nim w tym samym łóżku.
- Boże, kretynko! Czemu? Ile ty masz lat? Chcesz zbyć dziewica do końca życia?
- Boże Luiza, zamknij się! – warknęłam zbyt głośno.
-No ale ile ty masz lat! Dziewiętnaście! Błagam cię, popatrz na mnie. Ja korzystam z życia.
- W nadmiarze!
- Oj, nie przesadzałabym.
- A uczucia?
- Ale ty go kochasz.
- Skąd ta pewność?
- Czekaj.. ty jeszcze mu nie powiedziałaś, że go kochasz, on chce żebyś była jego dziewczyna, a ty to odwlekasz w nieskończoność?
- Hmm, pozmieniałabym niektóre fakty.
- Pani Majewska, ma pani przesrane. Do widzenia.
Wyłączyła się tak nagle. O co jej chodzi? To moje życie i jak będę chciała to się z nim prześpię. Jak będę chciała to z nim będę. O co jej w ogóle chodzi?
Obróciłam się by zejść na dół, by posłuchać Harre’go, ale on stał za mną.
- Szkoda, że nie rozumiem polskiego.
- Czemu? – podeszłam do niego i go pocałowałam. Tylko lekko się uśmiechnął.
- Nie miałabyś przede mną tajemnic.
Stałam jak wryta. Dlaczego mnie o to podejrzewał?
- Nie mam przed tobą tajemnic.
- Czyżby?
- Tak, niby dlaczego tak sądzisz?
- Na przykład wczoraj, twoja zmiana nastroju. Byłaś nieobecna. Uśmiechałaś się, ale to nie był ten uśmiech który pokochałem.
- Ale..
Nie potrafiłam nic powiedzieć. Okey miał racje, po wczorajszym telefonie Filipa nie byłam sobą , ale jak miałam mu powiedzieć o moich przypuszczeniach. Bardzo mnie to męczyło, ale wiem, że w końcu to jego przyjaciel.
- Co się stało? Kto do ciebie zadzwonił?
- Filip – odpowiedziałam łagodnie.
- O co poszło?
- Nie pokłóciliśmy się.
- Wiec co w takim razie?
- Harry dajmy temu spokój – obróciłam się, by pójść do łazienki.
Pociągnął mnie za ręka i powiedział:
- Nie. CO SIĘ STAŁO VIKTORIA.
Wystraszyłam się go. Nie był żadnym ,, bad boyem ”, a te zachowanie w ogóle do niego nie pasowało. Naprawdę musiał być zdenerwowany.
- Ah, ogarnę się i pogadamy, oki ?
- Nie.
Dlaczego jest taki zaborczy?
- No dobrze, ale usiadź, okey?
Byłam zbyt  zmęczona, albo było zbyt wcześnie rano by opowiadać mu i wyjaśniać . I dowiedzieć się prawdy co tak naprawdę łączyło go z Louisem. Może on w ogóle o tym nie wiedział?
- A wiec, dzwonił do mnie Filip i powiedział mi dość – przerwałam, by zastanowić się jakiego użyć słowa- myślę, że istotną sprawę o twoim przyjacielu.
- Tak, jaką? – powiedział lekko przerażony, tak jakby bał się usłyszeć tego, co zamierzałam mu powiedzieć.
- Że Louis jest gejem – spojrzałam na jego twarz, która była przerażona, ale nie zdziwiona. Wiedział o tym –  Wiedziałeś o tym, prawda?
- Tak .
- To dlaczego mi nic nie powiedziałeś?
- Po co ci miałem mówić? Czy ty mi coś mówisz? Zresztą nie mogę o tym mówić, nawet jakbym chciał  – spojrzał się na mnie a w jego oczach dało się wyczuć złość –A skąd on to wie?!
- A wiesz niektórzy ludzie czują takie rzeczy – nie chciałam mu mówić, że jest gejem, zresztą co go to obchodzi?
- Skąd on wie? Powiedział komuś?
- Nie wiem, Boże Harry. Skąd mam wiedzieć skąd wie? – przerwałam i przygryzłam wargę w akcie desperackim– Bo sam nim jest. Rozumiesz? Wie kto jest gejem.
- Kurwa.
I tak siedzieliśmy naprzeciwko siebie. Okey, kwestie Louisa miałam załatwioną, ale to nie koniec. I tylko ja mogłam zacząć ten temat.
- Harry? Ale chce żebyś był szczery.
- Yhym.
- Co cię z nim łączy? Ty też jesteś gejem, a ja mam być twoją przykrywką dla prasy? Chcesz zobaczyć czy też potrafisz kochasz kobiety? A może jesteś BI? To znaczy wiesz nie mam nic do gei ale.. nie chce być przez któregoś wykorzystana dla jego własnych użytków – powiedziałam szybko, by mieć to już za sobą.
- C O? O co ty mnie podejrzewasz? Czy ja cokolwiek zrobiłem by cię skrzywdzić? O czym ty w ogóle pieprzysz? Niby skąd masz  takie przypuszczenia? Nie jestem Bi tym bardziej gejem, Boże Viktoria!
- No bo – spojrzałam na niego. Widziałam, że jego oczy dosłownie płonęły- Widziałam jak on się na ciebie patrzy, pożera cię wzrokiem, pożąda cię, a mnie?  A mnie nienawidzi. Patrzy się na mnie oczami zemsty i nienawiści. Rozumiesz?
- Kurwa.
Tym razem to ja byłam w szoku. Co samo kurwa i po sprawie. O nie panie Styles, nie ze mną te żarty,
- Tylko kurwa powiesz?!
- Ahh, to nie tak nie złość się!
- Jak mam się nie złościć, skoro najpierw chcesz gadać, a potem tylko kurwa masz do powiedzenia?
Spojrzał na mnie, teraz bardzo łagodnymi oczami, złapał mnie za rękę i powiedział :
- Przepraszam, nie chciałem być taki.
- Jaki? – powiedziałam pełna złości i wyrwałam mu swoja rękę.
Wstał spoglądając w okno.
- W końcu znalazłem coś– obrócił się do mnie. – A raczej kogoś na kim zaczęło mi zależeć – Wziął głęboki oddech – Mam postój w tym co robię. Przestałem kochać występy publiczne, śpiew. Czy ma jakiś sens śpiewanie do miliona dziewczyn? Pragnąłem odpocząć, uciec tam gdzie zawsze  do Los Angeles. Naprawdę. Obiecałem sobie, że po skończeniu płyty, a  nawet wcześniej tam ucieknę i odpocznę – usiadł na łóżko i spuścił głowę na dół – A potem wsiadłem do metra i cię poznałem. Wątpiłem, że kiedykolwiek cię jeszcze spotkam, choć modliłem się o to każdego dnia, a teraz? Siedzisz na moim łóżku w cudownej piżamie i jedyne co pragnę to cię pocałować.
     Zatkało mnie.
Nie powiem miałam na to samo ochotę, ale wolałam sprawę doprowadzić do końca.
- Ale Harry, zrozum wolę mieć jasną sytuacje. O co chodzi z Lousie’m .I nie mów, że o nic, nienawidzę kłamstw. I na twoje nieszczęście szybko je odkrywam.
- Nie możemy o tym pogadać jutro?
- Czemu jutro?
- Bo chciałem cię gdzieś zawieść i myślę, że tam moglibyśmy na spokojnie pogadać o wielu sprawach.
- Ale wiesz, jeżeli to jest jakieś ładne miejsce nie chciałabym psuć sobie tym dnia.
- Naprawdę zawsze jesteś taka uparta?
-To zależy w jakiej kwestii – powiedziałam gryząc lekko wargę.
Nie chciałam się z nim kłócić. Nawet nie miałam już ochoty z nim rozmawiać. Chciałam go pocałować. Może moja dwuletnia przerwa w poznawaniu nowych facetów sprawiała, że poczułam potrzebę być blisko niego. Oczywiście zdawałam sobie sprawę, że przytuli mnie i leciutko rzuci na łóżko by zacząć mnie całować. Właśnie na to liczyłam.
Jego krzyżyk delikatnie dotykał mojej skóry, a jego w pół rozpięta koszula zaczęła bardzo przylegać do mojego ciała. Chyba nigdy tak energicznie nikogo nie całowałam.
- A cóż cię tak naszło?
- Ty mnie naszedłeś.
- Podoba mi się ta odpowiedź – zaczął delikatnie gryźć moje wargi, następnie liżąc je językiem.
- Chyba powinnam zjeść śniadanie.
- Najczęściej w filmach wystarczy pocałunek zamiast  śniadania.
- Ymm, wspomniałam, że nie wierze w te wszystkie historie miłosne?
- No wiesz, jedna dzieje się na twoich oczach – powiedział delikatnie całując moją szyje.
- Ah tak? Jednak ze śniadania nie zrezygnuje.
- Zero romantyzmu – podniósł mnie z łóżka, zarzucił na swoje barki i zaniósł mnie do kuchni.
- Hahaha, Harry puść mnie! – zaczęłam bić go pięściami w plecy.
- O nie słońce, właśnie robię wszystko byś uwierzyła w historię miłosną.
Kiedy zeszliśmy do kuchni, postawił mnie na blacie i otwierając lodówkę, powiedział:
- Naleśniki? Nie oczekuj, że coś innego zaproponuje bo nic nie mam.
- To raczej nie zapowiada się na dobrą historię miłosną, ale okey, z miłą chęcią zjem.
- Cudownie.
Przybliżył się do mnie i zaczął mnie całować.
- Musisz mieć każde miejsce zliczone?
- No w historiach miłosnych tak jest.
- Jezu nie wierze, haha celebryta i fan miliona dziewczyn ogląda dramaty miłosne?
- No, a Ty nie?
Zaczerwieniałam się.
- No to ..ymm.. tak
- To czemu w nie, nie wierzysz? –zapytał zdziwiony.
- Bo są nierealne. Błagam cię kto kocha ot tak, raz cię widząc, zmienia całe życie dla ciebie, spełnia twoje marzenia, jesteście szczęśliwi przez całe życie, jego / jej przyjaciele się akceptują i najlepsze, zabiera cię gdzie zawsze marzyłaś.
- Ymm –  skomentował moja wypowiedz, w miedzy czasie robiąc nam naleśniki – Myślę, że połowa z tego się mi zdarzyła, no ale.
- Przepraszam Harry, nie tak powinnam to ująć.
- Nie- obrócił się trzymając mleko w lewej ręce – podoba mi się to w tobie, że jesteś taka szczerza. Mało kogo na to stać.
- Aż do bólu? To też nie dobrze.
- Mam tylko nadzieje, że tam gdzie jutro cię zabiorę będzie ci się podobać.
- Pewnie – skoczyłam na ziemię z tego wielkiego blatu i poszłam się do niego przytulić.
      Po zjedzeniu naleśników, zaczęliśmy sprzątać po śniadaniu.
- Więc jakie plany na dziś?- zapytałam, ale od razu przerwałam widząc jego minę - Okey, rozumiem .
- Ej nie bądź na mnie zła, zawsze tak mamy jak piszemy płytę.
- Ale hej, nie meczy cię to.
- Męczy.
- To co, nie zamierzasz nic z tym zrobić?
- Zamierzam.
- Co?
- 1D się rozpadnie.
   Talerz spadł na ziemie. Potłukł się na milion kawałów. Stałam tam osłupiała.
Nagle poczułam ból. Spojrzałam na ziemię i zobaczyłam jak moja stopa krwawi.
 Harry widząc to od razu podniósł mnie do góry i zaniósł na łóżko .
- Boże! Czekaj idę po bandaż czy coś.
Po opatrzeniu mojej nogi usiadł obok mnie i objął swoim ramieniem.
- Wiktoria błagam czy ty musisz mnie tak straszyć?
- Naprawdę 1D się rozpadnie?
- Tak, to już raczej pewne- spojrzał na mnie – dlaczego cię to tak martwi?
- A co z tysiącami, ba milionami dziewczyn które ratujecie każdego dnia swą muzyką?
- Daj spokój, kiedyś musiało  to nastąpić.
- No, ale dla nich jesteście bohaterami
- Bohaterowie też upadają.
- Dlaczego?
- Rozumiem, że to pytanie nie odnosi się do mojego ostatniego zdania, a raczej do naszej rannej rozmowy?
- To ma jakiś związek?
- Okey . Już no dobra. Tylko błagam nie mów temu nikomu. To zakazane. Nie może się to wydać. Zniszczyło by to naszą karierę, która i tak już zresztą nie najlepiej się skończy.
- Okey, więc o co chodzi?
- Louis jest gejem to już wiesz. Ale nie może się z tym ujawnić, to podobno źle by wpłynęło na całą politykę naszego zespołu.
- No okey, czaję. Jedynym wyjściem jest żeby zespół się rozpadł.
- Nie, tu nawet nie o to chodzi – spuścił głowę na dół.
- Więc o co?
- Kiedyś byliśmy na imprezie, Lou był załamany tym, że nikt go nie rozumie, że jest gejem, chciał się wygadać i upić. A ja? Ja miałem dość tej pracy, chciałem spokoju, chciałem z kimś dzielić moje zbyt duże mieszkanie, a jednocześnie chciałem odjechać do LA. Mam dużo słabszą głowę od Louis’a i wypiłem zbyt dużo  i nawet nie wiem jak to się stało. Przelizałem się z nim- spojrzał na mnie- Błagam nie patrz na mnie takim wzrokiem. Nawet nie wiesz jak mnie to męczy. Nie jestem homofonem i nie jestem gejem. Nie wiem jak to się stało. Chyba zbytnio go pocieszyłem. Zmienił się . Myślę, że po prostu za dużo dobie wyobraził. I tydzień później pojawiałaś się ty . Dwa i pół tygodnia później trzymałem cię za rękę i widział jak się całujemy. On po prostu za dużo sobie wyobraził i to jest moja wina. To właśnie ukrywałem. Zrozumiem jak sobie teraz pójdziesz i powiesz, że jestem idiotą
- Nie, zostanę- przytuliłam się do niego- Musisz z nim pogadać.
- Ale on nie chce ze mną gadać.
- To ja z nim pogadam – obróciłam się, by widzieć jego twarz.
- Naprawdę?
- Tak, czemu nie – powiedziałam uśmiechnięta-  A i jeszcze coś . Chciałabym pogadać z tym twoim menagerem.
Obrócił się zdziwiony
- Po co?
- Wiesz uchronić się przed plotkami, niezręcznymi pytaniami.
- Ale ja myślałem, że ty nie chcesz ..
- Tak Harry, nie jestem gotowa na taki otwarty związek, ale założę się, że już jestem w jakiś gazetach albo stronkach internetowych.
- Ym, jesteś w hasztagu na trendach światowych na twitterze.
- A, ym, am , co ?
- Twitter, hasztag, trendy ?
- Nie mam twittera .
- Okey, a więc inaczej. Na pewnej stronce zwanej twitterem najczęściej o tobie mówią.
- Ah tak – powiedziałam lekko zażenowana. – A co takiego?
- #Harry to twoja dziewczyna?, #SzczęściaHarry, #HarryOMG
- Haha, no cóż dajmy im to czego chcą- powiedziałam patrząc mu się w oczy, leciutko całując go w dolna wargę.
- Naprawdę czasami cię nie rozumiem, ale pomysł mi się spodobał– zaczął mnie namiętnie całować-Dziś  14, pasuje?
- Tak, później pójdę z Diana na tańce.
Przyciągnął mnie do siebie i zaczęliśmy się całować.

*W biurze *
- Dzień dobry, jestem Cevin Clarke, menager Harre’go Styles’a.
- Miło mi, Wiktoria Majewska.
- To ja was zostawię samych, muszę lecieć do studia.
- Dobrze- powiedzieliśmy zgodnie.
- Pa Viki – leciutko pocałował kącik moich ust.
- Także chodzi pani o klauzurę prywatności?
- Jeżeli tak to się nazywa..
- Jest pani z Harry’m?
- Jeszcze nie.
- A, hmm, ale rozumiem planuje pani?
- To da się zaplanować? – facet miał około 1,80, był brunetem o brązowych oczach. Nie był zbyt przystojny, choć dobrze zbudowany.
- W sumie ma pani rację, ale musze pani przypomnieć, że to jest Harry Styles i jego dobro, kariera, wizerunek jest najważniejsze.
- No tak, a co to ma do związku?
- Po pierwsze nie może pani źle o nim mówić po zerwaniu, żadnych głębszych sekretów dotyczących zespołu, jego przyjaciół. Nie może pani mówić przyjaciołom nawet rodzinie, żadnych polubień dziwnych stronek typu Larry czy inne bromance, oczywiście będzie musiała pani podpisać umowę, że zapoznała się pani ze wszystkimi zakazami, a i dodatkowo jak wyjeżdża na koncerty, nie może pani jeździć z nim, nie na wszystkich tylko na poszczególnych , do pięciu koncertów max.
    Zatkało mnie. Czy ja w ogóle będę miała jakiekolwiek prawa? Szkoda, że nikt mnie o tym wcześniej nie poinformował. Nie pakowałbym się w to.
- A gdybym tego nie podpisała?
- Zero pani prywatności i istnieje prawdopodobieństwo nie zatwierdzenia przez nas tego związku.
- Aha. Rozumiem, że nie mogę mówić że Louis jest gejem? – powiedziałam  sarkastycznym tonem
Pan Clarke zachłysnął się powietrzem.
- Skąd to wiesz?!
Uśmiechnęłam się.
- To co zatwierdzi pan moją prywatność nie bawiąc się w żadne biurokracje?
- To szantaż.
- A to głupota. Żyjemy w świecie biurokracji. Chce pan mieć miłość spisaną na papierze? A gdzie zaufanie? Miłość jest przereklamowana czy jak?
- Tu jest inny świat. To show biznes. Harry panią nie uprzedził?
- A wiedział o tym?
- No tak.
- Chyba wolę z nim nie być niż bawić w się klauzury.
- Ale..
- Do widzenia Panu od Spiskowanej Miłości.
Wyszłam trzaskając drzwiami.
    Naprawdę?
Naprawdę tak ma wyglądać teraz moje życie? Podpisywanie tysiąca papierków, że będę milczeć? A po co bym miała mówić komuś co dzieje się w zespole. Jasne rozumiem bali się, że powiem coś mediom o ich rozpadnięciu, sekrecie Louis czy innych ich szemranych sprawach. Ale czy to powód, żeby spisywać mnie jeżeli chce zostać dziewczyną Harre’go  Przepraszam, ale to zdecydowanie nie dla mnie.

*W studio tanecznym *

- Cześć Viki.
- Cześć Diana.
- I jak?
- Błagam cię, co to ma być, jakieś papierki, klauzury, naprawdę? Ty też to musiałaś podpisywać?
  Diana usiadła na ławce i spuściła głowę na dół. Dosiadłam się do niej.
-Tak.
Zaniemiałam. Uklękłam przed nią i podniosłam jej głowę do góry.
- Naprawdę musiałaś na kartce oświadczać, że kochasz Nialla?
- Tak. To była cena jaką musiałam zapłacić za to, że go kocham.
- Ale to chore!
- Wiem, ale w tym świecie albo grasz na ich zasadach albo odpadasz.
- Niekoniecznie.
- Wiem, że jesteś odważna ale halo, nie przeskoczysz tego Vix – uśmiechnęłam się, spodobała mi się ta ksywka.
- Zobaczymy.
- Bardzo proszę wszystkich na sale – zwołała jedna z dziewczyn.
- Będziesz kimś. Już jesteś. Ale jak to przeskoczysz będziesz moją boginią –powiedziała mi na ucho Diana.
Uśmiechnęłam się. Tak właśnie zamierzałam zrobić.
Zaczęłam tańczyć, ale ból nogi bardzo mi doskwierał. Nie mogłam nawet potańczyć 30 minut. Padałam na ziemię.
- Ej co jest Vix?
- Rozbił mi się na nodze dziś talerz, nie dam rady.
- Ryan!
Obrócił się do mnie, uśmiechał się jak niegrzeczny chłopak, który widzi jak dziewczyna błaga go o pomoc.
- Uu, mówiłem, że się jeszcze spotkamy.
-Gratulację. Jak przestaniesz tańczyć, widzę cię w karierze wróżki.
- Co jej jest? – powiedział gryząc leciutko wargę.
Halo? Widzę, że zrobił to specjalnie. Lekka bluzka, jeszcze nie do końca spocona przylegała to jego idealnego zbudowanego ciała. Musiał długo nad nim pracować. Ale było idealne.
Totalnie wyłączyłam się patrząc na jego rozbuchane na wszystkie strony włosy.
- Vix, halo słyszysz mnie?
- Ah, tak, co?
- Ryan zawiezie cię do Harre’go.
- Do .. a ..Harrego, dobrze, okey.
Spróbowałam wstać, ale nie umiałam stanąć na chorą nogę.
- Nieść dziewczynę Harre’go. To będzie coś- powiedział biorąc mnie na ręce
Przybliżyłam twarz do jego ucha i szepnęłam.
- Jeszcze nie jestem jego dziewczyną, Sherlocku..
Tylko się uśmiechał, znów gryząc swoją mokrą wargę.
     Jechaliśmy jego autem, na zmianę śpiewając albo rozmawiając na temat tańca. Był inteligentny w to nie wątpiłam. Był bardziej uparty niż ja. Miał dość dwuznaczny charakter. Z jednej strony był jak ten ,,bad boy” , który zmieni się tylko dla księżniczki, ale w sumie i w to wątpiłam, a z drugiej był otwarty i radosny, każdemu chciał pomóc. Choć wydaje mi się, że jego pierwszy charakter ,, bad boy’a „ wybijał się wśród innych .
W końcu dojechaliśmy na miejsce, ale moja noga tak mi doskwierała, że nie umiałam postawić nawet jednego kroku.
- Okey, wezmę cię, ale obiecaj mi, że Harry mi nie da po ryju, rozumiesz muszę jakoś wyrywać piękne blondynki.
- Haha – zaczęłam się śmiać na całego –Spokojnie, Harry nawet muchy by nie zabił.
- Chyba, że chodzi o coś bardziej cenniejszego niż mucha – powiedział biorąc mnie na ręce.
- Daj spokój , możemy iść, to znaczy ty możesz iść .
    Zapukałam do drzwi studia. Oczywiście mogłam spodziewać się miny ich wszystkich, a  szczególnie Louisa, którego mina w pierwszej sekundzie brzmiała ,,  wtf” a drugiej ,, bitches Harry, mówiłem ci znajdzie sobie kogoś innego”.
Harry natomiast przez cały czas miał otworzą buzie, ale energicznie wstał gdy zobaczył twarz Ryan’a.
- Dzień dobry Styles. Coś u mnie zostawiłeś –uśmiechnął się do mnie, a ja wybuchłam śmiechem  -Gdzie mam postawić, twoją nie –dziewczynę – powiedział podkreślając NIE.
Harry spojrzał się na mnie, kiedy wybuchałam drugi raz śmiechem i na Ryana, który znów oblizywał swoje wargi na zmianę je przygryzając.
- Na kanapę, dziękuje – spojrzał na mnie ze znakiem zapytania, ale tylko potrząsnęłam ramionami- Skąd ty ją masz?
- Ej, chwilka to wy się znacie? – dopiero teraz zorientowałam się, że mówią do siebie na ty.
- Owszem miałem przyjemność poznać twojego – powiedział Ryan, po czym objechał go wzorkiem- Harre’go.
- Tak – spojrzał na niego Harry.
     Odniosłam wrażenie, że się nie cierpią. Harry miał zaciśniętą dłoń i śledził go wzorkiem, ale Ryan  się tym nie przejmował. Był bezczelny jak zawsze.
- I mi nic nie powiedziałeś – powiedziałam patrząc na Ryana.
- Nie pytałaś Vix - powiedział uśmiechając się bezczelnie.
- Myślałam, że to zbyt oczywiste, wybacz.
   Przewrócił jedyne oczami.
- Vix? – zapytał się Harry lekko zdenerwowany.
- Tak, daliśmy jej taka ksywkę- spojrzał na mnie i puścił do mnie oczko przy Harrym.
Mina Louis’a byłą obłędna, a złość Harre’go  wypełniała cały pokój.
- Już, okey, stary wyluzuj – powiedział Ryan biorąc zaciśniętą pięść Harre’go– Mówiłem, zabije mnie przez ciebie.
Powiedział wychodząc z pomieszczenia.
Okey? Co to miało być?
- Ja nic nie mam z nim wspólnego, drugi raz widzę go na oczy – podniosłam ręce w geście poddania się.
Naprawdę.
- Spoko, myślę że Harry rozumie. To Ryan. On taki jest. Podrywa wszystko co ma cycki. – powiedział Liam, dodając szybko –Ups, sorki.
- Nie no spoczko, też go za takiego wzięłam.
-Naprawdę? – zapytał Harry który naprawdę wyglądał na załamanego tą sytuacją.
-Ej serio, naprawdę. Tancerze tak maja. Albo geje albo kochasie – zaczęłam się śmiać, ale szybko przypomniałam sobie, że Louis jest gejem i był to takt nie na miejscu.
 Spojrzałam się na Harre’go a potem na Louisa, ale chyba nawet mnie nie słuchał bo jego wyraz twarzy się nie zmienił.
Około  dwudziestej drugiej wróciliśmy do domu. Harry położył mnie do łóżka i zasnęłam ciekawa tego, dokąd jutro mnie zabierze. Doszłam do wniosku, że pogadam z nim jutro o mojej rozmowie z menagerem.

* Z perspektywy Harre’go*
Już miałem się kłaść do łóżka, kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi. Kto dzwoni o takiej porze?
Tak szybko jak mogłem pobiegłem do drzwi. Stała przede mną jakaś dziewczyna. Nie wyglądała na fankę. Jak znalazła mój dom?
- Harry Styles?
- Yy tak – powiedziałem lekko zmęczony, ale bardzo zszokowany
- Luiza, przyjaciółka Viki – podała mi rękę– Musimy porozmawiać.
- Teraz? – zapytałem prawie krzycząc.
- Tak. Może to twoja jedyna okazja. Zresztą na pewno chcesz wiedzieć, dlaczego Viki nie chce być z tobą i nie potrafi powiedzieć jednego,, kocham cie’’.
- Ale, skąd ty, tutaj? Jak mnie znalazłaś?!
-Teraz albo nigdy Styles.

4 komentarze:

  1. a gdzie seksy, haloooo!! zawiodłaś mnie kempcia :(

    OdpowiedzUsuń
  2. No to sie dzieje hihi *.* cuuudo aww harry taki zazdrosny o nia uwielbiam i ta koncowka ciekawe co ta przyjaciolka mu powie,z niecierpliwoscia czekam na nastepny :* @nxd69

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. awww dziękuję słoneczko ,że to czytasz i że ci się podoba ! <3

      Usuń